No dobrze, przyznam się. Ta pogoda to ja. Nakupiłam sobie zamszowych kozaków i teraz w nich latam. Nie uśmiechają mi się chwilowo upały, więc sory, musicie się przemęczyć, aż mi się buty zamortyzują. Jak już będę miała ich dość, to powiem. Ale nie za szybko, bo bardzo je polubiłam.
Tak, że chwilowo Aruba w Europie Środkowo – Wschodniej odwołana.
Ale topole to nie ja.
Skąd tyle tego gówna fruwa, i dlaczego fruwa już tyle czasu? CZY TO WŁAŚNIE nadszedł ten moment, jak z tego filmu jak trawa się wściekła i postanowiła zabić ludzi?… Topole przejęły ster i postanowiły skończyć z ludzkością?… Bo na to wygląda. Natomiast CO ZA MĘDRCY sadza topole w granicach administracyjnych miasta – to osobna sprawa.
Za mojego przodka, prezydenta Warszawy w latach 1750-1753 – nie do pomyślenia.
Oraz, drogi pamiętniczku, chciałabym cię zapytać w sekrecie, co ja właściwie mam sobie myśleć, kiedy zaprzyjaźniona pani kawiarniana z kawiarni obok mówi do mojego męża „Dałabym panu, ale mam ostatnią”. Tak po prostu, szczerze i otwarcie. Prosto z serca wręcz. Dobrze jeszcze, że N. nie zdecydował się grac przedwojennego dżentelmena i nie zaprotestował szarmancko „Ależ wcale nie ma pani takiej ostatniej!…”.
W każdym razie było wesoło.
Na szczęście TYM RAZEM chodziło o paczkę kawy ziarnistej w gablocie.
Przynajmniej N. tak twierdzi.
Oczywiście, że byliśmy za Barcą. Acz obstawialiśmy 3:1.