Już, jestem, już jestem. Ale panstwo niecierpliwe. Człowiek się nie może troche zgubic na pare dni.
Zapierdziel miałam okrutny. Im bardziej jestem Flakiem™ (kopyrajt Hanna), tym wiecej mam roboty. I zero czasu na cokolwiek.
Dzis natomiast ledwo widze na oczy, gdyz wczoraj znowu nadużyłam w towarzystwie wspominanej już koleżanki ND. Tym razem, na lotnisku stawial nam wino sektor prywatny i odmowic nie było jak. Natomiast w drodze powrotnej lecieliśmy bardzo powoli, z uwagi na silny wiatr przedni, w związku z czym zmuszone byłyśmy zdecydowanie poprosic o dolewke wina. Słaniam się na nogach; szefowi się powie, ze to z nadmiaru intelektualizmu.
(PODOBNO NIEDZWIEDZIE SIĘ POBUDZILY, bo zima za lekka. CHORE JAKIES czy co?… Chętnie się z nimi zamienie – niech one sobie tu pozapierdzielaja, jak im tak GORACO, a ja se pospie!…)
A wczoraj to o malo nie dostalam zawału serca przez jednego z Malty. Miał on bowiem na sobie obcisle wdzianko sweterkowe, cycki wieksze ode mnie, spodnie BIODRÓWKI, wyeksponowane majtki od klajna oraz pas owłosionych PLECÓW. I caly czas podchodzil do stolu i się NACHYLAŁ, a mi się robilo słabo, bo wezcie – kolo Polski siedzi Hiszpania, a zaraz za Hiszpania – Malta. Az wyslalam esemesa do Ewuni Sosko – kazala mi NIE PATRZEC W TAMTA STRONE. Reszta była w garniturach.
A tak na marginesie, to NAPRAWDE już powinnam wywiesic to pranie z poniedziałku. Dzis wywiesze. Slowo.