NIENO… TO JUŻ LUDZKIE POJECIE PRZECHODZI PRZEZ MOST SIEKIERKOWSKI

…z tą zimą.
Wlasnie znowu wydalismy, zamiast na ciuchy, wódke i tańce, kupe szmalu na olej.
Depresyjny piec miał napad chandry i wychlał cały dopiero co kupiony olej. Siedze w zimnym domu, czekam na samochód dostawczy i zamysliwuję się nad naturą Wszechświata.

Już nie mam siły do tej chałupy.
Od dwóch lat właściwie możemy się przeprowadzic do nowego domu, ale mi caly czas nostalgicznie szkoda się przeprowadzac… I tak siedze sobie w zimnej jadalni i dumam – DLACZEGO MI SZKODA?…

Bo tak:
– ZIMĄ – okresowo cyklicznie zamarzaja rury, wiec jest tylko zimna woda w lazience na dole. Zmywam w wannie lub w cebrzyku, kąpać się jeździmy do moich rodziców, jest doprawdy CZAROWNIE;
– WIOSNĄ – nic mi nie zamarza, ale mam przemarsz mrówek przez kuchnię i jadalnie, a jak wywąchają ciasto, miód albo cukier – to i do salonu dolezą. Niby są czyste, miłe, ułożone (chodzą scisle wyznaczonymi szlakami komunikacyjnymi), ale doprawdy! Znam weselsze atrakcje niż wyskubywanie mrówek z cukiernicy, przepędzanie ich ze zlewu, żeby się nie potopiły, uważanie, żeby na któras nie nadepnąć, bo chrupie pod nogami… Któregoś roku było ich tyle, ze wynosiły mi mazurki i babki wielkanocne!…
– LATEM wszystko działa, ale za to w sypialni na poddaszu jest niemożliwie gorąco i duszno;
– JESIENIĄ już nie jest duszno, za to pojawiają się wszędzie PAJAKI wielkości pudli i o całkiem pudlej sierści na nogach i odwłoku.

I ja się nie spiesze z przeprowadzką DLACZEGO?…

Bo tu jest blisko do targu?… Bo tu jest mój piekny kominek, który wygląda jak Malbork i jest najbardziej krzywym kominkiem na świecie (Zibra mówi, ze od samego patrzenia dostaje choroby morskiej, tak jej zaburza równowagę)? Tam tez jest kominek, już nie taki urokliwy, ale jest… Może dlatego, ze babcia za kazdą bytnością u nas mówi „Tutaj (odtąd chrapliwym zduszonym szeptem mającym wskazywac na wzruszenie oraz z dramatycznym ruchem reką, wskazująca właściwy kąt) URODZIL SIĘ TWOJ OJCIEC…”

Coz, wezme ja nastepnym razem w obchod po domu i dramatycznym gestem reki pokaze jej: TUTAJ… zamarza mi rura co roku, TUTAJ… zalało sufit z lazienki na górze, TUTAJ… siedzi pająk jak smok, TUTAJ… jest szpara w drzwiach od werandy taka, że skromny kangur może sobie wędrowac w te i wefte, a TUTAJ jest dwieście metrów chałupy wysokiej na cztery metry DO OGRZANIA ZIMĄ. KOCHAM TEN DOM BABCIU ale jeszcze dwa dni z zamarznięta rurą i wywiozą mnie do Tworeeeeeeeeeeeeeeeek!…

PS. Kupiłam i RAZ użyłam ten szampon, co reklamuje Bachledówna (co to ma po nim włosów przybywać). Szampon ma konsystencję nieskrzepniętego pleksi i nie chce się w ogole pienic, a po wysuszeniu włosów na głowie robią się lata 80-te W RYTMIE DISKO. Wyglądałam jak Alf albo jak Chewbacca w wersji angora. Ostrzegam, szampon jest dla osób zaposiadających TRZY włosy na głowie i ani jednego więcej.

TEŻ JEM CHLEB I WYGLĄDAM WIOSNY

Chyba troche odkryłam, o co chodzi z tym chlebem (patrz: Haniuta – nie dam linka, bo znowu jej blog wywale w kosmos).

Po pierwsze chodzi o to, ze jest zimno, a jak jest zimno, to organizm nie chce sałaty i pomarańczy, tylko – chleba, smalcu, bigosu i klusek śląskich. Przynajmniej MÓJ organizm. A ja się z nim nie kłócę, bo nie raz i nie dwa udowodnił mi, ze głupi nie jest. Chce chleba – PROSZĘ BARDZO, niech żre. Co prawda, ostatnio zjadam tego chleba dwa bochenki dziennie i zaczyna mi to trącic niejaka przesadą…

Bo znaleźliśmy taka malutka piekarenke – w drewnianym kiosku przed Piotrem i Pawłem w Jankach. Obok kiosku stoi piec opalany drewnem, w którym ten chebek się dopieka (i ma taka chrupiącą skóreczkę…) i sprzedaja go jeszcze cieply. Jest go kilka rodzajów, ale absolutnie zabójczy jest ten NA ZAKWASIE Z KISZONA KAPUSTĄ. Można go jeść zupełnie bez niczego – jak ciasto. Taki jest pyszny. Pan wypiekacz na kolanach przysięga, ze w tym chlebie jest tylko i wyłącznie to, co się kładło do chleba 300 lat temu – zadnych polepszaczy, zadnych ludzkich włosów – a chleb leży tydzień i jest świeży. Można zwariować. I weź człowieku i NIE ZJEDZ takiego chlebka!…

A po drugie to przekaz podprogowy w reklamach, które tak naprawde nie reklamuja samochodow, telefonow czy citibanków, tylko nadają JEDZ CHLEEEB… JEDZ CHLEEEB… – w zwolnionym tempie.

A poza tym, to Hania dała mi wczoraj bloga artysty reprezentanta na Eurowizje. Powiadam państwu! Arcydzieło. Media pokazuja Mandaryne z podkrążonymi oczami – okazuje się – TENDENCYJNIE! Na blogu albowiem znajduje się odezwa „MARTO – CZEMU POWIEDZIAŁAS GAZECIE ze zaprosiłas mnie na Wigilię! TO BYŁA NIEPRAWDA MARTO”! A ona w gazetach opowiada, jak to pijany Michał wiózł ją, rodzącą, do szpitala. Nietrzeźwy! A w szpitalu robił burdę! A tu proszę bardzo, Magda Femme przerwała mur milczenia i POWIEDZIAŁA – ze Mandaryna jak JEJ odbijała Michala, to byl OKRUTNA i nie liczyla sie z NICZYM! Czyli Mandarynie TEZ nie można do końca ufać!…

Rany Julek – jakie to wszystko jest skomplikowane. Nie nadążam za ta bohemą. Idę jeść chleb.

NORMALNIE MI SIE OD RANA NIC NIE CHCE

Po raz kolejny Narut suwerennie zadecydował. Tym razem Narut decydował o pomazańcach mających Narut reprezentowac na Eurowizji. I zdecydował, bo w koncu co, kurcze blade. Ma się tego esemesa i nie waha się go używać.

A ja to troche marzę o czasach, kiedy głos wyborczy mieli WSZYSCY obywatele, pod warunkiem, ze nie byli: a) kobietami, b) niewolnikami, c) prostym ludem ubogim umysłowo. Ja to nawet bym oddala moje prawo wyborcze z racji płci, jakby to co pomogło. Niechtam. Męża by się wysyłało i też by było dobrze. A może by nie było naonczas takich radosnych wykwitów.

Natomiast ja usmażyłam w sobotę bliny oraz zjadłam je. Ze śledziem. Bardzo mnie później brzuch bolał, drogi pamiętniku.

O LITERATURZE I ELEKTRYCZNOŚCI

My tu sobie gadu – gadu, a Samantha (ta z S&C) książkę napisala! Niby nic dziwnego, teraz każdy czuje się w obowiązku napisania książki, nawet Tajger Michalczewski już był popełnił i czekam z niecierpliwościa na autobiografie Pudziana, bo to mój idol i wielbie go. Ale Samantha napisała książkę do spóły z męzem (bodajże czwartym) oraz napisali te książkę o orgazmie!

Cala książkę o orgazmie!
Ze Samantha dopiero z tym mezem i dopiero po 40-stce znalazła orgazm.

Oczywiście natychmiast zwizualizowałam sobie Samanthe jak biega po mieście na tych swoich szpileczkach i przykleja ogłoszenia na słupach „ZAGINĄŁ ORGAZM! Jest mały, biały, puszysty, z długim ogonkiem, jedno uszko lekko mu klapie. Odpowiada na imie Orguś. Na uczciwego znalazcę czeka NIE BYLE JAKA nagroda!… PS. JEŚLI OKAZE SIĘ, ze orgazm ukradła mi sąsiadka z naprzeciwka, TO MNIE POPAMIĘTA!!!”.

A ja chodze sobie i strzelam. Jestem tak naelektryzowana, że N. mowi do mnie per „ELEKTRYCZNA JASZCZURKO”. Nawet, jak wsadzam ręce pod kran, to przeskakuje mi iskra do strumienia wody.

Spać mi się chce.

JA DLA SZANOWNEJ PUBLICZNOŚCI WSZYSTKO!

Tylko co tu kurka twarzyczka wesołego pisać, JAK MI WSZYSTKO UŚWIERKŁO?

Nic się smiesznego nie dzieje… chyba…

No chyba, że np. to: jak wczoraj wychodziłam z pracy i oddawałam klucz na portierni, to za plecami usłyszałam takie JEBUDU! Oglądam się, a to kolega z wyższego piętra przypakował centralnie w szklane drzwi, bo normalnie to one nie są zamknięte, ale ponieważ jest ZAJEBISTY MRÓZ I WIEJE, to portierzy je zamknęli, w dodatku szyba była czysta… No ale nie wiem, czy to takie śmieszne, w końcu mógł się zabić, jak wychodziłam, to stał taki oszołomiony, może np. zapomniał kim jest albo wręcz PRZYPOMNIAŁ SOBIE i lata dzis od rana po mieście z karabinem jak Bourne i mści się na tych, którzy mu odebrali tożsamość.

No nie wiem… O, albo jak wsiadłam wczoraj do samochodu i skręciliśmy na takim jebitnym skrzyżowaniu, co zawsze zaciskam palce, żeby tramwaj w nas nie wjechał lub jakis świeży adept sztuki kierowniczej, i N. mówi ZADZWON DO RODZICÓW, a ja dochodze do wniosku ze CHYBA ZOSTAWIŁAM TELEFON NA BIURKU i mówie ZAWRACAAAJ! On zaciska szczęki, ale nic, zawraca, wróciliśmy na to upiorne skrzyżowanie, zawróciliśmy, jedziemy do mojej roboty, ja odsunęłam suwaczek w takiej jednej kieszoneczce w torebusi i… TADAM! Telefon się znalazł, więc mówie JEEEST JEST ZNALAZŁ SIEĘĘĘ już nie trzeba wracać… Aaaaaaahahahah! No nie zabił mnie, nawet nie poddusił. Musi co kocha.

No nic się wesołego nie dzieje, nic.
Siedzę w żarówiasto pomarańczowym polarze na Bardzo Ważnych Zebraniach. W dodatku ten polar ma taki golf na rzepa, i na tym golfie jest napis FUNKY GIRL. Trudno – autorytet się odbuduje, a dupa jak zmarznie, to przepadło.

Aaaaaaa! A słyszeliście wesołą nowinę, że NADCIĄGAJĄ NAJWIĘKSZE OD STU LAT OPADY ŚNIEGU?… Aaahahaha JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAC, naprawde. Od dziecka moim marzeniem było ZOSTAĆ UWIĘZIONYM W ŚNIEGU i zywić się do wiosny kotami sąsiada! Hurra, hurra!… Jego mać.

OD MA WIAM WSPÓŁ PRA CY

O święty Jacku z pierogami!
Ktoś tam na górze NAPRAWDE przesadza.

Apelowałam do moich rodziców, żeby pozwolili Melanii sikać w domu.

Oczywiście, rura nam zamarzła („Dobrze, że się wczoraj zdążyliśmy wykąpać, następny raz dopiero na wiosnę” – powitał mnie tymi słowy dziś rano małżonek).

W ogóle, wczoraj wpada do łazienki i wypada z niej z okrzykiem „CO TAM LEŻY NA SEDESIEEEEEEEEEEE!”

Więc wpadam i ja, zobaczyć co tam leży. A tam lezy moja puchata piżamka w paseczki, ze Snupim w złotej koronie – O RZECZYWIŚCIE! Jest o co robić awanturę.

Kazałam mu się CIESZYĆ, że ma taką żonę, ze max co może zastać we własnym domu na sedesie, to jej flanelowa pizamka. A nie, na przykład, dwumetrowy, wysmarowany oliwą Murzyn o pseudonimie scenicznym Long Silver Dong.

Nic mnie nie obchodzą te prognozy pogody. Nic a nic. Absolutnie. Naaaaananananana – NIC NIE SLYSZEEEEEEEE! Jutro ma być PLUS SZEŚĆ!!!!!!

TO JAKIES ZARTY SĄ!

Co to ma być?
To za oknem oraz to w prognozach pogody?
Ja wam dam MINUS DWADZIEŚCIA OSIEM, cholera jasna!

W domu Atol Bikini. Piec ma dobry humor już drugą dobę. Zaczynam się troche bać. Z tymi maniakami depresyjnymi to nigdy nic nie wiadomo. Niby wesoły, zadowolony, szczęśliwy, a nastepnego dnia pokroi sąsiadkę i zje.

Chciałam natomiast zadać pytanie zasadnicze w kwestii polskiego asfaltu.
Właśnie jest zima, więc asfalt ów na polskich drogach leżący (acz w nieprzesadnej ilości) się kruszy i robią się potworne dziury. Bo jest zima.
No ale jak jest lato, to ten asfalt się rozpuszcza, nie? Bo jest lato. I robią się koleiny.

Zadanie domowe: proszę znaleźć kraj na kuli ziemskiej, gdzie przez cały rok temperatura jest stała i oscyluje wokół 10 stopni Celsjusza.

To jest OGROMNIE trudne do przewidzenia, ze rozpiętość temperatur w naszym klimacie jest taka, jaka jest, prawda? No skąd ma o tym wiedzieć biedna gmina / powiat / inny skurwiel, co robi specyfikację techniczna, a nastepnie równie biedny, jeśli nie biedniejszy (skunks) WYKONAWCA. No skąd oni mogą wiedzieć, ze np. będzie 28 stopni ciepła, albo 10 zimna. Jakby cały czas było plus siedem, to nasze drogi byłyby równiuteńkie i śliczne jak stół bilardowy! WINNA JEST IDIOTYCZNA POGODA. Która źle się zachowuje. Wbrew intencjom szczerych, prostych ludzi, co wcale, ale to wcale nie wzięli łapówki NIGDY W ZYCIU za to, ze zamiast porządnej nawierzchni wylana została gówniana smoła bez podsypki i odebrana protokołem zaświadczającym, że spełnia parametry nawierzchni I klasy. I ZAPŁACONA z subwencji drogowej. Tak?

Dobra. Pańcia leci, bo ma kunferencje (na którą musi dojechać – BUUUUHAHAHA). Buźka.