WTOREK, DO URLOPU 20 DNI

– Zgadnij, CO ROBI TWÓJ OJCIEC przez caly dzien.

Wole nie zgadywac. I tak bym nie zgadla, bo…
– NOSI ROPUCHY.

Aha.
Bo piluje drzewo na zime do kominkow, które przyjechalo w wielkich kawałach, które trzeba pociac na male kawałki. Uwielbia to, bo a) pila spalinowa, b) hałas. Czyli jest W SWOIM ŻYWIOLE.

Ale. W drzewie, które chwilowo lezy bezladnie w wielkiej stercie, zalegly się ROPUCHY (dla młodzieży: takie duze, miękkie zaby, z wyglądu czarne, pryszczate). A mój tatus nie skrzywdzi w zyciu zadnego stworzenia (odkad jako dziecko strzelał do kawek i do kotow), wiec za każdym razem, jak się natyka na ropuche, to przerywa pilowanie i troskliwie odnosi ropuche w krzaczki. (N. tez raz niosl ropuche w krzaczki – na łopacie, a dym się zrobil, jak ropucha z tej lopaty ZESKOCZYLA i biedny N. nie wiedział, jak z nia zagadac, żeby z powrotem wlazła… zataczałam się ze smiechu, pol godziny ja namawial). Z tym, ze ropucha odniesiona w krzaczki WRACA, bo jednak bardziej jej się podoba drzewo. Wiec mój ojciec przerywa pilowanie i odnosi ropuche… I tak w kolko 🙂

I nosi te ropuchy jak dzien dlugi.

Deszcz pada, nes pa? Nie mam weny, nie mam nastroju, poleżałabym z ksiazka. Nawet ropuche bym ponosila. Jakos dzis nie ten.

I PO SLUBIE

Z tego Zebry slubu to najbardziej pamiętam nerwowa bieganine PRZED, kiedy to wydawalo mi się, ze NIE ZDAZE, NIE WYROBIE SIĘ i wyladuje zadyszana, z nie zapieta z tylu kiecka, jak Scarlett z Czterech wesel.

O dziwo, zdążyłam, mimo tego, ze N. musial KONIECZNIE, ale to KONIECZNIE WLASNIE W SOBOTE kupic sobie ŻYŁKĘ DO SPINNINGU i zmarnowal na to CALE 10 CENNYCH SOBOTNICH MINUT, a na dodatek pokazal mi z panem sklepowym OCHOTKĘ. Fenkju, była OBRZYDLIWA. Nie chce wiecej oglądać OCHOTEK już nigdy.

Pojechaliśmy do Zebry, zrobiłyśmy se OKO i jazda na Stare Miasto.
(Aha, oczywiście nie wzięliśmy prezentu, zostal u Zebry w mieszkaniu, przez cala ceremonie były podejrzenia, ze trzeba będzie pruc Fuge, jeśli go zezre).

Z calej ceremonii zaślubin zapamiętałam:
– kierownika USC, który nie zostal sfotografowany jak podpisuje AKT i okrutnie się o to obrazil;
– dwóch fotografow (w tej roli – gościnnie N. i Leonek), którzy zabrali młodej parze cala publiczność, kiedy to krążyli ze swoimi fleszami jak gepardy, klekali, wili się wzdłuż lamperii i generalnie odstawiali show alternatywny;
– stwierdzenie kierownika USC, ze od tej chwili panstwo mlodzi maja ROWNE PRAWA I OBOWIĄZKI, bardzo się to spodobalo N., który od tej chwili łaził za panem młodym i przypominal mu o tym co 5 minut. O tych ROWNYCH PRAWACH. Ciekawe, dlaczego.

Deszcz zachowal się bardzo uprzejmie i nie padal, i bardzo dobrze, bo Zebra obleciala dwukrotnie cale Stare Miasto, zamiatając je trenem kiecki. Za panna mloda gnal zdyszany orszak, klapiac wysokimi obcasami po bruku głośniej, niż dorożkarskie szkapy. Panna mloda była w swoim żywiole, dowodzila świeżo poslubionym małżonkiem z wprawa zony po 40 latach pozycia. Nasza rodzina zachowywala się jak zwykle OKROPNIE, kazala sobie pakowac na pamiątkę chlebek po zurku i kotlety dla Melanii, a na dodatek caly czas wszyscy pytali biedna Zebre „Ty, to jak ty się teraz nazywasz?…”.

Na zakończenie wieczoru Pan Mlody wniosl Pania Mloda przez prog i NA CALE SZCZESCIE nie poślizgnął się na kupie Fugi, która psina sprezentowala młodej parze na nowa droge zycia. Na szczescie, oczywiście.

A wczoraj zrobiliśmy sobie zaocznie poprawiny, o czym poinformowaliśmy mloda pare telefonem.

Oczywiście panna mloda wyglądała slicznie i zjawiskowo, a mi CALKIEM WYJATKOWO nie poszlo oczko w rajstopach.

JAK TO DOBRZE, ZE JUŻ PO WSZYSTKIM. Nie na moje to nerwy.

POLICZYC DO JEDENASTU I GLEBOKI ODDECH

Ziewam jak krokodyl, ale nie odważyłabym się napic kawy, bo chyba bym WYBUCHŁA. Zaparzyłam zatem zielona herbate i staram się zrównoważyć swoje I Chingi z Feng Szujami I NIE DE NER WO WAC SIĘ na rozmaitych DEKLI.

JUTRO ZEBRY SLUB, a ja nie mam rajstop i nie mam lakieru do paznokci, który by mi pasowal do kiecki, i nie mam pojecia, jak się uczesac. I nie mam torebki. I ma padac. I w ogole ZEBRA, MOŻE TY SIĘ JESZCZE ZASTANOWISZ, co?… Chociaż, JAK JĄ ZNAM, to ona już teraz nie odpuści, nie po tym, jak kupila sobie te NAPRAWDE LADNA sukienke (sorry, Maniek, ale TAKA PRAWDA).

(Jutro Zebry slub, a N. w Zakopanem. JEGO TAKIE TERMINY I ODLEGŁOŚCI NIE RUSZAJĄ.)

Cos mnie ROZNOSI WEWNĘTRZNIE.
Normalnie bym kogos SPONIEWIERAŁA FIZYCZNIE. Z dozą brutalności.

Może to dlatego, ze posłowie wrocili z urlopów.

FEEL BAD – ROZWINIECIE

Może za bardzo skrotowo potraktowałam temat.
Chodzi mi mianowicie o to, ze
(ze FACECI TO DEKLE, nie ma się co oszukiwac)

…ze…

Ze faceci maja we lbie taka klapke. I ona od czasu do czasu im OPADA z hukiem.

I może być najcudowniejszy, po nocach wyśniony, inteligentny, czuły, wrażliwy, może być mezczyzna twojego zycia, twoja druga polowka chleba. Nie rzutuje.

Od czasu do czasu TA KLAPKA MU WE ŁBIE OPADA. I kuniec. I konczy się logika, a zaczyna CZYSTY ZAKLAPKOWANY FACECIZM.

I, jak to powiadaja starzy gorale, „Jak na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima jest dysc, albo go nima”.

Nic dodac, nic ujac.

BARDZO VERY ŚRODA

Odnotowuje z kronikarskiego obowiązku, ze najlepiej nam ostatnio wychodza TEMATY STRATEGICZNO – MIĘDZYLUDZKIE.

Tymczasem przy moim kuchennym stole krystalizowac się zaczynaja plany urlopowe. Centralnie przy nakryciu N. lezy ATLAS SWIATA otwarty na PÓŁWYSPIE IBERYJSKIM, a ja mam za zadanie nauczyc się na pamiec calej litanii miejsc które odwiedzimy, w dodatku z pokazywaniem NA MAPIE i w odpowiedniej kolejności. Jest to dla mnie niejaką katorgą, gdyz zawsze geografia fizyczna była mi kulą u nogi. Na przyklad nie jestem w stanie pojac, dlaczego mape drogowa mam trzymac na kolanach północą do gory, niezależnie od tego, w KTÓRA STRONE JEDZIEMY, bez sensu! Przeciec jak jedziemy na południe, to powinna być POŁUDNIEM DO GORY… Aaaaaaaaaa zreszta, NIC JUŻ NIE WIEM. Z poprzedniego objazdu Hiszpanii zapamiętałam glownie kameleona na billboardach i drogowskaz do bardzo egzotycznej miejscowości „BANDAS SONORAS”. Po czym okazalo się, ze owe BANDAS SONORAS to nic innego, jak te biale linie na autostradzie, na które jak się najedzie oponą, to hałasują. Żeby kierowcy nie zasypiali i nie zjeżdżali na pobocze. Bardzo madry wynalazek, nawiasem mówiąc.

Aaaaaaaaaaaaaa, a u nas na korytarzu megainteligentnego, samowystarczalnego, supernowoczesnego budynku stoi WIADRO, plastikowe WIADRO PO FARBIE i woda do niego kapie z rur w suficie. A nie mówiłam – hodujemy w podwieszanych sufitach OBCYCH. Zawadzil ktorys zębem o rurę, no i kapie. Bardzo mnie to wiadro ten. Inspiruje.

O ZŁYCH KOBIETACH

Faktem jest, iż mezom i chlopom niewiernym pikasie odpadac powinny BEZ SZEMRANIA, i to – jak twierdzi Zebra – z takim CHLAST! O ziemie, jak ogony jaszczurkom, a nastepnie – odrastac Z WIELKIM BÓLEM i w MĘKACH. I POWOLI. Tak. Gdyby swiat był idealny, to wlasnie tak by się to odbywalo.

Jednakowoz, zgodnie z zasada symetrii, także i ta sytuacja ma swoja DRUGA STRONE MEDALU, z uwagi na fakt, iz do tanga trzeba dwojga. Potrzeba nam mianowicie ZŁEJ KOBIETY.

Nie wszystkie są ZŁE I SZKUDNE. Nie. Jest calkiem spora grupa pań po prostu młodych, głupich i zakochanych, najczęściej w wieku do lat 20, do których przyszedł ON z informacja, ze „moja zona mnie nie rozumie, od dwóch lat ze soba nie sypiamy, nie rozmawiamy, w dodatku ta suka przestala mi prasowac koszule… czuje, ze mamy ze soba wiele wspolnego”. I laska wierzy, bo facet ma na sobie niezbity dowod prawdziwości swych slow – mianowicie, pognieciona koszule. Przespi się z nim pare razy, dowie się, ze „Ty jestes taka mloda, piekna, dasz sobie rade, natomiast moja zona mnie potrzebuje / mamy chore dziecko, nie mogę od niej teraz odejść / tesciowa wlasnie umiera / zona ma teraz trudny okres, wlasnie umarl jej chomik”. No i dobra.

Kobiety naprawde potrafia być ZŁE. I PODŁE.

Na przykład: są baby, które nie tkna nawet kijem faceta, dopóki jest wolny. Ale niech no tylko sobie kogos znajdzie – natychmiast staje się obiektem pozadania i pani taka nie spocznie, dopóki nie przekona się empirycznie, CO TEZ TA DRUGA PANI W TYM PANU WIDZIAŁA. Taki efekt muchy: lezy padlina na spodeczku i muchy się nia nie interesuja, dopóki pierwsza mucha nie usiadzie.

Albo: są panie, które PERMANENTNIE potrzebuja SILNEGO MESKIEGO RAMIENIA. A najlepiej – KILKU naraz. Są „takie male” i bezradne, nawet, jeśli maja swoich facetow, to i tak są biednymi, zaniedbywanymi kruszynkami, dla których ON NIE MA CZASU, a ona przeciez potrzebuje przyjaciela… oczywiście przyjaciela MĘŻCZYZNY i najchętniej żeby był to mezczyzna koleżanki. SILNEJ koleżanki, która DA SOBIE PRZECIEZ RADE sama wieczorem w domu, kiedy to wlasny maz pociesza zaniedbana kruszynke w dyskotece i wyciera jej lzy bicepsem. POMAGA JEJ SIĘ POZBIERAC generalnie. W lokalu. A i po lokalu tez może jej pomoc np. położyć się do łóżeczka i nakryc koldereczką. I wrócić do domu, caly w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku i wymazany szminką.

Najgorsze jednak są kobiety, których filozofia zyciowa sprowadza się do: „ISC PRZEZ ZYCIE Z SZEROKO ROZSTAWIONYMI NOGAMI I LICZYC NA TO ZE OD CZASU DO CZASU COS MIEDZY TE NOGI WPADNIE”. I wpada, a jakze. Co prawda, panie takie maja pozniej dylematy w stylu: „Mowil, ze mnie kocha, POSZEDŁ ZE MNA DO LOZKA, a teraz nie chce się ze mna BYĆ? Albo się OZENIĆ?… I mieć pięciorga puchatych dzieciaczkow?… JAK TO JEST MOŻLIWE?…”.

Są tez baby, które po prostu swędzi… Nie potrafia mieć JEDNEGO FACETA, bo wydaje im się, ze bardzo wiele traca, bo na swiecie jest wiecej niż jeden mezczyzna, w dodatku jeszcze ci mężczyźni okazuja im swoje wzgledy… I jak tu się zdecydowac i być wierna TYLKO JEDNEMU?… No – zadanie ponad siły…

Wniosek: najlepiej się przekwalifikowac i zostac PANTOFELKIEM lub kolonią komórek. Z podzialu płciowego nic pozytywnego dla nikogo nie wynika.

Howgh.

RATUNKU

Mam takiego kaca, ze Hospody, pomiłuj.

Ledwo widze na oczy.

Wiec tak: kiecka JEST. W sumie to nawet się nie nachodziłyśmy zbytnio. Właściwie, był to zakup drugiej przymierzonej kiecki, przy czym pierwsza przymierzona kiecka była na mnie siedem razy za duza. BARDZO udane zakupy uczciłyśmy wizyta w sklepie z bielizna, gdzie zrobiłyśmy straszliwy raban w przymierzalni, radosnie przerzucając się stosami biustonoszy z chlupoczącym w srodku silikonem. Strasznie ciezki ten silikon, nawiasem mówiąc, nie dziwie się, ze co drugiej pani po powiekszeniu te cycki zjeżdżają w okolice pasa.

No wiec mam kiecke i kaca, straszliwego, marze o tym żeby się POŁOŻYĆ i cichutko przespac i poczytac sobie ksiazeczke o mordercy – pedofilu…

Widze, ze temat odpadających niewiernym mężczyznom pikasiów szczególnie przypadl Państwu do gustu… i bardzo dobrze, i jeszcze do tematu powrócimy, ale blagam nie dzis, dzis chce się tylko napic zimnej pepsi i umrzec cichutko w kaciku za kare za moja głupotę…

DOL PORANNY

Z jednej strony policzyłam sobie, ile to jeszcze do emerytury i się ZAŁAMAŁAM.

Z drugiej strony, mimo, ze tyle jeszcze do emerytury, to jestem już STRASZNIE STARA i niedługo mi wszystko obwisnie i będzie się za mną WLOKŁO, a zycie jako takie generalnie nie ma sensu, a w książkach, które się niezle zapowiadaja, zawsze ktoras fajna dziewczyna pojdzie do lozka z OSTATNIM IDIOTĄ I KRETYNEM.

W dodatku nie wiem, co z tym mezem Emmy Thompson z „Love Actually”, bo N. twierdzi, ze on bzyknął te fladre – sekretarke. Taki jest meski punkt widzenia.

Nam, kobietom, pozostaje tylko liczenie lat do emerytury i nadzieja, ze wszystkim niewiernym mezom i facetom sczezną, zzielenieja i odpadna ich pikasie.

CO MOZNA ZNALEZC POD DRZWIAMI

Przyroda wokół mnie zapadła na jakas GIGANTOMANIĘ. Wczoraj wracamy do domu – dzien jak co dzien, zloty medal, brazowy medal, N. zgubil telefon, kaze mi szukac pod fotelem w samochodzie, szukam, nie ma, wysiadam, otwieram drzwi, a tam… PRZED DRZWIAMI… siedzi…

SIEDZI ŚLIMAK, taki bez skorupy, taki, jakie Soso przejeżdżała rowerem żeby zdobyc jak najwięcej punktow… SIEDZI PRZED MOIMI DRZWIAMI i ma PÓŁ METRA WZROSTU, a gruby jest jak moje przedramię!

INWAZJA Z KOSMOSU!… – doszlam do wniosku, a drzwi postanowiłam na wszelki wypadek ZABARYKADOWAC. Chrząszcze wielkości KOTÓW, pajaki wielkości kurczakow, a teraz na dodatek jeszcze ŚLIMAK, wyglądający tak, jakby przed chwila wpierniczył sporego jamnika! Może gdzies w okolicy ktos ma w szopie reaktor atomowy (jak Hogbenowie) i cos mu wycieka i dlatego te zwierzaki jakies takie DUZE się szwendają?

Chociaż, wlasnie mi przyszlo do glowy, ze to może wcale nie był ślimak, tylko MŁODY BOA DUSICIEL, po prostu. Przyszedł sobie odpocząć po kolacji, bo słyszał, ze tu dobrze traktuja zwierzęta, co najwyżej pakuja do sloika i odnosza kawalek dalej.

Może szukal noclegu, a ja go tak… Samego… Na deszczu…
Tym bardziej, jeśli jednak BYŁ kosmitą – no PIEKNIE się zachowalam! Co oni teraz sobie o nas pomyślą?…