A dziś dla odmiany spałam (SPAŁAM?) na samym brzegu łóżka wąskim jak kurza grzęda, bo tyle miejsca mi zostawiły kochane włochate dziewczynki. Przy czym gdyby któraś się przez sen rozkosznie przeciągnęła i wyprostowała łapki, to bym spadła na pysk (a raczej na parkiet, raczej twardy). Na dodatek w nocy chyba był najazd UFO i pobieranie próbek ziemskiej flory i fauny (albo ochotnicze służby terytorialne grały w podchody i zabłądziły srodze), bo okoliczne psy darły się jak opętane, więc gdybym miała więcej łóżka do dyspozycji, to też bym nie spała. No to skończyłam sobie „Koniec śmierci” – ta trylogia najlepsze SF jakie miałam w ręku od baaaardzo dawna i każdy tom trzyma poziom. Zakończenie troszkę, odrobinkę mi przypomina „Limes Inferior”, ale może to z niewyspania.
Natomiast wyspana czy nie, muszę coś zrobić z domowym systemem przechowywania akt, czyli moim pudełkiem na papiery. Kiedyś miałam do tego celu wazon, taki wielki, ceramiczny, z Bolesławca, do którego wrzucałam zapłacone rachunki. Ale ponieważ było to niepoważne, przełożyłam je do pudełka i tak to działa od 10 lat i się sprawdza (może dlatego się sprawdza, że nigdy nie musiałam żadnego rachunku ODNALEŹĆ, ale to już inna sprawa). W każdym razie, pudełko się od jakiegoś czasu zaczyna wybrzuszać jak puszka ze szwedzkim zgniłym śledziem i mam plan, żeby wyjąć i wyrzucić przynajmniej część papierów od spodu, no bo komu jest potrzebna informacja o naszym zużyciu wody w 2011 roku w czerwcu? Z drugiej strony, znając złośliwość rzeczy martwych oraz naszego obecnego rządu (jak najbardziej żywego), nie mam żadnej pewności, że tydzień po tym jak je wyrzucę nie wpadnie do mnie o 5 rano brygada antyterrorystyczna, nie rzuci mnie na podłogę i stojąc mi buciorami na kości gnykowej nie zażąda rachunku za telefon z marca 2004, bo obecnie w naszym kraju takie sytuacje mają dość wysoki poziom prawdopodobieństwa.
No więc sama nie wiem.
Za to bardzo mnie zbudowała historia flaminga, który w 2005 roku uciekł z ZOO w Kansas i zupełnie niedawno odnalazł się w Teksasie – cały, zdrowy i zadowolony z siebie. Szkoda, że nie okazało się że w międzyczasie kandydował do Kongresu i wygrał albo wszedł do rady nadzorczej Wallmartu, bo w Ameryce przecież wszystko jest możliwe.
To prawda, że od jutra znowu zimno? DO DUPY TO LATO.