Styczeń dokopuje wszystkim – na przykład, w biurze ciągle wyskakuje mi komunikat „Your printer needs attention”. I co – mam jej założyć konto na Instagramie, zabrać na brunch z prosecco, zamówić wizytę ze stylistą w butiku Jemioła? Bo nie wiem, czego się ode mnie oczekuje. Sama ledwo ciągnę, a tu jeszcze niedopieszczona drukarka.
No więc położyłam się na podłodze z tym ręcznikiem, no bo co jak co, ale LEŻENIE NA PODŁODZE ciągle jeszcze jest w moim zasięgu. Co, ja nie poleżę, ja, mistrz świata w leżeniu? Pfff. O panie święty! Nie wiedziałam, że to tak człowieka napina i wygina, aż gnaty trzeszczą! Ledwo mogłam oddychać. Nie wiem, czy wytrzymałam pięć minut. To jest jakiś podstęp. W życiu bym nie pomyślała, że leżenie może tak człowieka sponiewierać.
Natomiast N. mnie ostatnio raczył nowościami związanymi z hiszpańską gastronomią i po pierwsze, wycofują niebieskie wino, bo odkryli że coś tam w jego składzie szkodzi. Oczywiście – jak już się go napiłam i mogę być skażona! Chyba powinnam wystąpić do rządu Hiszpanii o odszkodowanie (najlepiej w postaci niedużego mieszkanka gdzieś na wybrzeżu, nawet nie na stałe – jakieś sześć miesięcy w roku całkowicie by mi wystarczyło).
Po drugie – jeden hiszpański kucharz oznajmił, że najlepszym daniem świata są korzonki pora w tempurze. Ta broda, którą się normalnie odcina i wyrzuca – on apeluje, żeby nie wyrzucać, bo to rarytas. Hm. Lubię pory, lubię warzywa w tempurze, ale naprawdę nic lepszego nie ma na CAŁYM ŚWIECIE? Chociaż tak między nami mówiąc, o wiele chętniej zjadłabym chrupiące korzonki pora, niż pianki molekularne albo MOMENT z lawendą u Amaro.
A w ogóle to nic mi się nie chce i najchętniej bym się położyła. Ale bez ręcznika. Cholerna bura szmata za oknem.
Nowa “Arystokratka…” nudna. Ani razu sie nie rozesmialam. Ale twardo czytam dalej, jestem dopiero w polowie, kto wie 😉
Nie dobijaj mnie. Jeśli “Arystokratka” już nie śmieszy, to nie wiem, kto śmieszy.
Na 144 stronie roześmialam się na głos. Czyta się lekko i przyjemnie jak zawsze. Tak czy inaczej, kupiłabym jeszcze raz 😀
Jeśli chodzi o „burą szmatę za oknem”, to zdecydowanie wyłamuję się ze schematu i witam ją z obłąkaną radością. Od zawsze moją ulubioną porą roku była wiosna, z wiekiem coraz mniej mam cierpliwości do śniegu i mrozu, a odkąd w zeszłym roku okazało się, że zima jest dla mnie zwyczajnie szkodliwa, to już oficjalnie się nie lubimy. Za to wszelkie przejawy wiosnopodobne, nawet najbardziej bure, budzą we mnie euforię. Jak stwierdziła moja Żona, „żurawie się nie mylą”, a te wrzeszczą już istnie wiosennie.
Ale jak trzeszczy, to się chyba nastawia? Znaczy dobrze jak trzeszczy?
Poproszę o link do tego ręcznika, bo zgubiłam wątek, a tez chętnie bym sobie ucho odetkała.
Bardzo proszę:
http://mamadu.pl/133469,mezczyzna-wklada-recznik-pod-plecy-5-minut-takiego-lezenia-daje-efekt-o-ktorym-marza-miliony
Radzę zwinąć jak najcieńszy ręcznik, przynajmniej na początku.
A dobre chociaż to wino niebieskie?
Delikatne, owocowe, jak ktoś jest wielbicielem białych o owocowym aromacie – to mu będzie bardzo smakowało.
Ja wolę cięższe czerwone albo różowe, ale jeden niebieskiego kieliszek na orzeźwienie w upalny dzień był w porządalu.
Takie horrory opisujecie…
Aż się boję położyć, jeszcze mi co zatrzeszczy.
I odpadnie…
Ej no, mi też trzeszczało przy leżeniu z ręcznikiem. Czy to znak, że jestem zupełnie stara ????
Tak, właśnie tak.
………………….. piiii……………….
cZuję, że wygasam.
O weź, mnie się ciągle wyświetla (przed oczami, na tym czerwonym tle z wirującymi kołami) jakiś ostrzegawczy napis, przypuszczam jednak, że to jest błaganie o nieco mniej “attention” ze strony świata i zamieszkującej go ludzkości.
Też się przymierzam do tego ręcznika…
Nic mi nie trzeszczało, ale uszy mi się odetkały 😀
I zapomniałam napisać, że nie wiem, ile leżałam, bo nastawiłam minutnik w komórce i nie wcisnęłam “start”. A w radiowej jedynce mówili o premierach filmowych, więc mi tak trochę zleciało (zasłuchałam się).
Rany, ja mam zatkane uszy, dziś kładę się z ręcznikiem!