Moja Mama skończyła porządne studia – matematykę; nie jakieś fiu bździu esgieha, tylko prawdziwe, solidne wykształcenie. I przez długie lata pracowała w instytucie naukowym.
Najpierw siedzieli na Zielnej, w budynku Pasty. Z siódmego piętra Pasty był świetny widok na Hoffland i zawsze było wiadomo, kiedy coś rzucili. Krzywdy nie miałam. Później się przenieśli do Pałacu Staszica – też całkiem całkiem, bo na górze w bufecie były świetne ruskie pierogi.
I kiedyś mi opowiedziała, jak któryś szanowny pan profesor się spóźnił na jakąś nasiadówkę – czy to było seminarium, czy jakaś rada, czy zebranie, nie pamiętam. W każdym razie – spóźnił się i prowadzący zebranie go groźnie zapytał, dlaczego. Na co pan profesor odpowiedział:
– Bo mi dupa pękła w poprzek i za głośno kłapała, jak szybko szedłem.
Od razu widać, że to instytut naukowy był, a nie jakaś byle korporacja czy inna administracja.
Od tamtej pory marzę, marzę o tym, żeby mieć okazję do wykorzystania tak pięknego usprawiedliwienia. Niestety, mam taki wbudowany feler, że nigdy się nie spóźniam, psia trąba. Ale nie tracę nadziei, bo nadzieję zawsze trzeba mieć.
A dziś rano, kiedy prasowałam mężowską koszulę, to w Trójce powiedzieli, że od północy idzie huragan, w Skandynawii już nieźle narozrabiał. I wydało się, czemuż to taka podkur… wróć… poddenerwowana chodzę od kilku dni – BO IDZIE HALNY! W dodatku z całkiem innej strony, dla zmylenia przeciwnika. Od morza. Biedne łabędzie!… Ale czuję go. Strzelam iskrami i dzwoni mi w uszach (“Kill! Kill! Kill!”).
A pozostając jeszcze przez minutkę w temacie zabawek, to czy klocki Lego to też satanizm? A filmy Disneya? I które – wszystkie, czy tylko te po połączeniu z Pixarem?
I co to do cholery są MINIONKI???
Też często się spóźniam więc usprawiedliwienie kapitalne:D
Już dawno tak nie klęłam, jak ostatnio, kiedy układałam dwulatkowi lego Wielką Remizę . O k! Jeśli to jest dla dwulatka, to ja jestem roczniakiem. Za Chiny dwulatek tego nie złoży! Bez instrukcji nie da rady. Na dodatek klocki słabo się siebie trzymają. Może to podróba? kupiłam je na największym bazarze internetowym.
Inna sprawa, ze ja lego nie miałam, więc może brak wprawy.
Na gwiazdkę kupiłam lego warzywniak, może tym razem będzie łatwiej.
klocki lego są wspaniałe, nawet jak człek duży to technicsem można się pobawić szczególnie z bratankiem 🙂 a halny przykry jest i trudny do zniesienia, sporo strat na mieście widziałem 🙁
czy Lego to nie wiem, ale Gormity jak najbardziej. Przez nie szatan ma otwarty dostep do dzieci, taki kanal. Tak mówi ten ksiundz od Hello Kitty.
Oczywiście, że Lego to dzieło szatana, nadepnij na to bosą stopą!…
Ale uwielbiamy je 🙂
Tak się zastanawiam czy to już jest choroba czy dopiero drobna antypatia…wszędzie widzę żółtego stwora, nawet minionki rozrabiają przywołują go w pamięci choć nie namawiają do niedługoterminowej umowy za 29zł w znanej wszystkim sieci. Być może jest to powiązane z kilkoma godzinami na infolinii jakie musiałem spędzić czekając na połączenie z konsultantem przy przenoszeniu numeru i tutaj nawet oglądając w międzyczasie minionki najadłbym się nerwicy… bo czym są spóźnienia w porównaniu do 30 min oczekiwania z jednym komunikatem w słuchawce – “wszyscy konsultanci są zajęci”.
Jeśli rodzice wrażliwi emocjonalnie, Minionki odradzam, bo jak dla mnie to kretynizm rzadkiej wody.
Lego chyba satanizmem nie jest. A Disney to tylko klasyczny. Inne często wioną jak wyżej.
taki nowy szczep pneumokoków
Ja za to często się spóźniam, więc hasło chętnie wykorzystam:)
eeee , nieprawda, minionki to są czeskie wafelki!
http://youtu.be/y6GsABcaeDY
Minionki są w dechę, dzieci je lubią (w drugiej części to minionki-demonki, więc nie wiem czy nie na cenzurowanym. Ale tylko przez chwilę) Czyli: “Jak ukraść księżyc” i “Jak ukraść księżyc2 – minionki rozrabiają”. Główny bohater jest geniuszem zła – coś dla Ciebie- i chodzi do banku zła po kredyt na robienie zła 😉
Jestem na takim etapie, że z ŻADNEJ bajki nikt mnie nie zagnie. Wszystkie znam.
w oryginale «despicable me».
Awww, są urocze! Lubią banany, może mają awitaminozę?