Dziś w nocy się obudziłam z głazem narzutowym pod żebrami (tajski makaron z chrupiącym kurczakiem, box nr 5 Asia Hung). I przypomniała mi się opowieść koleżanki łuczniczki, którą nas uraczyła na wakacjach.
O grotołazie. Chodził sobie po jaskiniach, chodził, w końcu trafił na jakąś z bardzo wąskim przesmykiem. Wlazł w ten poziomy przesmyk i się zaklinował. Jak już się porządnie zaklinował, to doszedł do wniosku, że nic z tego nie będzie, do przodu nie da rady, więc zaczęli go koledzy wyciągać. Tylko że okazało się, że nie da się go wyciągnąć, bo całkiem się zahaczył żebrami. W dodatku mu spuchła czy tam pękła wątroba przy okazji. Więc już sobie został w tym przesmyku – umarł i tak tkwi.
Jak się najbardziej boję zimna, zwłaszcza zimnej wody (czytam o Titanicu i drętwieję, o Przełęczy Diatłowa i zgrzytam zębami), to mi się ten grotołaz przypomina od czasu do czasu i też mi dość słabo. Ludzie to mają pomysły, jak nie himalaista, to grotołaz, jakby mało było barów w Hiszpanii.
Brrr, ohyzda.
A swoją drogą – okropne to starzenie się; wino człowiekowi nie wchodzi, ostre żarcie nie wchodzi… Jak jeszcze się okaże, że kląć nie mogę, to nie wiem, co będzie.
Co wy tam wiecie… Chodzenie po jaskiniach jest super!! A jak popycha wskaźnik na wadze (w dół, oczywiście)!
też tak miałam. w sensie wina i żarcia. i jeszcze objawy zawału i drętwienie palcy. okazało się, że tadam! mam przepuklinę rozworu przełykowego. równie urocza nazwa, jak i przypadłość. uleczalna jeno chirurgicznie bądź do końca życia na lekach. zanim wrzucisz w wiki, podpowiem, że objawia się następująo: część żołądka wchodzi do przełyku lub bezpośrednio do klatki piersiowej. doznania: nieziemskie. i nic nie wolno, co usiłuję skutecznie obejść, racząc się nolpanzą:)
Aaaa!… Nawet mi nie mów takich rzeczy!…
Ale ja mam takie akcje ostatnio tylko po fastfudach; jak się najadłam kopytek z buraczkami (zeżarłam tyle, że nie mogłam się ruszyć, a N. nie mógł uwierzyć, że TYLE mi się zmieściło), to nic mi nie było.
Z ciekawostek – jakiś czas temu znany wszystkim i lubiany koncern MC donald próbował udowodnić że można u nich jeść przez cały miesiąc wszystkie posiłki i… wszystko jest w porządku. Podobno nawet tester przeżył i nie przytył.. ciekawe ile w tym prawdy jak mnie po pierwszym posiłku w żołądku skręca…
🙂 Ynk, przypomniałaś mi…
Raz w Hiszpanii widzieliśmy, jak przed barem w małym miasteczku zatrzymał się karawan i jeszcze jeden samochód. Wyszło z nich kilku eleganckich panów w garniturach i poszli do baru na parę szklaneczek, po czym wsiedli do karawanu i pojechali dalej.
Do dziś się zastanawiamy, czy wzięli coś na wynos dla biedaczka – kolegi z tyłu karawanu…
W takim barze w Hiszpani to dopiero się można zaklinować.
ale właśnie śmierć przez zamarznięcie jest podobno wyjątkowo przyjemna- najpierw pojawiają się halucynacje, a pod sam koniec ma się wrażenie ogarniającego ciepła, ulgi i szczęścia
także ten..
Zawsze można kląć. Nawet jak mówić nie można, to można jak Hawking klikać czubkiem palca i emitować w świat soczyste słowiańskie frazy.
Barbarello, lepszy od mietki jest ostropest plamisty. Mozna sobie zrobic dluzsza kuracje oczyszczajaca watrobe – albo zazywac jednorazowo przy ciezkich posilkach .Ja tak mialam , ze nawet po zjedzeniu glupich plackow ziemniaczanych zle sie czulam. Dziwne w moim przypadku bylo to, ze pani doktor zrobila mi szczegolowe badania , rowniez watroby , i wyszly w normie.Zrobilam wiec sobie kuracje ostropestem, i jest ok ( coz warte jest zycie bez plackow ziemniaczanych 😀 ) . pozdrawiam
Ja bez żalu zastępuję je kawiorem, krewetami, śledzikiem…. mlask! 😉
…a co mi pozostaje, jak ja z morskich stworzen jadam tylko ryby?cala reszta mi po prostu nie smakuje, nie moge sie przekonac 😀 tak ze ewentualnie ten sledzik….