SILLY RABBIT. TRICKS ARE FOR KIDS.

Żeby mi wszystko w życiu tak wychodziło, jak pędzlaki!…

Umiem wyhodowac pędzlaka na dowolnym podłożu. Spaghetti, pieczywo tostowe, twarożek – do wyboru, do koloru. Wystarczy, że postawię cos na chwile w kątku, odwrócę się plecami, chrząknę – i wua la! Natychmiast pokrywa się przepięknym, delikatnym kożuszkiem w kolorze szmaragdowym, szafranowym albo bielutkim i delikatnym, jak moje buty Emu od środka.

Taką mam tajemnicza MOC.

Na przykład, dwa dni temu wyhodowałam na tzatzikach TAKI OKAZ, że zastanawialiśmy się z N., czy by nie zadzwonić do Szwajcarii, bo wyglądał mega profesjonalnie. Wyglądał na taki szczep, co to poradzi sobie z AIDS i ebola i kto wie, czy nie SARS (chociaż SARS leczy się, z tego co pamiętam z South Parku, rosołem, aspiryna i Sprite). Z DRUGIEJ JEDNAK STRONY, jeśli by się okazało, że faktycznie szczep jest magiczny i wyprodukowałam nowy antybiotyk i laboratoria Roche zażycza sobie, żebym im tego dostarczała DWIE TONY DZIENNIE, to przepraszam, ale ja już nie wyrobię. Już i tak na nic nie mam czasu. Tak, ze po prostu go wywaliłam. TRUDNO. Być może ludzkośc straciła jedyną w swoim rodzaju szansę… troche mnie to nie rusza.

Śniło mi się, że byliśmy z N. w chińskiej restauracji i on robił straszna awanturę.

O WIELKIM ZAWODZIE

Spoko. Nie wywaliło mi chomika, ósemka się uspokoiła, w związku z powyższym wróciłam z delegacji w ramiona małzonka… jakby to powiedzieć… Lub może lepiej oddajmy głos jemu:

– SPÓJRZ NA SIEBIE! JAK TY WYGLĄDASZ – JESTEŚ BLADA I PRZEPITA.

(co nie było prawdą, a blada jestem, bo taka moja uroda).

Niemniej jednak, w sobotę ugotowałam mu przepyszny obiad I ZROBIŁAM TO Z MIŁOŚCI – NIE BYŁA TO ŻADNA KARA. I możecie mi wbijac pod paznokcie rozżarzone spinacze do papieru, a ja nie zmienie zeznań w tej sprawie.

NASTĘPNIE osunęłam się wewnętrznie, kiedy Donald Tusk powiedział w Trójce, iż kocha się w Joannie Brodzik.

W JOANNIE BRODZIK!!!!!!!!!!!

Wiecie, że naprawdę. Naprawdę dawno nic mnie tak nie ubodło.
Myślałam, ze ma troche bardziej wyrafinowany gust.
Gdyby powiedział, że kocha się w Scarlett Johansson. Albo Nicole Kidman.
A on – że w Brodzik.

Naprawde boli mnie to. Chyba ogłoszę wakat na pierwsze miejsce w rankingu na najseksowniejszych polityków. A wydawało się, że nic nie może zaszkodzic pozycji Donalda.

A JEDNAK.

Mowie wam. Taka jestem rozbita.

O ÓSEMCE C.D.

Bardzo serdecznie wszystkim dziekuje za ciepłe słowa wsparcia i otuchy, w szczególności te, w których opisujecie zabiegi chirurgiczne przy uzyciu dłuta, trepana i młota pneumatycznego. Zwłaszcza chce podziękować Zebrze, która zadzwoniła i pocieszyła mnie, że jeśli NATYCHMIAST nie pojde do lekarza amputować zęba, oka i połowy czaszki, to umre niechybnie.

(Znamy tych lekarzy, znamy!… Idziesz z zebem, a jutro twoje nerki, trzustka i rogówka leżą w supermarketach w Nowym Meksyku).

Tak, że ból trzymam na krótkiej smyczy panadolu rapid (ACZKOLWIEK HANIA opowiedziala mi PRZEPIĘKNA historię o mężczyźnie, który UMARŁ od panadolu, gdyż bolała go noga – pocieszam się, że u mnie to nie noga, tylko mięśnie szczęk). Jem tylko to, co płaskie lub da się wypić, a moja twarz wygląda jak te dwie teatralne maski antyczne naraz: do połowy jest śmieszna, a od połowy smutna. Jest zajebiście.

Jak mi nie przejdzie za jakieś 3 – 4 dni, to sprzedajcie mnie do Bakutilu.

Ha! Jakieś 2 tygodnie temu okazało się, że jestem ZIMNĄ SUKĄ, a teraz dodatkowo jestem zimną suką ze szczękościskiem. Jak to nigdy nie wiadomo, co człowieka czeka w życiu tuż za rogiem.

W dodatku wyjeżdżam na konferencję i proszę trzymac kciuki, żeby mi nie wywaliło chomika na pół pyska, bo kobieta z chomikiem wygląda niepoważnie.

O ZEBIE I ODZIEZY WIERZCHNIEJ

Donald chyba oszalał, jak zona pana Rochestera.
Rozwiesił po miescie plakat z hasłem RAZEM, na którym jest CAŁKIEM SAM.

Narzekałam na nudę?
NO TO MAM.
Ósemka mi rośnie.

W związku z czym:
– nie mogę się smiać
– nie mogę nic jeść
– mam szekoscisk i nie mogę otworzyć pyska

BARDZO SMIESZNE. Zęby mądrości w moim wieku! To już lekka przesada, uważam (chociaż N. się cieszy! Mówi „NO NARESZCIE” – ciekawe, o co może mu chodzić). W dodatku boli mnie gardło. HALO? Zęby w gardle? U ssaków?

W związku z powyższym kupiłam sobie czarny sweter potwornie gryzący oraz koszulkę z napisem „Are you looking for an intelligent man? Sorry, it’s just a dream”, chociaż to jest oczywiście daleko idące uogólnienie.

O MASZ CI LOS

Znowu przegraliśmy w nogę, tak? Z potentatem piłki noznej, czyli Finlandią.

Moim zdaniem, racje ma kolega Obły. Po prostu, nasi piłkarze sa bardzo przesądni i wierzą, że:
– jeśli którys dotknie noga piłki, to strzeli go smrodliwy piorun,
– a jeśli którys NIE DAJ BÓG strzeli bramke, to NATYCHMIAST pożre go WIELKI TRAWIASTY POTWÓR.

Bo to ich gadanie o przemianie duchowej, reinkarnacji, zrozumieniu błędów i woli walki po każdym meczu, w którym mega dostali w dupę, to było smieszne, ale tylko pierwsze 300 razy, a teraz już nie.

Spędziłam wspaniały weekend polegający na TOTALNYM NIERÓBSTWIE i masakrycznym obijaniu się. Przez cała niedzielę nawet nie zdjęłam piżamy (szarej, włochatej i z króliczkiem – ukochany model mojego męża), za to obejrzałam sobie 973462 komedii romantycznych, ZAKAZANYCH ABSOLUTNIE w normalnych warunkach, kiedy N. jest w domu.

A nie było go, bo łowił ryby i pił wódke z mężem Sosko.

A poza tym co. Nuda, nuda, proszę państwa – nuda, jak w polskim filmie. Nic się nie dzieje.

PS. O nie! Umarł Steve od krokodyli!… Nie zgadzam się!…

O ŁAGODNYCH KOSMITACH I OPĘTANIU

Nie no, CO WY. OCZYWIŚCIE, że nigdy w zyciu nie byłam w takiej sytuacji, a temat był całkowicie, ale to CAŁ KO WI CIE wymyslony, sytuacja hipotetyczna i nigdy nie miała miejsca ni nie przytrafiła się zadnej ze znanych mi osób. TAK PO PROSTU byłam akademicko ciekawa. HI PO TE TY CZNIE. Absolutnie hipotetycznie.

Natomiast z tematów mało hipotetycznych, a bardzo realistycznych, to N. opętały GRZYBY.
Co wyjdzie z domu – nieważne, czy na cały dzień do Elbląga, czy na pięc minut na podwórko – to wraca z WIELKIM WOREM GRZYBÓW. Nie może przejść spokojnie obok handlarza grzybami, w dodatku zupełnie nie można się z nim porozumieć, kiedy stoi blisko grzybów – oczy ma puste i szkliste i widzi tylko grzyby. GRZYYYYYYYYBYYYYYYYY…

Lubie grzyby, nie przeczę.
JEŚC.
Lubię je jeść.

Lubię je też jako gatunek, bo sa takie zagadkowe – nie wiadomo, czy to zwierzę, czy roślina, a właściwie ani jedno, ani drugie, wiec pewnie przybysze z Kosmosu (a ja lubię przybyszy z Kosmosu – za wyjątkiem tych, z których cieknie kwas). W dodatku – niektóre sa trujące, a niektóre nie, i do końca nie wiedomo, które sa jakie (na przykład, jak byłam mała, to olszówki były jadalne i zjadłam ich wielkie mnóstwo, po czym okazało się, że sa trujące).

Czyli ogólnie rzecz biorąc, mam do grzybów wiele sympatii, pod warunkiem jednakowoż, gdy są a) w atlasie, b) w słoiku, w pierogach lub na talerzu.

Na tych przejawach jednakowoż moja sympatia do grzybów się kończy.

NIE LUBIE GRZYBÓW ZBIERAC, bo po prostu ich nie widzę. Grzybobranie dla osoby z wadą wzroku kończy się potworna frustracją. Nie lubie grzybów czyścic i obierać, bo to nudne, w dodatku można trafic na robaka (fleeeeeeee). Nie lubie grzybów przyrządzać, bo nie mam do tego serca ani zdolności, i wole zostawić to osobom lepiej wykwalifikowanym.

W związku z powyższym grzyby ląduja u babci (która jeszcze ze 3 worki grzybów i się nas wyrzeknie), która pakuje je do słoiczków, a co większe kapcie każe nam suszyć w piekarniku.

I oto jak wygląda moje zycie od ładnych paru dni: opętany przez grzyby mąż (przybysze z Kosmosu, przypominam, MOŻE JEDNAK NIE TACY NIEWINNI jak by się zdawało), szumiacy piekarnik i zapach grzybów w całym mieszkaniu. I wydłużający się rządek słoików z zamarynowanymi kosmitami.

I trzy koty w rządku na ścieżce przed drzwiami, kołyszące się łagodnie jak wodorosty.