Jak okropnie wczoraj zmarzłam na pogrzebie
(oczywiście, że na pogrzebie, bo przecież zaczął się grudzień, a jak grudzień, to pogrzeb – od ładnych kilku lat taka świecka tradycja w mojej rodzinie – i ja mam lubić koniec roku! Albo przed świętami, albo po jakiś dramat!)
… najpierw w kościele – przez godzinę kostniałam i zastanawiałam się, jaki to ma cel duchowy – przemrozić wiernych. Zziębnięty wierny szybciej dostąpi zbawienia?… Bo chyba nie chodzi o to, że ksiądz, który zainkasował tysiąc czterysta złotych za mszę za zmarłego (to znaczy, tysiąc czterysta to ja płaciłam ładnych parę lat temu, może teraz jest więcej), nie raczy uruchomić ogrzewania kiedy na zewnątrz minus osiem, prawda? I ogrzewa sobie kościół parafianami. Na cmentarzu miałam już zmarznięte WSZYSTKO i rozbolały mnie z zimna kolana. Telepie mnie do dziś i mam DOSYĆ – grudnia, naszego klimatu, wszystkiego. Herbaty poszło wczoraj wiadro, a i tak się nie ugrzałam, dopóki nie wrócił N. i nie napalił w kominku. Prawie do tego kominka wlazłam.
Czytam “Gniew” Miłoszewskiego – Hanka mi podrzuciła, jak zaczęłam jęczeć o lekturę – i bardzo mi się podoba. Naprawdę bardzo. Odpowiednie stężenie makabry i klimat taki, jak lubię – aż pomyślałam, że dawno nie byliśmy w Olsztynie, a Stawigudę mój mąż zna lepiej, niż wnętrze swojej szafy z koszulami (bo od wnętrz szaf jestem w tym domu JA).
Tak więc zima się jeszcze nie zaczęła, a ja już mam jej POTONT (ale żeby z zimna tak bolały kolana, to pierwszy raz w życiu miałam coś takiego).
Bo jak na pogrzebie zimno, to wszyscy równo maja sino-cerwone nosy i nie wiadomo, czy ciotka Ziutka to wystarczająco się wzruszyła, a wujek Anzelm kolorki ma od procentów, więc mniej powodów do konfliktów w rodzinie.
A tu coś na odtrutkę od zalewu dekoracji świątecznych, co to ich Barbarella nie trawi:
http://demotywatory.pl/4425144/Maly-pomysl-na-to-jak-wprowadzic-swiateczna-atmosfere
Co do zimnicy w kościele znajomy mi ksiądz kiedyś zeznał w wielkiej tajemnicy, że robi tak specjalnie bo inaczej wszystkie babcie spędzałyby tam cały wolny czas. A tak zmarzną i pójdą do domu :))))
A ja mam teorię względem tej kościelnej piździcy. Może to z uwagi na dobro zmarłego, żeby się nie spocił? 😉
U mnie Gniew czeka na swoją kolej, płakac mi się już chce, bo rozgrzebane Sanato, które wypatrzyłam u Ciebie na blogu też czeka na swoją kolej od kilkunastu tygodni! Albo kilku, sama nie wiem.
Teraz czytam Jedwabnika, bo Wołanie kukułki nawet mi się podobało. Jedwabnika nawet lepiej mi się czyta.
“Gniew” bardzo , bardzo godny polecenia. Ciekawa jestem co powiesz na zakończenie. To trzecia część trylogii, warto te wcześniejsze tez przeczytać…
Miłoszewski jest zacny! “Bezcenny” jak dla mnie najlepszy. A trylogię czytam po kolei, więc do “Gniewu” dojdę gdzieś w okolicach Świąt i liczę na to, że gwiazdor się skapnie, co przynieść 🙂
A “Bezcennego” właśnie czytam i pewnie czeka mnie bezsenna noc ….
A czy ciepło czasem siłą rzeczy nie wędruje zawsze do góry? Niestety kościoły są bardzo wysokie, ciężko kilkoma kaloryferkami wygrzać takie pomieszczenie, do którego wielkie drzwi (czasem jest ich kilka) otwierają się przez cały dzień. Ponad to, te stare kościoły często wgl. nie mają montowanego ogrzewania, trochę by to dziwie wyglądało… Nie lubię łączenia nowoczesności ze starą, surową architekturą, grzejniczki jakoś “gryzłyby” się z tym wszystkim.
Abstrahując od spraw estetycznych, bo to kwestia gustu jak i rzecz praktyczna (lub nie), ja zawsze do kościoła ubierałam się cieplutko, co roku idę na pasterkę, zdarzyło mi się też wysiedzieć godzinę na nieszporach (ciekawe doświadczenie) a że to zimowe czasy były niejednokrotnie, swetry dopomagają, szali i czapek zdejmować nie należy w takich miejscach. Rozpinać płaszcza też nie. Ani zdejmować rękawiczek. Jak na dworze, tak siedząc w kościele – być ubranym. I cóż mogę więcej rzec… Rozgrzewające, ciepłe jedzonko na każdy posiłek.
Mamy grudzień, i taka kolej rzeczy. Jest zima, więc zimno być musi, pogoda też jakaś być musi.
Ja zaczęłam czytać “Fryne Hetera” Witolda Jabłońskiego. Ciekawy temat.
Pani Kierowniczko, ja to wszystko ROZUMIE, ale jak jest zima, to musi być zimno, tak? Takie jest odwieczne prawo natury.
😉
Ale montować paskudne monitory po bokach ołtarza to już księżom nie przeszkadza i to nawet w 700-letnich kościołach. Zresztą można zamontować ogrzewanie podłogowe – i ciepło i nie razi w oczy. A stojąc przez godzinę bez ruchu to i tak się zmarznie choćby człowiek się w dwa koce i wielbłąda owinął.
A w ogóle to zimą żądam całodobowego dostępu Polski do morza! Śródziemnego lub Czerwonego!
To się nazywa “szklanka do połowy pełna”;)
Oj, mój komentarz dotyczy wypowiedzi Hexe, a w tym miejscu, to trochę “dziwnie” wyszło!
Nie szkodzi, wszak również twierdzę, że jak zima, to być musi zimno, taka kolej rzeczy, i nie ma po co z tym walczyć 😉 Się zgadzamy. Taki pozytywny ciąg wypowiedzi 😀
Te bolące kolana to reumatyzm stawowy się nazywa, niestety.
na pogrzebach zawsze się marznie … wszystko jedno o jakiej porze roku się zdarzą… tak już jest:( nawet jak w czerwcu jest +30 to i tak ziąb po kościach na cmentarzu człowieka przeleci….