Znalazłam siedlisko ZŁA! W szafce z kubkami – pudełko rozpuszczalnej czekolady. To znaczy, KIEDYŚ pudełko rozpuszczalnej czekolady, teraz żłobek pełen wijących się przesympatycznych larw mola. W życiu nie przypuszczałam, że będę w stanie pizgnąć pudełkiem na taką odległość. Mam nadzieję, że sikorkom smakowały robale w czekoladzie.
Tylko… Skąd u mnie w szafce rozpuszczalna czekolada? Rozpuszczalny boczek, to jeszcze, ale CZEKOLADA?
W ogóle zimno mi i zjadłabym migas. To przez Maripose, ktora zamiesciła na blogu bardzo smakowitą opowieść o robieniu migas, poleciałam szukać przepisów na jutubie i znalazłam kilka – bardzo, bardzo zachęcająco to wygląda, świetny sposób na spożytkowanie nieco przechodzonego chleba.
Takie z kiełbaską, mniam:
Nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji. Nie lubię wszystkiego co pełza. Grr
ja ostatnio też miałam w mące robaki, ale od tego czasu wszystko szczelnie zamykam, mam nadzieje ze w przyszłości już mi się to nie zdarzy 🙂
Larwy w czekoladzie wzięliby z pocałowaniem ręki w restauracji http://www.cototoje.pl/ – w sam raz na deser. Może by nawet zakontraktowali stałe dostawy?
To i dobrze, że robactwo wpełzło do czekolady, a nie rozproszyło się po całej spiżarni 🙂
a ja w swojej herbacie ostatnio jakieś larwy znalazłem, eh trzeba być czujnym co bo zbędnego białka nie zjeść 🙂
U mnie w migdałach. W nie otwartej jeszcze, fabrycznie zgrzanej torebce. Wszystkie stadia rozwoju mola. Żem się zadumała: UNDE MOLUM? UNDE ROBALUM?
Migas o ślinotok mnie przyprawił/a/o. Z bobem, koniecznie z bobem i fasolką. Zrobię. Sobię.
Blee larwy!no to stracilam apetyt,dziex.
Obejrzałam cały filmik, uwielbiam jedzenie od przaśnego po wszelkie “delikaty”. To mi w ogóle nie podeszło, takie to jakieś badziewne. Zwykła papraja z chlebem i tłuszczykiem. Mimo mojego umiłowania również do prostych smaków to z chleba wolałabym jednak zrobić ribollite. Jesli chodzi o tych tam Hiszpanów to zrobiłam Fabadę ku uciesze rodziny i tu było co pomlaskać ( w temacie dań jednogarnkowych). Takze Migas – może sobie possać suta ( o ile jakiegoś ma)
Już myślałam że pokazujesz te robale w czekoladzie. Już prawie pizgłam ze wstrętem laptokiem. W porę wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam skrawek hiszpańskiego języka.
Uff…
Bób. Moim zdaniem pasuje. Masakra to danie. Znaczy masakra, bo muszę zrobić a mi się nie chce. Nawet patelni nie mam, ani melodii do mieszania godzinę, czy tam pięć 😀
Ale zjadłabym, zjaadła 🙂
To nie ja, to chłop mój i jego kumpel 🙂 fasola mi jakoś nie pasuje, ale kiełbaska owszem. Zrób zrób, jeśli nie wyjdzie, przynajmniej notka na blogaska będzie 🙂
Chyba zaraz wypróbuję- mam wszystkie składniki łącznie z dwudniowym chlebem, bobem ( bo to chyba bób?) i nawet siteczkiem do odcedzania oliwy 🙂
Choroba wie, co to za fasola, oni tam mają tysiąc rodzajów.
Ja bym zrobiła bez tej fasoli, za to posypała winogronami po wierzchu. Karlos Arguinano podaje z winogronami 🙂