NO CHYBA NIE DOZYJE

…tego urlopu.
Dzis na przykład wstaliśmy o godzinie, której NIE MA. NIE MA TAKIEJ GODZINY w poniedziałek! Nie powinno być, uzycie TAKICH GODZIN powinno się kończyć ARESZTOWANIEM – no chyba, ze od drugiej strony (w sensie – JESZCZE nie spac, a nie JUŻ). N. jak zwykle wymyślił służbowy wyjazd i rzucil mnie na pastwe transportu publicznego, w którym trzęsłam się z niewyspania i zaczytywałam powieścią o pani, która wychodzi po 10 latach ze szpitala psychiatrycznego i nic nie pamieta z przedtem, mimo, ze na początku książki jest opisane, jak matka – alkoholiczka leje ją szpadlem.

Na dodatek po wczorajszym jestem przejedzona – zrobilysmy z Zebra litewskie pierogi (szalenie lekkostrawne, ciasto na kefirze i nadzienie z kapusty i siekanych jajek, można umrzec), które poprawiłyśmy TIRAMISU. Ledwo zyję, a śniło mi się moje seminarium magisterskie, ale w jakims pubie na Polach Mokotowskich, na którym w dodatku trzeba było grac w pokera i pic piwo. Sen był malo realistyczny (nie cierpie piwa, a na seminarium u Klemensa bywalam rzadko, ale zachowywaliśmy się nienagannie – najbardziej ekscentryczne wydarzenie jakie pamiętam to były zdjęcia z porodu jednej koleżanki).

Mam najpiekniejsza torbe na swiecie i bardzo chce spac.

JAM CI TO NIE CHWALAC SIĘ SPRAWIŁA

Te przymrozki dzisiaj.
Wszystko dlatego, ze wczoraj kupiłam prześliczny, przesłodki, milutki i mięciutki wełniany golfinio, a do golfinia – bolerko, i natychmiast zapragnęłam:
– ożenić się z nimi
– mieć z nimi mięciutkie, puchate dzieci (jagniątka?…)
– zamieszkac z nimi w pieknym domu na wsi, porośniętym winoroślą, i przynosic im codziennie do lozka sniadanie
– zestarzec się z nimi przy boku
– nie czekac na jesien i zime, tylko ubrac się w nie TERAZ NATYCHMIAST NAŁ – zaraz jutro (czyli dzis)

I co?…I WUA LA – jakby ktos jeszcze wątpił, ze jestem czarownica, to niech już przestanie. Wątpić.

PS. Nie, no bez przesady, oczywiście, ze się w nie NIE UBRAŁAM, jakies RESZTKI ZDROWEGO ROZUMU (nędzne fredzle, ale zawsze) mi jednak zostaly – musiałabym TOTALNIE na leb upaść, żeby się wbijac w wełniane golfy w srodku lata (nawet mroznego).

ODECHCIALO MI SIE…

1. Zycie nie ma sensu, jestem już bardzo stara, jak ten grzyb na dzialce, którego N. dotknął palcem a on się w sobie ZAPADŁ z takim PUFFFFFFFF;
2. NIE MOGĘ POWIEDZIEC CO odkrylam wlasnie i GDZIE, i CZEGO nie mam przy sobie, żeby się TEGO pozbyc, ale jest to STRASZNE;
3. Codziennie od godziny 19.45 onwards jestem NIE DO ZYCIA i nadaje się tylko do lezenia jak kloda w wygodnym lozku z IKEA, ewentualnie do poczytywania jednym okiem kryminałów Agaty (wczoraj: „13 zagadek”); to chyba oczywiste, ze W TEJ SYTUACJI pojawienie się w tymże lozku zamiast mnie parki jedrnych 17-letnich ochoczych opalonych bliźniaczek z cyckami jak grejpfruty to tylko KWESTIA CZASU;
4. NIC mi się nie chce do tego stopnia, ze miałam się rzucic z okna, ale postawilam lewa stope na parapecie i odechcialo mi się…
5. Lubie listy od Hiszpanow napisane po angielsku, są lepsze niż jakiekolwiek sztuczne kody czy szyfry; dzis rano dostalam list, który być może dotyczy czesania imbiru, prawdopodobnie nie chodzi w nim o dostawe humusu na Marsa, choc niewykluczone, ze mamy przesłać nadawcy dane o świeżo wylęgniętych akumulatorach, a może zaprogramowanych debiutach klaczy rasy wielkopolskiej;
6. Spac mi się chce;
7. Gdybyśmy my z Hanka stwarzaly ten SWIAT, bylby on o wiele, WIELE LEPSZY.

„I NA LUB POD JEJ”

Spalam 4 godziny, dlatego, ze N. przez caly pobyt straszyl Kojote, ze ja SPRZEDA PEPSEEMU żeby miał na co rwac dupy. No to się zepsula. STANĘŁA CALKIEM (nie szkodzi, ze przedtem przez 2 tygodnie palila się kontrolka, prawda? stanęła NAGLE). Nie mowi się przy kobiecie – nie glosno – ze ma się zamiar JA WYMIENIC NA NOWSZA. Tako i Kojota stanęła okoniem. Pepsee z Motylem (a.k.a. Kulawy*) przywiezli nam z Bytowa 2 calkiem o dziwo trzeźwych elektrykow, no ale to i tak wyruszyliśmy dopiero przed 21.00, wiec niewyspana jestem i uwaga, mogę klac.

Hala plywa jak Otylka i pije jak Himmilsbach (ale z wdziękiem). Tszecia z Pepseem pisza piekne wiersze, jako to:

Biegnie dziewczyna po polu
Ścigaj ja, ścigaj, zwyrolu!
Ścigaj ja dniem i noca
Az ci się nogi spoca!

…i inne, jeszcze lepsze, ale nie pamiętam, bo spalam wszystkiego jakies 4 godziny.

Tytul tej notki to fragment arcydziela literatury współczesnej, które analizowaliśmy przy sniadaniu, wyszlo nam, ze autor jest zasadniczo mistrzem przydawki. Dzielo jest wstrząsające, porażające i o miłości. „I na lub pod jej”.

*znany także pod pseudonimem Lepki Roman

COUNTRY NA KONIEC TYGODNIA

Takie maile Tszecia wysyla, o:

“Takie się, Obly, pisze piosenki.

Tytuły, podobno autentyczne, “dzieł” muzyki country-western:

I Been Roped And Thrown By Jesus In The Holy Ghost Corral
(Jezus mnie związał i wrzucił do zagrody ducha Świętego)

I’m Just A Bug On The Windshield Of Life
(Jestem tylko muchą na przedniej szybie życia)

I’m So Miserable Without You, It’s Like Having You Here
(Bez Ciebie jestem taki nieszczęśliwy, prawie jakbyś tu była)

My Wife Ran Off With My Best Friend, And I Sure Do Miss Him
(Żona uciekła z najlepszym kumplem i strasznie mi go brakuje)

You Were Only A Splinter As I Slid Down The Bannister Of Life
(Byłaś tylko drzazgą kiedy zjeżdżałem po poręczy życia)

You’re The Reason Our Kids Are So Ugly
(Przez Ciebie nasze dzieci są tak brzydkie)

Thank God And Greyhound She’s Gone
(Dzięki Ci Boże i PKS’owi, już pojechała)

I’ll Marry You Tomorrow But Let’s Honeymoon Tonite
(Ożenię się z Tobą jutro, ale miesiąc miodowy zacznijmy dziś)

I Would Have Wrote You A Letter, But I Couldn’t Spell Yuck!
(Napisałbym Ci list ale nie chcę walnąć byka w “fuj !”)

I Keep Forgettin’ I Forgot About You
(Zapominam, że o Tobie zapomniałem)

I Don’t Know Whether To Kill Myself Or Go Bowling
(Nie wiem czy się zabić czy iść na kręgle)

I Can’t Get Over You, So Why Don’t You Get Under Me?
(hehehe)

I Changed Her Oil, She Changed My Life
(Zmieniłem jej olej, a ona zmieniła me życie)

If the phone don’t ring, you’ll know it’s me
(Jak telefon nie zadzwoni – bedziesz wiedziala, ze to ja)

She got the ring and I got the finger
(Ona ma pierścionek, a ja mam palec

Mama get a hammer (there’s a fly on Papa’s head)
– Matka przynieś młotek (na głowie taty jest mucha)

If I had shot you when I wanted to, I’d be out by now
(Gdybym Cię kropnął wtedy, kiedy chciałem, już bym wyszedł)

I just bought a car from a guy that stole my girl, but the car don’t
run so I figure we got an even deal
(Kupiłem auto od gościa który mi odbił kobietę, samochód nie działa więc chyba jesteśmy kwita)

Drop Kick Me, Jesus, Through The Goalposts Of Life
(Kopnij mnie z woleja, Jezu, w bramkę życia)”

Szkoda, ze u nas jest tak malo dobrych, filozoficznych piosenek.

PS. Mowilam juz, ze faceci to DEKLE?…

JUTRO JUTRO JUTRO!!! :)

A pamiętacie, jak wszyscy mowili na Rekowo „RĘKÓW” i Hanka się okropnie denerwowala?

Bo wszystko przez zwyczaj STARYCH SIECIOWCOW polegający na NIEUZYWANIU Z ZASADY POLSKICH LITEREK Z OGONKAMI. Bo kiedys, drogie dzieci, np. na takim IRC albo w wirtualnych kawiarenkach (sic!) to nie było ogonkow. Nie, nie, nie. I człowiek musial sobie jakos radzic.

I niejeden wirtualny kawiarenkowicz zrobil SZALONA KARIERE tylko dlatego, ze jakies dziewczyny mu w kolko pisaly, ze ZROBIĄ MU ŁASKĘ (ale bez ogonków).

A drugi znowusz nie zrobil, bo przedstawil się, ze jest chłopak Z ŻABEK, dopiero za jakis (dlugi) czas okazalo się, ze chodzi mu o Ząbki. No ale już było po wróblach.

Kontastuję, iż chętnie napiłabym się chlodnego wytrawnego martini z cytrynka, skapana w porannym słońcu i slonej bryzie znad oceanu. Zamiast tego mam w perspektywie kawe z termosa, slone paluszki, fałszowane delicje i powiew z klimatyzacji na konferencyjnej. I wrazenie, ze znowu dostal mi się drugi garnitur atrakcji. Hm.