SNIADANIE MISTRZÓW NA TRAWIE

Yyyy… No tak. Troche mam kaca, ale usprawiedliwiona jestem: wczoraj wrocil N. i po pierwsze, ucieszylam się, ze wrocil, a po drugie, przywiozl… O matko jedyna, jakie przywiózl wino. To się wypiło na powitanie.

Poza tym, NALEŻAŁO MI SIĘ – za to, ze przez dwa dni, grzeczna, miła i trzezwa jak świnia robilam za dyspozycyjny personel na imieninach mojej mamy. I nawet nie oplułam tej cioci, co zawsze mam ochote.

A wczoraj dostalam do potrzymania takie małe bejbi. Okazuje się, ze do trzymania bejbisów potrzebne są minimum TRZY ręce. Mi jednej zabrakło i głowka opadała. Jezu. Po drugie, male bejbisy wszystko rozumieją, co się do nich mówi (mowiłam do niej: “PROSZĘ CIE NIE RUSZAJ SIĘ A WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE!” – nie ruszyła się). Po trzecie, nasluchiwalam DRGNIECIA INSTYNKTU macierzynskiego. Czy może cos mi się skurczy, albo zacznie bic szybciej. Eeee… Nie skurczyło.

A ONI NIC NIE MOWIA
HALO!

6 Replies to “SNIADANIE MISTRZÓW NA TRAWIE”

  1. dzieci tak – w telewizji, w gazecie, na zdjeciach. zywe dzieci prosze ode mnie izolowac lub pokazywac z bezpiecznej odleglosci co najmniej 3 metrow. do reki nie dawac bo dostaje paralizu. jak Ty to napisalas? instykt jaki?

  2. no widzisz. jakbys sie urznela i jednak oplula ciocie, to wszyscy by to na karb alkoholu zlozyli (kazdemu sie zdarza zezwierzecic wszak), a satysfakcje bys miala na caly nastepny rok.

  3. Dzielna jestes z tym bejbi. Predzej bym sie spodziewala, ze w panice rzucisz nim o podłoge i z piskiem uciekniesz, a tak… pelen szacunek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*