Pralnia ekologiczna “SZOP”.
Szop pracz do konca zycia będzie mi się kojarzyl z Henry Kuttnerem, oczywiście, i rodzina Hogbenow. Jeden wujek (Les czy Lem?) był “za leniwy na wszystko” i zywil się wylacznie szopami praczami, dlatego, ze szopy pracze maja bardzo zreczne lapy i wszystko potrafia zrobic. Kiedy wujek zglodnial, po prostu hipnotyzowal szopa. Zahipnotyzowany szop zbieral chrust na opal, przychodzil z tym chrustem, rozpalal ognisko i się na nim piekl. Nie wiadomo tylko, co ze skora – szop się sam obdzieral, czy wujek po prostu ją wypluwał.
A z cyklu “Polak potrafi” – bodajze Wankowicz opowiadal, jak to rodacy szopa dręczyli. Dawali mu mianowicie herbatniki. Szop bral ciastko i lecial wyprac, w wodzie oczywiście herbatnik się rozlatywal i biedny zwierzak wpatrywal się, nie rozumiejac, w puste łapy. Ach, ludzie to jedne z najsympatyczniejszych stworzen na Ziemi.
A z ciekawszych nazw to jeszcze Karczma RODOS (rozumiecie… KARCZMA… RODOS…) oraz pizzeria wloska (obmalowana obficie w kolory wloskiej flagi) o nazwie “SALSA”.
To ja ide na zebranie.
a w “postrzyzynach” hrabala byla taka piekna historia z moralem “nudzicie sie – kupcie sobie szopa pracza!”. i on im caly rower wypral….;) a moze to byl zegar?
ja chciałam tylko powiedzieć że jak przejeżdzałam przez Kipszną to sobie o tobie pomyślałam…w zanadrzu mam jeszcze Słomiróg….i Faściszową…..
Z tej samej beczki: w Poznaniu jest pizzeria GALIPOLI, również we włoskie flagi 🙂
phi… a tu sa juz MIKOLAJE czekoladowe w sklepach. I jak tak twoj szop przy tym?
Bardzo dobry Pasztet Drobiowy ” Zając” na wagę, u nas w sklepie.
Una familia de ovejas negras? HA ::))
Jutro wchodza Tenenbaumy do sklepow i wideotek. Jak obejrze, podziele sie smiechem.
Moze to byc. Moze byc.
A bo ten Wankowicz sobie jaja robil zawsze – z zony, z dzieci, to i z szopa pewnie!
Wiesz co, moze i Wankowicz TEZ karmil szopa herbatnikiem, ale ja te historie znam ze “Smazonych zielonych pomidorow” 😉
A upijanie chomika to gips? Znałem pacjenta, co – nie mając z kim pić – robił chomikowi słodki koktajl, oczywiście w ilości dla chomika odpowiedniej, że o chlaniu z psem nie wspomnę – pan ćmagę, piesio piwo…
Btw. wesołych nazw:
dziura zabita już nie dechami, ale kantówką – i restauracja EUROPEJSKA (styl: wczesna gierkowszczyzna);
zajazd CHIŃSKI (styl: barak z sidingu);
CAFE BAR CARMEN (styl: piwiarnia; żeby było weselej pijałem tam z autentyczną Carmen – starzy jej tak dali na chrzcie);
restauracja ZAMKOWA (styl: późna gomułkowszczyzna + dworzec Centralny; w okolicy ZERO zamku – jedyny zamkowy element, to zdjęcie Malborka na ścianie)
jak mi się co przypomni, to będę kontynuował…