Czuję się dzis dokładnie tak, jak wyglądam, a wyglądam tak jak to cos za oknem. Czego pogodą nie nazwę.
N. coraz bardziej denerwują korki, więc coraz częściej zmienia pasy w korku, co z kolei wyprowadza mnie z równowagi. Wrzeszczę na niego, nie pomaga. Naliczam kary pieniężne – nie działa. Próbuje płakać – także samo (w domu pomaga, jak np. niechcący włączy telewizor i leci jakiś polski serial, wystarczy że się wydrę „Czy chcesz zobaczyć moje łzy? Chcesz zobaczyć, jak płaczę?…” – przełącza natychmiast). Dziś wypróbowałam „Przyjaciół”:
– Pomyśl, że dzięki tym korkom został nam dany dar czasu. Zażyczmy sobie na Gwiazdkę trochę przestrzeni i będziemy mieli małe continuum!
Spojrzał na mnie krwawym okiem i zmienił pas przed światłami – cztery razy.
Przeczytałam wczoraj (niestety, jest beznadziejnie krótka) te nową Samozwaniec „Z pamiętnika niemłodej już mężatki”. Sporo powtórzeń, ale są zdjęcia i trochę smaczków, z których najbardziej podoba mi się ten, że jej drugi małżonek po ślubie cywilnym dotarł do domu ni mniej, ni więcej, lecz tydzień po ceremonii. W stanie lekko zszarganym. Na co ona… Wysłała go do kuchni, żeby jej przyniósł śniadanie do łóżka. Podobno od tamtej pory przynosił już codziennie.
No ja nie wiem.