Przeczytałam wczoraj dwie wstrząsające książki. Wstrząsająco znakomite.
Pierwsza to „The Virgin Blue” Tracy Chevalier, do której nie miałam przekonania, bo jej „Dziewczyna z perłą” jest… no, nic specjalnego, owszem, zręczne historyczne romansidło, ale żaden cud. W dodatku, ja nie znosze powieści historycznych. Ale „Virgin Blue” mnie oczarowała.
Druga to „Gdzie jesteś?” Marca Levy.
Płakałam jak bóbr nad każdą stroną, ale pochłonęłam w jeden wieczór.
Az się muszę pozbierać do kupy po tym wszystkim.
Siedzę od rana taka natchniona, dłubię w danych i rozmyślam.
Hm.
Nie czytalam przedtem zadnych Levych, ten byl moim pierwszym
ale ta ksiazka mi przypomina bardzo wczesnego, jeszcze nie zmanierowanego Couplanda, ktorego b. lubiłam
(chociaz… “Hey, Nostradamus” niezle mu wyszlo)
Moge powiedziec, ale to nie o to chodzi…
“Virgin Blue” jest o dwoch kobietach z tej samej rodziny, zyjacych w roznych stuleciach, a takze o blekitnej sukience i Hugenotach?…
A ta druga jest o dwojgu mlodych ludzi, ktorzy sie bardzo kochaja, ale kazde z nich wybiera wlasna droge w zyciu?…
Bez sensu. Trzeba przeczytac.
a w dodatku WSZYSTKIE jego książki mają ten sam schemat. kurde, czyta się to jak harleqiny, godzina i następna na taśmę !
jezuuuuu…. przeca ten Levy to takie drętwe badziewie… barbie, nie rób mi tego PLIIIIIZZZZ !!!
a powiedz coś więcej o czym one…
Ta…
No to miłego dłubania…