Od zawsze powtarzam, że najlepiej się uprawia filozofię, robiąc coś konkretnego rękoma. Jak się pranie rozwiesza, kuchenkę czyści mleczkiem, ponieważ mąż smażył sobie kotlet i na dobrą sprawę wszystko w promieniu dwóch metrów od płyty kuchennej jest do wyburzenia, no ale spróbujemy mleczkiem… STOP – miało być o rozmyślaniach. I na przykład wycierając kurze z kuchennych blatów. Wtedy się dochodzi do najlepszych, konkretnych wniosków, wnoszących wiele do światopoglądu.
Na przykład dzisiejszy wniosek po posprzątaniu kuchennego blatu z barkiem: PO JAKĄ CHOLERĘ człowiek kupuje tyle tego szklanego i ceramicznego gówna, ustawia, nigdy nie używa i tylko później się z tym trzeba optykać, myć, czyścić i wycierać – najlepiej byłoby to wywalić na kupę przed domem i PODPALIĆ. Szkoda, że szkło się słabo pali.
Chociaż ja w zasadzie chciałam dziś się wypowiedzieć o tym, jak Almodovar mną wstrząsnął.
Oglądam sobie „Matki równolegle” (Penelopa – przepiękna). I w sumie, jak na Almodovara, to wydarzenia z gatunku dość zwykłych, nudnych nawet. I dochodzimy do sceny, w której do mieszkania Penelopy przychodzi koleżanka. Sporo młodsza – poznały się w szpitalu, kiedy obie rodziły dzieci, leżały w jednym pokoju. Później się trochę straciły z oczu, ale odnalazły, no i Penelopa zaprosiła tę młodą. Młoda przychodzi w porze kolacji, Penelopa do niej: „Robię tortillę. OBIERAŁAŚ KIEDYŚ ZIEMNIAKI?” (co za idiotyczne pytanie – myślę sobie). A tamta jej odpowiada – „NIE!”.
Aż normalnie musiałam zatrzymać seans! Bo mi się to nie zmieściło w pejzażu wewnętrznym – kobieta, dwadzieścia parę lat (chyba?), mieszka w kraju tortilla de patatas. Urodziła dziecko, ale nigdy w życiu nie obierała ZIEMNIAKÓW? Ja bym chyba zemdlała, gdybym usłyszała takie wyznanie. Penelopa nie zemdlała, tylko ją uczy obierać, no i fajnie. Najwyraźniej jest bardziej tolerancyjna. A ja zaściankowa! Bo mi się we łbie nie mieści, żeby nie umieć obrać ziemniaka. I jeszcze się tym afiszować!
Naprawdę, Carmen Maura karmiąca tygrysa przy akompaniamencie gry na bębenku zrobiła na mnie mniejsze wrażenie, niż ta laska, co nie umie w ziemniaka. Nie wiedziałam, że tacy ludzie w ogóle ŻYJĄ! Czyli – jak by nie patrzeć – Almodovar mi poszerzył horyzonty.
A poza tym to upały – ja nawet lubię, ale Szczypawka się męczy. Dobrze, że przynajmniej noce chłodne. No i znowu jest jakaś plaga ciem. Zatrzęsienie ciem! Czy to już oznaka zbliżającej się apokalipsy, Droga Redakcjo?