O TRUPIE W WANNIE I INNYCH OKOLICZNOŚCIACH

No i zaczęło się: rozdeptałam ślimaka towarzysząc Szczypawce w porannej toalecie. I teraz paskudny nastrój na cały dzień.

A dzień ładny się zapowiada, nareszcie ładnie kwitnie i pachnie i jest ciepło, i mogę wyjść z herbatą na taras… zasypany żółtym proszkiem. No bo wszystko kwitnie. No trudno – przejeżdża się mokrą ścierką dwa razy dziennie, ale trochę sobie nie wyobrażam, co by było, gdybym miała alergię – to żadna zasługa, że na loterii genetycznej dostał mi się całkowity brak uczuleń (oprócz na głupotę, ale to też nie uzewnętrznia się kichaniem, dusznościami i czerwonymi oczami). Oczywiście jest na to rada i nasz rząd robi w tym kierunku, co może: pierdolnąć wszędzie beton. I wykończyć drutem kolczastym – ten rzadko pyli.

Przyszedł rachunek za prąd, papierowy (resztę mam w elektronice, ale tu muszę pozbierać górę papierów, żeby przejść kombinacje alpejskie z przepisaniem licznika… więc tak się to wlecze). Skład rachunku: jedna strona – rachunek właściwy. Cztery kartki obustronnie zadrukowane, w kolorze z obrazkami – baśnie braci Grimm o tym, jak rząd się o mnie troszczy, robi szpagat i staje na rękach, żebym miała niskie rachunki (nie są niskie). Po pierwsze, wykresy są paskudne kolorystycznie i w ogóle mało fachowe, robiłam takie jako bardzo początkująca użytkowniczka Excella 25 lat temu. Po drugie, apel na dwóch kartkach „Zadbaj o środowisko” to jest lekki oksymoron. Po trzecie – i tak wam się nawet nie dam pocałować w dupę, bo jesteście obrzydliwi.

Natomiast polubiłam dyplomatkę z serialu „Dyplomatka” (mimo, że jest lekka zżyna z „Madame Secretary”, na przykład ten numer ze stylistką). Chodzi potargana i w wygniecionych bluzkach, a na zebranie do Oval Office wchodzi z plamą z jogurtu na portkach. Kupiła mnie sceną, kiedy wraca z Waszyngtonu z kacem jak stodoła po winku z koleżanką (i każą jej się lekko odświeżyć i uczesać). Intryga jest dość taka powiedzmy sobie naiwna, ale ja się będę upierać, że to nie jest serial o polityce – tylko o małżeństwie. I został mi ostatni odcinek i bardzo jestem ciekawa, co wywinie.

Czytam natomiast klasykę kryminału pod tytułem „Trup w wannie”, bo nareszcie ktoś wpadł na pomysł wydania kryminałów Dorothy Sayers. Stare dobre angielskie kryminały w klasycznym stylu, jak sam tytuł sugeruje – jest bardziej żywiołowo, niż u Agaty, ale nadal uroczo. Tego mi było trzeba na rozluźnienie – angielskiego śledztwa w sprawie martwego, gołego dżentelmena w binoklach, znalezionego w cudzej wannie. Mam jeszcze „Zastępy świadków” i nadzieję, że będą wydawać kolejne części.

I nadal mi się nic nie chce, ale teraz przynajmniej w ładniejszym anturażu.

PS. A oko się po kilku dniach naprawiło i założyłam z powrotem soczewki i mogę kroić cebulę kilogramami, a także umalować oko (jak okularnice robią makijaż oka, jeśli NIC NIE WIDZĄ???). Natomiast w okularach (za słabych) jakoś się sobie podobałam bardziej, cellulitu nie widać ani innych takich tam. Wszystko ma swoje zady i walety, jak widać.

8 Replies to “O TRUPIE W WANNIE I INNYCH OKOLICZNOŚCIACH”

  1. Ostatni odcinek Dyplomatki mnie bardzo zdenerwował i nie wiem, kiedy będzie kontunyacja, i to mnie jeszcze bardziej denerwuje!
    a okulary wlasnie zgubiłam na wakacjach 🙁 zostały w hotelu na Cyprze. Może odeślą, ale do tego czasu bałam się, ze bede troche ślepawa i unieruchomiona, bo auto mi się coraz gorzej prowadzi bez. Wczoraj sie okazalo, ze wada mi urosła odrobinę i pan doktor mi dał reprymendę za zdejmowanie okularów, kiedy nie pracuję, albo nie prowadzę. Buu. Dostałam soczewki kontaktowe (których nie nosiłam ponad 16 lat!) i dziś odbieram nowe bryle.

    • O! I przypomniałam sobie, dlaczego nie idę zrobić okularów – bo zawsze mam przeprawę z optometrystą, bo on mi chce dać za mocne szkła, a ja mu tłumaczę, że od mocnych mnie boli głowa i są mi niepotrzebne, a on – że taką mam wadę wzroku. I się denerwuję i nie robię okularów!

      • ten optometrysta był bardzo miły, jakby co 😉 Gdyby chciało Ci się na wycieczkę do Łodzi przyjechać, to polecam Optyk Łódka na Piotrkowskiej

  2. Wśród ebooków Dorothy Sayers znalazłam jeszcze “Lord Peter ogląda zwłoki”, “Kat poszedł na urlop” i “Nieuprzejmość w klubie Bellona”. Dziękuję za polecajkę, z ciekawością będę poznawać twórczość tej autorki.

  3. Ja całe życie nie miałam alergii. A w tym roku, pyk, coś się przestawiło i chodzę zaryczana, z cieknącym nosem i przez ten katar półglucha. Biorę niby jakieś allegry, ale to za słabe. Więc wyglądam na wiecznie wzruszoną… oraz, ta alergia odczepia się ode mnie w samolocie. Byłam w NL, poszlismy do Keukenhof , gdzie roślin napchane na grubo i NIC!
    Mój stary uważa, że to wcale nie alergia sezonowa, tylko alergia na Polskę.

  4. Mamy zatrzęsienie ślimaków w ogrodzie i niestety przy każdym wyjści na trawę słyszę chrupanie pod stopami. Okropne. 🙁
    A okularnice używają lusterek, do których można pysk zbliżyć. Na przykład w przedpokoju na ścianie.

    Miłego nic nie chcenia się w kwitnącym ogrodzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*