(Tak, oczywiście. W Australii pająki – ludojady wchodzą prosto do łóżka, misie koala tak naprawdę wcale nie są miękkie i przytulaste, tylko śmierdzą, mają wielkie szpony i są dość wkurwione, kiedy je ktoś budzi z pijackiego snu, a kangury to łobuzy. Tak, zniszczcie mi moje marzenie o Australii, zapraszam).
Tymczasem podążam szlakiem moich nieco skromniejszych marzeń, tym razem chodzi mi o hiszpańską kaszankę. Dość przypadkiem znalazłam namiary na tapas bar w Warszawie pod tytułem Carmona. Był ktoś? Poleca? W każdym razie, w tapasowym menu Carmona ma morcillę z jabłkami i niech mi pióra na dłoni wyrosną, jeśli jej tam nie pójdę zjeść (mają też krokiety z dorszem albo z szynką, też lubię i może wciągnę). Poza tym, przy restauracji działają delikatesy i można sobie to i owo zakupić do domu, w tym morcillę (może mi żelaza brakuje, że tak na krew lecę w tym sezonie) (a może to, co mnie ugryzło w palec, to WCALE NIE BYŁ KOMAR – no ale w palec?…).
(Ale to dopiero, jak mój brzuch się uspokoi, bo na razie nadal toleruje tylko suchy chlebek, łaskawie herbatę, wczoraj rzuciłam się na głęboką wodę i posmarowałam kromkę twarożkiem! I nawet przeszło. Ja cię proszę, mój układzie trawienny, weź no się w garść, JUŻ TY WIESZ, DLACZEGO).
Znalazłam sposób na fajne sny, nawet, kiedy tak ogólnie wcale nie jest za fajnie: trzeba się słuchać Zuzanki, kiedy mówi “Mam fajną grę na fejsie”. Wtedy się całymi dniami siedzi i kruszy cukierki albo wybucha kwiatki, aż oczy łzawią, ale korzyść z tego jest taka, że przez całą noc też się śnią te cukierki i kwiaty. W rządkach. Do ułożenia. I dziś w nocy mi się przyśniło, że przeszłam ten cholerny level 33 i co?… I normalnie od rana się zawzięłam i faktycznie go przeszłam, ha! (I utknęłam na 34).
I ktoś mi podwędził (albo schował) “Kobiety na skraju załamania nerwowego”, a przecież ja nie mogę bez nich żyć!!!
Ale z Was cholery, weszłam w te full bloom i wsiąkłam. Kolejna gierka do kolekcji…
Ale za to na candy crush jestem na 213 levelu ;P
Ja doszłam do 200 levelu. Bywa hardkorowo. Od niedawna można wgrac do telefonu, tylko też masz 5 żyć. Ja nękam znajomych o życia, juz mnie nienawidzą. Błagam zostań moja znajomą na fejsie będziemy sie wymieniały życiami 🙂
Ja też wczoraj zaczęłam. Jestem uzależniona.
Gdy dorosłam to pojęłam, że niestety, poza strefą klimatu “umiarkowanego” żyje wiele stworzeń, których nigdy k**a nie chcę spotkać oko w oko. Mocno ograniczyło to moje opcje wakacyjne, ale co mogę znieść to tę żmiję zygzakowatą. Kraj gdzie łażą skorpiony i inne jadowite pająki, meduzy i kapibary nie dozna zaszczytu moich odwiedzin. Bardzo żałuję, ale skaczące pajączki jak zajączki skończyłyby się dla mnie leczeniem w AMH Asylum. A tego nie chcę.
eeeeeeeee tam, Australia jest passe…. jedz do nowej zelandii Ci mowie Pani Barbarello 🙂 ja bylam 3 razy i przysiegam siie bym tam przeprowadzila w mgnieniu oka. Jakowoz nie moge zagrawantowac ze nie ma pajakow. na bank sa cykady i cykaja
Może i są pająki, ale na pewno nie jadowite. Tam w ogóle nie ma nic jadowitego, ani żadnych niebezpiecznych zwierzaków, co sobie często i sugestywnie powtarzałam włócząc się po tamtejszych lasach(tu nie ma wilków, tu nie ma niedźwiedzi) – pod tym względem raj. Pod względem cieszenia oczu przyrodą też raj. Mają za to niestety trzęsienia ziemi, no ale cóż, idealnie być nie może. I tak bym chętnie i w mgnieniu oka się przeprowadziła, tu się z Tobą zgodzę 🙂
Tak, “Candy Crush Saga” (nie macie wrażenia, że ten koleś, co mówi te komentarze, to on ma głos jak prosto z ostrego pornosa?).
A w “Full Bloom” jest cudnie, kwiatki wybuchają, a sąsiadom mozna wysyłac takie sliczne prezenty – gnojówkę albo pudeło z glizdami!…
E tam Australia nie jest zla, pajaki wierze ze sa ale nie w miastach (bo oprocz buszu sa miasta. Cywilizacja! ha!), koale nadal sa sliczne, nawet z tymi pazurami, a kangura jak wkurwi to zawsze mozna na grilla wrzucic. ale jak sie czlowiek przeprowadzi to zyje w sredniowieczu przez 6 tygodni +, bo dostawcy internetu graja se w kulki. Brak internetu gorszy od kangura! (?)
Może Candy Dash?
W Candy Crush Saga do 213 wszystkie poziomy są przechadzalne, choć mogą sprawiać inne wrażenie, ale możecie mi wierzyć. Natomiast na wspomnianym 213 poziomie tkwię już długo i przestałam widzieć przyszłość dla mojego związku z tą grą. Wybuchające kwiatki brzmią intrygująco.
*bow* Mnie się Candy Crush Saga znudziła, bo utknęłam na 135. Teraz kocham Full Bloom, można sąsiadom dawać poczwarkę z motylkiem.
Jak nazywa się gra? 🙂
Cukierki też nie wiem co to.
A poproszę!
Na fejsie jest taka gra Candy Crush Saga – spróbuj 🙂
Głupiam, nie mogę znaleźć!
34 level to pikuś, jak dojdziesz do 64 – to dopiero będzie jazda – tam jest atakująca czekolada w kostkach 🙂 A te wybuchające kwiatki to co to jest? Bo mnie zaciekawiłaś… 🙂
Pozdrówka 🙂