Od dwóch dni się zbieram, żeby napisać o Klątwie Ziemniaka, ale jest mi tak zimno, że w ogóle do niczego się nie nadaję – niczego, co wymaga wylezienia spod koca. W domu zmuszam N. do palenia w kominku, a wychodząc, zakładam puchowe kurtki i bezrękawniki. Zimowe. Czy u nas nic nie może się odbywać w CYWILIZOWANY sposób – ubywać po dwa stopnie na dobę, tylko JEB i w ciągu jednej doby z upałów – Syberia? I z klapeczek od razu przesiadka we flanele, skarpety i wełnę owczą? I tak teraz DO MAJA?…
Gdyby nie wyjazd na wakacje, to już bym leżała pijana na smutno na podłodze przed kominkiem.
A co do klątwy, to wisi nade mną Klątwa Pieczonego Ziemniaka. Za nic na świecie nie umiem upiec ziemniaków. I proszę mi nie podpowiadać żadnych sposobów i tricków, bo ja je w teorii wszystkie znam – odpowiednia odmiana ziemniaka, piec długo w wysokiej temperaturze, można obgotować, to się upiecze szybciej (ale smak jest wtedy inny). Nigdy. Mi. Nie. Wyszły. Miękkie. W sobotę upiekłam nacinane z powtykanym boczkiem. To znaczy – próbowałam upiec. Dwie i pół godziny siedziały w piekarniku na 200 stopniach. Jadalny wyszedł ŚRODEK ziemniaka (i pyszny chrupiący boczek), a dupy i denko miały nadal twarde. Niniejszym RE ZY GNU JĘ z dalszych prób pieczenia ziemniaków (chociaż oczywiście nie powinnam, bo jak się rezygnuje, to nigdy się nie zostanie astronautą czy cośtam – no, z bycia astronautą wyleczył mnie opis korzystania z kosmicznej toalety). Po prostu – umówmy się, że będę gotowała gulasze i leczo, to mi wychodzi.
Brad i Angelina, hę? A właściwie – JUŻ NIE Brad i Angelina. Phi, wiedziałam, że tak będzie – i tak długo go ta wampirzyca trzymała; od początku kibicowałam Jen.
PS. Za oknem mgła, a ja już posądziłam sąsiada o palenie w piecu oponami i zdechłymi wronami – niniejszym bardzo sąsiada przepraszam.
U mnie ma być dzisiaj 20 st i słońce. tak, że ten… Ktoś coś mówił o tej mokrej, pochmurnej, zimnej Anglikanii?
jak dla mnie mogłyby być tylko dwie pory roku wiosna i lato
Widocznie każdy ma swojego ziemniaka. Ja nie umiem zrumienić bułki tartej na maśle. Zawsze mi się przypala. Mąż już dawno pogodził się z tym, że ta czynność należy do jego obowiązków. Tak jak gotowanie jajek na miękko. Też mi nie wychodzą. PS. Tydzień temu rozpoczęłam sezon na spanie w skarpetkach:(
u mnie wrecz za cieplo, nooo bez przesady o 4 rano jest prawie zimno trzeba zalozyc sweterek – no i te mgly… za to cale miasto wali kiszonka z winogron fujjjjjj
Dobry wieczór. Podczytuję i wielbię Twojego bloga od jakiegoś czasu (z polecenia Chudej :))Dziś mój kaming ałt. Kocham zimę. Zimno mi nie przeszkadza. Nie znoszę upałów. Mogę zostać? Czy dostanę bana już na wieki? Z takim nickiem to już w ogóle pozamiatane? Można już robić domowe grzane winko. Nie jest tak źle. Pozdrawiam 🙂
Wyjęłam z dna szafy dresy z reniferkiem i puchate czerwone skarpety. Nie jest dobrze.
no i jesień
Ja mam tak z bezą. W teorii jestem mocna. Jeszcze nigdy mi nie wyszła.
Siostro!!
Mi wyszła raz. Pierwszy. Potem już nigdy.
A ja nie umiem biszkoptu – czego bym nie robiła: rzucam, mieszam tylko w jedną stronę – łyżką, widelcem, trzepaczką, od dna, do dna – porażka bez dna, za każdym razem. Jeszcze nigdy mi nie wyszedł, a ponoć to banał i w ogóle.
no masz, a ja im akurat kibicowałam.
Ja obstawiam wełnę. Chodzę już w wełnianych sukienkach i kaszmirowych rajstopach. Dokupiłam tez moherowy sweter. Nie wiem w czym będę chodzić w zimie.
Takie samo pytanie zadawałam sobie widząc w przedszkolu matki rozbierające dzieci z rajstopek, kurtek i nie wiadomo czego jeszcze (w zeszłym tygodniu – przy +15-18 stopniach) – w co będą je ubierać w grudniu? Ale… nie moja brocha.
Teraz jest moja ulubiona pora roku, więc ja się cieszę.
Moim zdaniem to przez tę NAGŁĄ zmianę.
Pewnie jeszcze będziemy biegać w tiszertach i tenisówkach, jak przywykniemy. Ale początek tygodnia nie był łatwy. Szczypawkę aż gardło rozbolało i dostaje syropek.
A po czym poznałaś, że ją gardło rozbolało? Fafik nic mi nie komunikuje.
Bo to facet! Faceci mają problemy z komunikacją.
Szczypawka pokasłuje i ma odruch wymiotny, ale bez właściwego rzygania. A syrop z sosny pije z łyżeczki, nawet nie muszę jej strzykawką podawać.