N. naszło na hamburgery, co oznacza, że znowu czeka mnie upojnych kilka godzin nad rondlem z cebulą na konfiturę.
A właśnie, wspominałam już, jak ostatnio kupował cebulę na targu?
– Cebulkę dać ostrą czy łagodną? – pyta pani, na co N.:
– Ostrą mam żonę w domu i wystarczy, to cebula niech będzie łagodna.
Naprawdę, naprawdę jak on się nie boi meteorytu z jasnego nieba, co go pieprznie kiedyś za wygadywanie TAKICH rzeczy. Co za draństwo, naprawdę, jakby miał w domu takiego wampa, co od rana chla dżin, chodzi w cekinowych sukniach bez pleców i przyprowadza kochanka z każdego wyjścia na miasto, to dopiero by zobaczył. A ja? Skąd niby miałabym przyprowadzić kochanka – z zakupów w Biedronce? No jakoś NIE SĄDZĘ. Z Rossmana też nie bardzo. Kurwa mać, nie bywam w ogóle w perspektywicznych miejscach, się okazuje.
Poza tym, znowu wiercą nam nad głową młotem udarowym i po kwadransie mam kryzys osobowości, rozdwojenie jaźni, wibracje mózgoczaszki, wątpliwości co do tożsamości religijnej, kulturowej i płciowej i chyba kręgosłup mi się rozdwaja. I chyba w końcu kogoś zabiję. Mogę, mogę?…
Czytam na zmianę „Czarodziejska górę” (po dwudziestu latach podoba mi się jeszcze bardziej) i „Lustrzany świat Melody Black” – bardzo dobre.
WRRRRRRUM WRRRRRRRRUM. Szlag by to.
Przepraszam, nawet bardzo, ale “Czrodziejska góra” jest do luftu. A moze inawet do dupy. Bardzo sie staralam, ale nie! I nie! Tak mi zajechało starą mychą, ze dalam spokoj. Ale bardzo chetnie dowiem sie dlaczego TAK, bo z dawnychlatpamietam, ze filmbardzo mi się spodobał.
Historia o lagodnej cebuli cudowna! Czuje ją doskonale :))
właśnie skończyłam pichcić konfiturę. i już się cieszę na jutrzejsze burgery ❤
Na meteoryt jest teraz szansa – perseidy spadają hurtem.
Mój mąż wszem i wobec rozgłasza, że mam rozdwojony język. I to by się zgadzało z plotką, która do nas okrężną drogą, aż przez północne kraje dotarła: K jest w porządku, ale ta jego żona…
Także ten.
a jak się robi konfiturę z cebuli?
Baaaardzooo długooo się robi – najpierw musi zemdleć, a jak już zemdleje to się dodaje brązowy cukier i ocet winny i trochę wody (ja dodaję jeszcze trochę masła) i to się gotuje, a później znowu powolutku dusi i dusi i dusi… Jest gotowa, jak się zrobi brązowawa i szklista. I z całego gara pełnego surowej cebuli z czubkiem zostaje mały słoiczek.
No N. to ma naprawde teksty przednie 😉 Chyba bardzo Cię kocha 🙂 Pamiętam ten:
“W sklepie zoologicznym siedziała sobie w dużej klatce mała, samotna papużka i jakoś tak wyrwało mi się spod serca, bo ja jestem empatyczna (cokolwiek by nie mówił mój mąż), że ta papużka chyba nie jest zbyt szczęśliwa. Na co właścicielka sklepu:
– Proszę pani! Ona jest szczęśliwa! TERAZ jest szczęśliwa, jak została sama! Wpuszczaliśmy jej towarzystwo – wszystkich zatłukła! Samca zagryzła, koleżanki zagryzła, nie uspokoi się, dopóki nie zostanie w klatce sama z lusterkiem! I dopiero wtedy jest szczęśliwa!
Na co N:
– TO ZUPEŁNIE, JAK MOJA ŻONA! “
Z tym kochankiem z Biedry, to bym się zastanowiła.
Kolega takiego spotyka:
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/13533217_10153697383878601_7926361224522540304_n.jpg?oh=7e180fbd3fc895651e5436ec9331a618&oe=581AF4CF
ŁO!
Ale gdzie to? W której placówce można liczyć na taką ofertę?
Na Grochowie gdzieś. Mogę się dowiedzieć 🙂
Czy to Phelps?
on tak pewnie kokietuje panią sprzedającą cebulę. Liczy na współczucie i najlepszą cebulę z całego straganu.
I tak mu jedzą z ręki oraz chodzi w podartych portkach i dostaje 20 groszy rabatu!
To jest manipulator!
No nie gadaj ze potrafisz przebrnac przez wywody Settembriniego i Naphty bez doswiadczenia wylewu w mózgu…
No dobrze, przyznam się bez przemocy fizycznej – TROCHĘ przerzucam kartki w niektórych momentach. Troszeczkę 😉