Dopadła mnie zdechlizna i śpię 23 godziny na dobę. Wieczorami każę N. szukać wysypki na plecach, ale twierdzi, że nic nie ma (co niczego nie dowodzi, bo przecież w każdej chwili może mi sparaliżować pół gęby). Żywię się rozpuszczalną aspiryną, światło mnie razi, we łbie mi się kręci, już chyba nawet na psią karmę mnie nie kupią.
Przeczytałam pomiędzy spaniem a spaniem “Olive Kitteridge” (pod serial z Frances McDormand, który obejrzę jak tylko świat przestanie mi migać i falować przed oczami) i jestem zachwycona. Nie dają tego Pulitzera za darmo.
W następnym odcinku: dlaczego Szczypawka jest trochę zdegustowana. Idę się zdrzemnąć.
zdrowiej, piszesz naprawdę świetnie ! 🙂
No patrz, a ja masa ciemna nawet nie wiedzialam, ze jest ksiazka! Ten mini-serial widzialam, jest jak cios w watrobe, ale mimo wszystko chce sie jeszcze. To ksiazka pewnie jeszcze lepsza – jak to zwykle bywa. Musze zatem wejsc w posiadanie.
Zdrowiej szybko.
Ja po prostu kocham Twój styl pisarski 😀 Zdrówka życzę!
A nie użarło Cię, pani B, jakie dożarte bydlę?
Bo światłowstręt to jedna z oznak wścieklizny. Piszę serio.
Ściskam ulubioną Autorkę, i zdrowia życzę
A
Chyba niedożarte, jak już 😉
Tak zaczyna sie menopauza u starszych pań z pieskiem.
Andropauza – jak widać – to dopiero dokuczliwa sprawa…