O KROJENIU JAJEK I SZARPANIU ZA NOGĘ

 

Z nowości małżeńskich, to kupiliśmy przyrząd do krojenia jajek na twardo w plasterki. N. zachwycony.

– Powiedz mi – mówi do mnie – powiedz mi, dlaczego TYLE LAT czekaliśmy, żeby to kupić?…

Jak słowo daję, nie wiem. To znaczy, częściowo wiem – mam opór przed kupowaniem czegokolwiek do kuchni, bo zawsze jest ryzyko, że będzie stało i się kurzyło. Albo zalegało w szafce i zabierało miejsce, tudzież spadało mi z hukiem na rękę, jak szukam octu balsamicznego. Przykłady: wyciskarka do cytrusów, maszynka do gofrów, raclette, naczynie do fondue, półmisek z podgrzewaczem, blender… (długo tak jeszcze mam wymieniać?).

Ale jajka mamy teraz pokrojone zawodowo (że nie wspomnę o jakiejś pierwotnej satysfakcji, jaką mi daje opuszczanie tej wielostrunowej gilotyny i przyglądanie się, jak TNIE NA PLASTRY – mrrrrrr!…).

“Joyland” Kinga bardzo dobrze się zapowiada, świetnie się rozkręca, żeby na koniec lekko klapnąć. Nie chcę zdradzać akcji, ale spodziewałam się większej i jakiejś bardziej spektakularnej afery. A tutaj jest bardzo piękny wstęp, wielu dobrze opisanych bohaterów pierwszo – i drugoplanowych, zrobione miejsce pod niezłą awanturę, mnóstwo szczegółów, które w efekcie do niczego się nie przydają i niczemu nie służą – trochę, jakby ta książka zrobiła na koniec takie “PrrrrT”, jak sflaczała opona albo poduszka do pierdzenia. Aż trochę żal, bo pachniało starym, dobrym Kingiem i nocami nieprzespanymi w wakacje w liceum nad “Miasteczkiem Salem” czy “Lśnieniem”.

Małe, śliczne, kolorowe ptaszki odkryły świńską nogę. Lekko wczoraj zdrętwiałam, jak zobaczyłam, z jakim wdziękiem i entuzjazmem się do niej dorwały i ROZSZARPUJĄ SKÓRĘ dziobkami. Nie, żebym od razu sobie wizualizowała Hitchcockowskie sceny… Chociaż tak naprawdę to trochę sobie wizualizuję.

8 Replies to “O KROJENIU JAJEK I SZARPANIU ZA NOGĘ”

  1. czasami mała rzecz a cieszy, z tym kupowaniem rzeczy do kuchni to zawsze tak jest, że się kupuje z myślą o tym, że się nam przyda, jednakże czasami lepiej pewne rzeczy mieć niż nie mieć 🙂

  2. Mnie też przyrząd do krojenia jajek kojarzy się z Kingsajzem, gdzie Adaś został skazany na poćwiartowanie jajcarnią. :))

  3. Mój też się zachwycił tym przyrządem. Mnie natomiast się za bardzo kojarzy z Kingsajzem. Wolę sobie pomachać nożem 🙂

  4. Zacznę od dzień dobry, bo to mój komentatorski debiut, chociaż bloga czytam regularnie od lat, i już przechodzę do sedna:
    – po pierwsze primo z tym nowym Kingiem faktycznie coś jest nie tak, bo skończyłam go zaledwie tydzień temu a już nie pamiętam o czym jest, a nie, pamiętam, wesołe miasteczko… no fakt, mogło być mocniej, trochę liczyłam na powtórkę z “To”, ale zaraz po Kingu wzięłam się za serię Simona Becketta (jestem właśnie przy Trupiej Farmie), która przebiła wrażeniami wszystko – podejrzewam Barbarello (jeśli mogę tak poufale mimo debiutu), że znasz jego twórczość, jeśli nie, gorąco polecam!
    – po drugie primo przychodzę po prośbie – naszła mnie chęć na opowiadania sci-fi (mam przesyt robaków, larw, schodzącej skóry i gazów gnilnych), ale takie klasyczne jak w serii “Rakietowe szlaki”, którą czytałam w podstawówce. Czy znacie jakieś obecnie wydane dobre antologie?
    Dziękuję za uwagę 🙂

    • A “Niebieski księżyc” Connie Willis przerabiałaś? Bo są bardzo piękne. I do śmiechu, i do płaczu.
      Od dawna nie czytam opowiadań, jakos wolę powieści, ale z klasycznych to chyba najlepszym zbiorem, jaki w zyciu czytałam, jest “Pielgrzymka na Ziemię” Silverberga. Poza tym oczywiście wszystko Kuttnera, wszystko Bułyczowa, a z antologii sa fajne “Don Wollheim proponuje”. “Spotkania w przestworzach” miałam w ręku ze dwa, ale jakos mi nie podeszły te opowiadania.

      • Ech, mogłam mieć “Niebieski księżyc” i “Śmierć na Nilu” po groszu za sztukę jako dodatek do 7 tomów “Rakietowych szlaków”, ale się pospieszyłam :/ To przez nałóg. Jestem seryjnym czytaczem, uzależnionym od cykli. Właśnie czeka na mnie 8 książek Nessera…
        Ale dziękuję za podpowiedzi. Dopadnę tę Willis. Wcześniej czy później będzie moja 😀

  5. Jakby co to mogę przyjąć w depozyt te wszystkie wyciskarki i gofrownice! Jestem nieuleczalny gadżeciarz kuchenny i oj tam, że już od dawna nie mam miejsca w szafkach, przynajmniej jest na czym poćwiczyć umiejętności logistyczne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*