Co jest z tym majonezem, niech mnie ktoś oświeci. Gdzie nie pójdę, tam obijam się jak kulka we fliperze o wózki, wypakowane pod sufit majonezem. Nie, żebym miała cos przeciwko majonezowi, ostatnio nawet zjadłam pół słoika, jak miałam doła, ale żeby tyle? Znowu mnie coś ominęło? Bielenie chałup majonezem, pastowanie podłóg, a może przedświąteczna wiosenna kąpiel w majonezie? Jednak stosunkowo niewiele wiem o zyciu.
N. wczoraj powiedział „A może byś kochanie wyszła do ogrodu zgrabić gałęzie?”, po czym roześmiał się bardzo głośno. A tyle razy mu mówiłam, ze głośne śmianie się z własnych dowcipów nie jest w zbyt dobrym guście.
Generalnie chwilowo czuję się jakoś tak… poza nawiasem. Zjedzenie dwóch paczek bekonowych chipsów nie pomaga. A może po prostu mam glistę ludzką! Bo ciągle chce mi się spać, a podobno posiadanie pasożytów dość wyczerpuje. Tak wczoraj klarowała Ewa z dość szczegółowymi opisami, np. operacji usunięcia z mózgu ludzkiego kilkunastu tysięcy nicieni. Ona teraz się specjalizuje w pasożytach. I nie, w ogóle nikt nie mówił „Uspokój się, bo tu zwymiotuję” albo „Przestań, bo zaraz zemdleję”.
Zdiagnozowac komus coś?
Ostatnio specjalizuję się w objawach nekrotycznego zapalenia powięzi. Znanego także jako MIĘSOŻERNA BAKTERIA.
A może po prostu kupie sobie buty, zamiast diagnozować?… Hmmm.