O MAJONEZIE I MIĘSOŻERNEJ BAKTERII

 
Co jest z tym majonezem, niech mnie ktoś oświeci. Gdzie nie pójdę, tam obijam się jak kulka we fliperze o wózki, wypakowane pod sufit majonezem. Nie, żebym miała cos przeciwko majonezowi, ostatnio nawet zjadłam pół słoika, jak miałam doła, ale żeby tyle? Znowu mnie coś ominęło? Bielenie chałup majonezem, pastowanie podłóg, a może przedświąteczna wiosenna kąpiel w majonezie? Jednak stosunkowo niewiele wiem o zyciu.

N. wczoraj powiedział „A może byś kochanie wyszła do ogrodu zgrabić gałęzie?”, po czym roześmiał się bardzo głośno. A tyle razy mu mówiłam, ze głośne śmianie się z własnych dowcipów nie jest w zbyt dobrym guście.

Generalnie chwilowo czuję się jakoś tak… poza nawiasem. Zjedzenie dwóch paczek bekonowych chipsów nie pomaga. A może po prostu mam glistę ludzką! Bo ciągle chce mi się spać, a podobno posiadanie pasożytów dość wyczerpuje. Tak wczoraj klarowała Ewa z dość szczegółowymi opisami, np. operacji usunięcia z mózgu ludzkiego kilkunastu tysięcy nicieni. Ona teraz się specjalizuje w pasożytach. I nie, w ogóle nikt nie mówił „Uspokój się, bo tu zwymiotuję” albo „Przestań, bo zaraz zemdleję”.

Zdiagnozowac komus coś?

Ostatnio specjalizuję się w objawach nekrotycznego zapalenia powięzi. Znanego także jako MIĘSOŻERNA BAKTERIA.

A może po prostu kupie sobie buty, zamiast diagnozować?… Hmmm.

THE HILLS ARE ALIVE WITH THE SOUNDS OF MUSIC

(O kanalizacji tez wiem więcej, aniżeli statystyczna lejdis. Rózne compact pipe i switch lining mi sie pojawily w zyciu i nic nie poradzę)

Czy ja mam omamy temmperaturowe, czy jest upał? Suszę włosy na balkonie.

A wokół mnie wszystko, co zyje – intensywnie zmierza ku rozmnożeniu. O mało nie dostałam w pysk rozpędzonym szpaczkiem, gonił za babą. W zeszłym roku tak się zapędziły w zalotach, że wpadły do garażu.

A inne szpaki pięknie w wojskowym szyku przeczesują trawnik.

Jest naprawdę bardzo ładnie (wiem, od jutra ma lać, so what? Od wiosennego deszczu sie rosnie – ups, musze uważac, żeby nie spadł na dupę).

Wszystko byłoby pieknie, tylko o swiętach mi się nawet nie chce myslec.
But I am a super girl.
And super girls don’t cry.

BEDZIE DZIS KTOS W DOMU?

Pukanie do drzwi. Otwieram.
Fakt – potargana, ale w dresie. Nie w piżamie. Owacje dla mnie.

– Przyszlismy zamontować właz do kanalizacji i stopnie…  – przerwa, pan zmierzył mnie od góry do dołu – Będzie dziś ktos w domu?…

Jak to BEDZIE KTOS W DOMU?
A JA to co?
POLTERGEIST?…

Ja juz kurwa po prostu nie wiem, i jak ja mam traktować POWAŻNIE moje zycie, skoro MNIE nikt tak nie traktuje, od pana od kanalizacji począwszy!

Normalnie zaraz tam do niego pójdę i powiem "A ja… A ja… A ja to moge pana zatrudnić i wyrzucić na pysk!" (po czym rozpłacze się i ucieknę).

Nie no…

JAK UCIEKAĆ PRZED NOSOROŻCEM

 

Otóż temat wbrew pozorom jest poważny, bo nosorożec być może nie wygląda, ale podobno umie popylać do 45 kilometrów na godzinę. Aby skuteczni uciec przed rozpędzonym nosorożcem, trzeba się mianowicie w biegu ROZEBRAĆ DO NAGA, żeby nosorożca zdezorientować. Wtedy nosorożec głupieje i nie wie, co dalej, i przestaje gonić.

 

Hanka mówi, że w naszym wieku ta metoda będzie skuteczna także w przypadku ucieczki przed gwałcicielem.

 

A ja mam pomysł, jak zrewolucjonizowac abonament radiowo – telewizyjny. Postuluję mianowicie, żeby w momencie zapłaty rocznego abonamentu płatnik otrzymywał pudełeczko z czerwonym guziczkiem. Guziczek można wykorzystać tylko jeden raz w roku. Po naciśnięciu guziczka następuje spektakularne ROZERWANIE NA STRZĘPY osoby, która aktualnie znajduje się na ekranie telewizora. Musi to być wybuch efektowny, flaki mają spływać z kamer. Chodzi oczywiście o spikerów, programy na żywo, teleturnieje, a przede wszystkim studio sportowe. Pierwsze co bym zrobiła, to rozerwała Kurzajewskiego natychmiast po wpłacie na konto.

 

– No dobrze, ale ty byś rozerwała Kurzajewskiego 1 stycznia o godzinie ósmej rano, i co byś robiła później przez cały rok? – zapytał mnie N.

 

Przez cały rok bym następnie nie oglądała telewizji i z utęsknieniem wyczekiwała, kiedy zapłacę abonament po raz kolejny i dostanę nowe pudełeczko z czerwonym guziczkiem. I dnia 1 stycznia o godzinie ósmej rano, albo nawet się poświęcę i wstanę wcześniej, rozerwę na strzępy Michała Karnowskiego.

 

Nad technologią tą należy pracować, aby w przyszłości możliwe było również rozrywanie na strzępy (oczywiście na wizji) gwiazd z emitowanych seriali, ale to później, kiedy już się rozerwie prezenterów. I pogodynki (N. jako pierwszą wysadzi Marzennę Słupkowską).

 

Jak tylko o tym pomyślę, to mam ochotę natychmiast biec i zapłacić nawet dwa abonamenty, żeby każde z nas miało swój guziczek.

Czy świat nie byłby piekniejszy?…

ZAGADKOWA NIEDZIELA

Werminia znalazła się pod poduszkami na kanapie, widocznie wróciła zmęczona z łajdactw i usnęła tam.

N. nie chce grać ze mną w Hold’em – mówi, że to nie ma sensu, bo czy wygrywam, czy przegrywam, to dochodze do jednego wniosku: że on ma kochankę.

(Zresztą, jakie PRZEGRYWAM? HALO? Nikt mi nie wmówi, że jakis nędzny skundlony strit od trójki to więcej, niż TRÓJKA ASÓW! Błagam!)

A w filmie "Grey Gardens" Jessica Lange mówi do Drew Barrymore bardzo ważną rzecz. Drew mianowicie nie chce wychodzic za mąż, bo woli robić karierę, najlepiej aktorską, na co Jessica do niej: "Kochanie, po prostu musisz sobie znaleźc mężczyznę, który da ci długą smycz!".

I to jest najprawdziwsza prawda.

POSZUKIWANY POSZUKIWANA

Zginął  mi Zwierz z Kaptura! Oddalam kurtke do pralni, ale odpięłam Zwierza i teraz go nie mogę znaleźć!
A jak UCIEKŁ? (Uciekła? Nie patrzyłam jej/ mu pod ogon)

Nawiał i ma romans z naszym kretem i będa małe kapturowe szczeniaczki!…

Chyba ze wdał (a) sie w skomlikowany romans z rodziną psów zza płota, tam to jest dopiero hardcore, przypominam, ze najpierw był mezalians przez siatkę, a następnie potomstwo z własnym synem z tegoz mezaliansu. Nie, nie nie, jesli DO NICH trafił, to nie chcę go więcej widziec!…

Lub jej.

ZMIANA DIAGNOZY

 

Ponieważ przyroda zachowuje się nielogicznie, to ja tez będę. Postanowiłam, że nie mam Aspergera, tylko schizofrenię bezobjawową. Tak będzie śmieszniej.

 

Namawiam N., żebyśmy kupili sobie Humvee na dojazdy do pracy. Koniecznie model z wieżyczką strzelniczą. On za kierownicą, a ja na wieżyczce będę wrzeszczała „Spierdalać! Spierdalać! Spierdalać!” i strzelała do tych co się pchają z pasa do skrętu. Przedstawiłam ten biznesplan N., który chwilowo nie udzielił mi jednoznacznej odpowiedzi.

 

Nowy King jest… Strasznie gruby! Chyba grubszy, niż „Bastion” (a nawet grubszy niż ja!). Początek bdb. Ale chyba nawet Hanka go nie wtryni to torebki; jest absolutnie NIEMOBILNY, nie mogę go czytać na kanapie, bo ręce mi mdleją i musiałam się przenieść do stołu.

 

Mam na dzis dośc przerażający horoskop:

 

„Unikaj dzisiaj takich nastrojów, które mogą stać się przyczyną nieporozumień. Dyskusje ze zwierzchnikami na tematy zawodowe nie wróżą nic dobrego. Nie zaniedbuj swoich obowiązków i bądź wyrozumiały dla mniej aktywnych. Zanim coś powiesz, policz do dziesięciu. Do każdej sprawy podchodź bez zbędnych emocji. Skorzystaj z dobroczynnych właściwości aromaterapii”

 

A spadajcie!

Miałam pracowac, ale skoro tak, to idę czesać sklepy obuwnicze.

 

MIŁA DOMOWA SOBOTA



Jako, że mój małżonek nareszcie skompletował kable i dokonał wczoraj CUDU podłączenia 7.1 na półpiętrze, i oglądał sobie ostatnie Bondy, to uciekłam z komputerem do biblioteki. Drzwi stłumiły co prawda większość ryków, od których bolały mnie uszy, ale i tak wszystkie ściany i podłogi, i moje flaki, nadal odbierały niskie tony. Gdybym przewidziała taki postęp techniczny, to jednak uparłabym się, żeby zbudować dom na piwnicach, przynajmniej miałabym teraz gdzie się podziać, kiedy N. dopadnie atak kinomanii.

W dodatku w tej bibliotece nadal odbierałam maile, Ewa znalazła jakiś super portal z przepisami i trzaskała co chwilę wiadomości w stylu „Basia Basia! Znalazlam ci przepis na DŻEM BEKONOWY!” albo „Pa to! LODY O SMAKU SZPROTA! I SER Z LUDZKIEGO MLEKA!”– i weź się człowieku SKUP! (Lody niekoniecznie, ale dźemu bekonowego bym spróbowała, tylko że chyba bez czekolady jednak).

Natomiast obejrzeliśmy „Hurt Locker”. Noooo. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś JAKIKOLWIEK film o wojnie zrobi na mnie wrażenie. Naprawdę, słusznie dostała te Oscary, sory Cameron, lubię cie, ale w obliczu TAKIEGO filmu twoje niebieskie ludziki z ogonami, nawet wypukle, trochę wysiadają. Zakończenie (tj. uzasadnienie, te sceny z jego prywatnego zycia) raczej takie sobie – bo błagam, który facet potrzebuje wytłumaczenia, że woli być w PIEKLE, byleby tylko nie pomagać w zakupach czy sprzątaniu. Kolejny dowód na to, że jak się baby biorą za kino, to nie ma wiadomo czego w wiadomej lokalizacji.

Śnieg pada, dobrze, że mam od Hanki tego McCarthy na pocieszenie, dała mi go ze słowami „Weź go sobie poczytaj, to jeszcze większy psychopata, niż ty, spodoba ci się”.

A ja wcale nie jestem psychopatką, tylko mam Aspergera. Jak House.

SWIETNIE WAM IDZIE BEZE MNIE


Nie wiem czy powinnam się wtrącać (polityk by powiedział – wtrancać) w tak pieknie rozwijająca się dyskusję.

Nie nie nie, a skąd, łucznicy w ogóle nie pili alkoholu, przecież to sportowcy (zawsze mówiłam, że uprawianie sportu jest bez sensu), tylko ja jak zwykle zrobiłam z siebie Widowisko („Honey… Don’t make a German spectacle of yourself”).Wieczór był bowiem piękny, choć mroźny, nad Zamościem świecił księżyc, szumiały jodły, wyły wilkołaki, że aż żal było kłaść się spać. Co zresztą było az nader widoczne następnego dnia (w moim przypadku).

Nadal najchętniej owinęłabym się w koc z głowa włącznie i nie ruszała, ale nie ma tak lekko. Weszliśmy w rok tygrysa, przypominam. Wszystko dookoła zmusza człowieka do działania i nie ma czasu na gnicie. Moje lenistwo musiało się trochę usunąć na bok (acz nadal ma się świetnie).

(Kocham, po prostu KOCHAM wywiady z kobietami, które na pytanie „A jakie są pani największe wady?” odpowiadają „Noooooooo więęęęęęęęęc… Moją największą wadą jest to, że jestem taką perfekcjonistką oraz pracoholiczką” – wszystkie tak odpowiadają, jak jeden mąz, zauważyliście? Szkoda, że jestem za leniwa, żeby chciało mi się je kopnąć w dupę).

Ikea łaskawie opuściła warsztat (acz nie bez przygód, od razu za bramą zapaliła zieloną diodę i trzeba było na gwałt wracać i sprawdzać, co to oznacza, bo może np. „przygotuj się na katapultowanie fotela kierowcy” albo „właśnie zgubiłam silnik, cieszysz się?”) i stoi teraz pod wiatą, cała obrażona. Oczywiście, że trzeba do niej kupić części. Podobno ostatnie dwie, jakich jeszcze nie miała wymienionych (poprzednim razem też to słyszałam, i jeszcze poprzednim, i wcześniej też). N. nadal się odgraża, że jeszcze jeden przymusowy postój i zrobi z niej światełko do nieba.

Nerka mnie szarpie; podejrzewam węgorzycę.

A wczoraj był dzień psa.

CAŁA PRAWDA O ŁUCZNICTWIE

Trochę umieram na zawodach łuczniczych w pieknym Zamościu, zwisam z plastikowego krzesełka

(dlaczego byłam PEWNA, że Zamośc jest koło Wroclawia???)

…albowiem mają tu na ryneczku taki bardzo fajny lokal, w którym podobno jest 67 gatunków wina. Wydaje mi się, że wczoraj spróbowalam co najmniej 65 z nich.

Nigdy. Never. Ever. NIE PIJCIE z łucznikami.
Ani z klasycznymi, ani z bloczkowymi.