Z nowości to zdiagnozowałam sobie gościec stawowy.
(W sumie może to dziwne, nikt u nas w rodzinie nie miał gośćca, ale sąsiadka miała. Z tym, że od dość dawna nie żyje. Droga Gosiu, czy można zarazić się gośćcem od dawno nieżyjącej sąsiadki? Czy geny skaczą przez płot? Nic mnie nie zdziwi, jeśli chodzi o geny, małe wredne bestie).
Trafiłam z tym gośćcem już nawet nie w dziesiątkę, ale w setkę, a może i jeszcze lepiej, ponieważ leczy się to takimi sprytnymi filutkami, które powodują:
– otyłość;
– depresję;
– nagły porost niechcianego owłosienia.
Sam szyk i romantyzm.
Od czego ten gościec mam, jest to zagadka, natomiast jedno pewne – nie od ciężkiej pracy. O nie. Jestem mega leniem pasiastym. Największym pasiastym leniem w tej i sąsiednich galaktykach. Nie maszli lenia pasiastego nade mnie.
W kategorii „polecam książki” – wszystko, co jest Olivera Sacksa. Własnie wyszła „Muzykofilia. Opowieści o muzyce i mózgu” – ciekawe, czy taka dobra jak „Przebudzenia” czy „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”. „Antropolog na Marsie” jest jakiś smutniejszy od pozostałych, choć tez znakomity. Mózg to bardzo zagadkowe urządzenie.
Natomiast chciałam poinformować, że w mojej osobistej kategorii „boje się” – np. Hanka ma w tej kategorii twarz Edyty Górniak – znajduje się od soboty taki pan od pogody, Jarosław Kret. Jest TAK przerażający, że mam nadzieję, że więcej na niego nie trafię w telewizji (ani nigdzie!!!!), bo umrę na serce. Nawet nie zdążę utyć ani się owłosić w niechcianych miejscach.