CHAOS Z LEKKA KONTROLOWANY

W niedziele sluchalismy jak Malysz skakal via radio (bo byliśmy w drodze, która była nam matka, czy jakos tak). Było O WIELE ciekawiej, niż tiwi – o, bez porownania! Zwlaszcza, jak red. Krolikowski krzyczal i plakal i mowil “ADASIU!!!” – ten kawalek powinien znalezc się na Liscie Przebojow Trojki, a pan Redaktor powinien dostac NAGRODE za caloksztalt, a za Adasia w szczegolnosci 😉

O malo nie wjechalismy do rowu ze szczescia.

W ogole – droga Ja (teraz do siebie będę mowila) – w zyciu niezbedna jest strategizacja priorytetow. Bo inaczej się robi tak jak przez ostatnie 2 dni, czyli czlowiek biega dookoła wlasnego ogona, a pozniej się okazuje ze owszem, ze tak, ale odwrotnie, i generalnie wszystkiego najlepszego, ale nie dla nas, tylko dla tych panstwa z naprzeciwka. NO ZESZ JASNA CHOLERA!

Tak wiec, droga Ja – od dzis będziesz się w zyciu kierowala
smakiem czerwonego wina w dobrym towarzystwie
a unikala
sfrustrowanych starych panien, którym przydalo by się, żeby je… UPS 😉 BO ZA DUZO POWIEM 😉

A moja Kolezanka (taka Od Zawsze) okazuje się – będzie miala dziecko. Takie normalne, z brzucha! CZY ONA OSZALALA? Czy ona nie wie, ze dziecko to się wlecze pozniej za czlowiekiem PRZEZ CALE ZYCIE? Malo tego! Po paru latach wyrasta czlowiekowi na piersi GAD w postaci ROZWYDRZONEGO NASTOLATKA – takiego z tatuazami, cwiekami na jezyku, roznica pokolen i muzyka alternatywna, od ktorej odpada tynk ze scian. Czy ona zdaje sobie sprawe z tego, ile kosztuje metr tynku? Poza tym, ona przeciez nie lubi dzieci! Wezmie i zje to dziecko, na przykład.

I tylko żeby nie było, ze nie ostrzegalam. Zrobilam co w mojej mocy – od reszty umywam rece!

SEKS W WIELKIM CIESCIE

Zrobilam COS, czego nie powinnam – kupilam dzielo “Seks w wielkim miescie” mianowicie. Dobrze mi tak, bo za niewygorowana cene 29 PLN otrzymalam jednoczesnie kare za glupote i nauczke na przyszlosc – na odleglosc CO NAJMNIEJ wady wzroku trzymac się z daleka od BESTSELLEROW DLA KOBIET, w dodatku amerykanskich.

Obejrzalam pare odcinkow serialu (na egzotycznych wakacjach, kiedy to ukochany nurkowal, a ja, która potrafie plywac w wodzie do pasa, do ciemnej nocy czekalam na niego w hotelu) – no, nie żeby COS TAM i W OGOLE, ale można popatrzec i nie wykreca czlowieka zanadto. No to kupilam ksiazke. Do wanny.

Zle lezala ta ksiazka – powinna znajdowac się w dziale “PRZYRODA / Z ZYCIA WIELORYBOW”, gdyz jest o waleniu. Niestety – wiem, wulgarnie i tak dalej, ale ja na to nic nie poradze, pretensje do pani autorki. Mocno niewybredna i monotematyczna TAK STRASZLIWIE, ze nawet nie oburza – po prostu nudzi. Przedarlam się mniej wiecej do konca – a nuz, a cos może zacznie się dziac, MOŻE SIĘ RUSZY – a skad… Wszyscy bzykneli wszystkich po kilka razy w roznych okolicznosciach przyrody i napisy koncowe.

Wnioski: jeśli siegasz, durna babo (czyli JA), po literature babska, to pozostan przynajmniej w kregach europejskich. Jakos te angielskie mi “wchodza”, a amerykanskie…

Tak mnie te PISARKI zdenerwowaly, ze kupilam ksiazke autorstwa FACETA, znowu ZLE polozona w ksiegarni, bo ma tytul “Facet z zasadami”, a wiec powinna lezec w dziale “SCIENCE FICTION” (zart, kochanie – przeciez WIESZ, ze zartuje 😉 ).

Melania ma się lepiej. Pilnuje parowki, czyli wraca do siebie. Mamy bojowe zadanie – uszyc pokrywke na Mele, żeby nie zaziebiala korzonkow… MATKO BUZKA! Cos w rodzaju skarpetki polaczonej ze stringami?… TEN TEMAT mnie przerasta!

SAVE ALL YOUR KISSES FOR ME

Chodzi za mna – taka stara, melodyjna piosenka. A ja wiem, kto to spiewa, zespol nazywa się “Braderhood of Men” i znam ten zespol, bo był nagrany na tasmy w postaci szpul do magnetofonu szpulowego. A magnetofon szpulowy był przyjacielem mojego mlodego dziecinstwa. Jedni mieli misia, inni brata, a ja magnetofon szpulowy 🙂

Story o nabyciu magnetofonu szpulowego znam z dwoch zrodel: tacinego i maminego. Story jest identyczna, tylko – jak w Biblii – jej interpretacja jest diametralnie rozna.

Magnetofon zostal nabyty przez mojego tate za pieniadze, które dostali jako prezent slubny. Tata wspomina ten fakt bardzo milo – pobiegl do sklepu i kupil nowo zalozonej Rodzinie, za która czul się odpowiedzialny, tak potrzebny kazdej komorce spolecznej MAGNETOFON SZPULOWY. Który nastepnie dostarczal wszystkim duzo radosci, wiec była to inwestycja udana.

Mama natomiast mowi tak: “Jeszcze nie zdazylam po weselu oczu otworzyc, a ten już pognal i wywalil polowe pieniedzy na magnetofon. Caly twój tatus i cale zycie był taki.” Czyli – jak rozumiem – inwestycji nie pochwalala.

Nieslusznie, bo magnetofon był fajny, gral “Kisses For Me” i swiecil zielonym oczkiem. Z braku syna, tata nauczyl corke swa ciac i sklejac tasme, zakladac i przewijac szpule, doklejac rozbiegowke, a także nagral calego “Kubusia Puchatka”. Bo wieczorami kazalam mu czytac “Kubusia Puchatka” a on mi co trzy zdania zasypial, musialam go kopac, żeby czytal dalej, wiec raczej trudno mi było usnac.

Coreczki przejawy artystyczne tez nagrywal. Jest taka jedna tasma (zapis z pamieci):

Meski glos: Powiedz wierszyk! Tu powiedz, do tego (w tle – damskie glo No powiedz, powiedz!).
Mój glos dwuipołletni: Siedzi diabel na stodole, slomka jego w pupe kole. (Ja nic na to nie poradze, ze pradziadkowie uczyli mnie poezji ludowej, w dodatku jedna prababcia – po rusku).
Wybuch entuzjazmu w tle: NO slicznie! Piekny wierszyk, co dalej? No powiedz, powiedz, tu do tego powiedz.
Mój glos (ale już cichszy i drzacy, zanikajacy – chyba się na koniec poryczalam): Popatrzcie się wszyscy swięci jak ten diabel pupom kjenci.

Magnetofon sluzyl dlugo, bo mój tata niestety wszystko umie naprawic, ale w koncu ducha wyzional, bo jakis pasek ostatecznie się wysluzyl. Lezy w garazu, a tata się odgraza, ze ON GO JESZCZE NAPRAWI i HO HO! Jak będzie gral. Fajnie by było 🙂

E. wlasnie opowiedziala horror o randkach internetowych – jak to jedna dziewczyna umowila się z facetem z internetu na pizze, on jej cos dosypal do jedzenia, po czym dziewczyna zniknela i znalazla się po tygodniu, ale bez jednej nerki. Kosmetyczka jej opowiedziala. Ten interneto to, panie, wymysl szatana! HANNA! Policz nerki! KTO zagwarantuje, ze to NIE BYŁ Marcys?…

DZIS

Drodzy i Szanowni.
Zajmiemy się dzis zjawiskiem pod tytulem “Pani w Berecie”.

Wystepowanie: Absolutnie wszedzie.
Cechy rozpoznawcze: Najezony beret z mohairu (wiosna, jesien, zima) oraz wypchane siatki.
Wiek: niemozliwy do zdefiniowania, wlasciwie Pani w Berecie może mieć dowolnie od 30 do 100 lat, i tak wszystkie wygladaja tak samo.
Ubior: Palta i berety w kolorach sliwkowym, zielonym, seledynowym, dziwaczne czarne lub fioletowe spodnice z dzianiny, butki “kopytka”.

Rzadko wystepuja pojedynczo, najczesciej w parach, żeby upchnac się obok siebie w srodku komunikacji publicznej i gdakac: “A mój ziec…”, “A moja corka, to proszę panią” oraz “A ta Alicja z Bigbrawera…”.

Oprocz gdakania, Panie w Beretach zajmuja się tez:
– dostojnym zapelnianiem swoimi osobami targow i bazarkow w celu zatankowania siatek do pelna;
– niezauwazaniem kolejki, czyli grupy osob grzecznie i karnie czekajacych w rzadku; Pani w Berecie wymija calosc i stroskanym glosem zajmuje stanowisko w sprawie preferencji konsumenta; niesmialo zwracanej uwagi nie doslyszy;
– wsiadaniem jako PIERWSZE do tramwaju, autobusu, pociagu; od tego, czy wsiadzie PIERWSZA oraz ZAJMIE MIEJSCE SIEDZACE zalezy zycie Pani w Berecie – nic wiec dziwnego, ze o przywilej ten WALCZY JAK LEW, wrzucajac wszystkich pod kola i na tory, obrywajac im guziki, depczac po nogach i walac posiadana siatka (wypchana – po zakupach) wokół na oslep;

W ogole – dziwi fakt, co Panie w Beretach robia w srodkach komunikacji publicznej. Sadzac bowiem z rozmow (a nie ma takiej osoby, która by nie była zmuszona w rozmowie biernie uczestniczyc), to powinny jezdzic pastowanymi woskiem limuzynami, bo:
– corka kazdej Pani w Berecie jest: najlepsza na swiecie studentka Harvard, niezastapionym prezesem NBP, dyrektorem znanej firmy ubezpieczeniowej;
– zięć każdej Pani w Berecie – DYREKTOREM NA POLSKĘ (każdy, jak leci – nie ma wyjątkow od tej reguly);
– syn – poslem, senatorem, prezydentem miasta lub chociaz radnym;
– synowa – znakomicie zapowiadającą się gwiazdą szołbiznesu z propozycjami ZA GRANICĄ.

Ponioslo mnie? Może odrobinke.

A Chrabja, to w niedziele, z okazji finalu WOŚP, w telefizji excuse le mot PUBLICZNEJ prezyl się jak Gladiator. – a teraz twierdzi, ze telewizja klamie i uprawia slalom gigant przez płotki. Ladnie to tak, mosci Chrabjo? 😉

WILD WILD SPORT

Polecam: “Wild Wild West” wieczorowa pora, z towarzyszeniem porto, lecz niekoniecznie. Bezpretensjonalne glupoty plus mechaniczna tarantula… Muzyka filmowa klasy “Indiany Jonesa” – mniam, mniam, mniam 😉 Pozarlam w trakcie dwie paczki nowych chrupek 3D, na okladce których obiecywano mi milion zlotych i pokemona w srodku. Ani miliona, ani pokemona, ale może po prostu je z roztargnienia polknelam. Ciekawe, czy to możliwe – tak polknac milion i w ogole nie zauwazyc? Musze się zapytac jakiejs tygrysicy biznesu, co jada miliony i facetow na sniadania.

Proszę o zezwolenie na eksterminacje sprawozdawcow sportowych. Hurtem, jak leci. Ogladalismy sobie wczoraj, jak chlopaki z nartami skikają, bo lubimy, a chlopaki są fajne. Nie – nie będzie o Malyszu (biedak, i tak go chyba uszy pieka!) ani o jakosci skokow naszych ukochanych pozostalych (tu z kolei moja watroba nie wytrzyma, urwie się ze smyczy i zacznie szczekac). Bo najlepsze sa komentarze red. Sprawozdawcow.

Nie czepiam się, ze dokladnie przy kazdym skoku Ahonena od poczatku sezonu każdy komentujacy musial poinformowac, ze “Jane wlasnie urodzilo się dziecko”, przy kazdym skoku ktoregokolwiek Hautamekiego – ze to jeden z dwoch braci wystepujacych, a jeszcze jest trzeci Hautameki i tez będzie kiedys skakal, a przy Goldim – ze chcial trenowac z polska druzyna. I tak za kazdym razem. Może to jakis rytual, którego nie rozumiem, ale NIE MUSZE, bo sportem się nie param. I nie to mnie wkurza.

Uwielbiam natomiast SPEKULACJE. Nie może towarzystwo usiasc na dupie i po prostu sprawozdawac, ile kto skoczyl, nie! Wszyscy będą się zabawiac w Nostradamusow: “Co prawda, na treningach był jedenasty, ALE! Ale wlasciwie nie jestesmy bez szans na medal! Ekipa Norweska przeciez może nie dojechac, Hautameki ma dzis slabszy dzien – o, jaki zdenerwowany, na pewno skoczy krocej, Finowie maja biegunke podobno, Hannawald pewnie spadnie z progu, Ahonen nie lubi tej skoczni, Japonczykom może zacznie się Ramadan, a Adam po prostu wystarczy ze skoczy te 43 metry dalej niż poprzednio i JUŻ WLASCIWIE MOŻEMY BYĆ SPOKOJNI O ZWYCIESTWO a w najgorszym razie O PODIUM!”.

Zawsze mi się ten dowcip o bacy przypomina: “Co robicie, baco?” – “Wroble lapie!” – “Duzo już ich macie?” – “A, jak zlapie tego na którego poluje i jesce dwa, to będę mioł cy!”.

W sporcie to jak w operze – nie wolno “zapeszac”! Jak oni tak zaczna na Olimpiadzie, to zastawie bizuterie rodzinna i zaplace jakiemus Szakalowi, żeby PRZYNAJMNIEJ powyrywal jezory!

DZIEŁO

W zwiazku z tragiczna sytuacja na zewnatrz sklepow i centrow handlowych, biore się za pisanie dziela:

“JAK PARKOWAC JAMNIKA – instrukcja [WZORZEC]”.

Doloze wszelkich staran, aby w jak najkrotszym czasie stala się ona obowiazujacym zalacznikiem do Rozporzadzenia Ministra (ministra to jeszcze wybiore – musi zasluzyc na to, żeby firmowac swoim podpisem).

BURO & PONURO

Trend taki w modzie, kolorystyczny – od paru ladnych lat i, co najgorsze, trzyma sie niezle. Gdyby nie to, w ZYCIU bym nie kupila pomaranczowego swetra! Nie do twarzy mi, nie mój zakres widma, nie nosze takich kolorow! Tylko, ze po wejsciu do sklepu atakuje mnie nastepujaca oferta:
– sprany bez “mokry-brudny-piasek-na-zasmieconej-greckiej-plazy”;
– niebieski “kiedys-byłem-niebieski-ale-ktos-umyl-mna-samochod”;
– wszystkie odcienie wątroby w roznych stadiach: surowosci, gnicia, swieza-jeszcze-ciepla-i-dymiaca, po usmazeniu i jasnorozowa watroba gotowana;

I wieszak z tym pomaranczowym – polecialam w tamta strone zupelnie bez udzialu WOLNEJ WOLI, to byla grawitacja czlowieka w kierunku czegos optymistycznego.

Pamietam, jak ze 2 lata temu gralismy w “ZNAJDZ JAKIS KOLOR W SKEPIE Z CIUCHAMI” na ulicach Maastricht. Kolega zakrzyknal WIDZĘ! I podbiegl do wystawy. Były to rozowe i zolte narty na wystawie sklepu sportowego.

Czytalam, ze kolor w modzie szedl krok w krok za postepem technicznym. Za Ludwika XIV furore robil kolor “pchli”, na przykład. A dzis umiemy farbowac szmaty na kolor JAKI CHCEMY i nadal kroluje “pchli”. Szlachetny minimalizm? Ostentacyjny ascetyzm? Gupota lucka (kopyrajt: Pepsee)?

A ulica szedl dzis sobie jamnik w rozowym golfie. Widac jamnikom już tylko wypada nosic się na rozowo!

AUDYCIK

Po zapoznaniu sie ze wszystkimi dostepnymi na ten temat instrukcjami napisalam procedure kontroli. Wyszlo mi nastepujaco:

1. Farmer robi.
2. Inspektor 1 sprawdza, co zrobiono.
3. Inspektor 2 sprawdza, co zrobil Inspektor 1.
4. Inspektor 3 analizuje przypadek i raportuje Inspektorowi 4.
5. Inspektor 4 sprawdza zgodnosc procedur.
6. Inspektor 5 sprawdza, czy istnieja Inspektor 3 i Inspektor 4.
7. Audyt wewnetrzny.
8. Audyt Komisji.
9. Sad ostateczny.

Dodatkowe zalety ww. procedury to job creation i efekt multiplikacji.

Przy uproszczonym zalozeniu, ze wszyscy pracownicy systemu to LUDZIE.

Precyzyjna kontrola wykryje nawet guz jajnika u tesciowej rolnika!

CZAS KUPIC SWINKE

Swinke morska. Angorke. Nie z zadnej tam rozpusty, tylko w celu uzytkowym.
Gryzonie maja to do siebie, ze lubia pomykac pod scianami. Co ogromnie mi pasuje, bo wlasnie TAM zbieraja się przesliczne klebuszki szarej substancji bynajmniej nie komorkowej, a opartej na kurzu.
Mój szatanski plan polega na tym, żeby kupic pare swinek angorek i puscic luzem – po jednej na pomieszczenie. Pare okrazen – i pokoj posprzatany, a ja nie odkurzam calego mieszkania, które jest ZA DUZE, tylko kilka swinek! VOILA!

W kregach zblizonych do moich okazuje się, ze NIE WYPADA przyznac się, ze wyszlo się z pracy o ludzkiej godzinie. Obowiazkiem natomiast jest:
– jesc, myc sie, nocowac w pracy, zarąbywać się i z rodzina widywac tylko telefonicznie, dzwoniac oczywiście po to, żeby powiedziec ze NIE – nie będzie mnie na obiedzie, kolacji, wieczorem, wroce dopiero rano albo w ogole pojutrze;
– nie wyrabiac się (przyznanie się publiczne, ze TAK – zdazylam, skonczylam, w terminie, w dodatku zaproponowalam kolejne… – skazuje na ostracyzm od zaraz);
– nie mieć innego zycia poza praca (do knajpy – z kolegami z pracy, imprezy w pracy, zona – kolezanka z pokoju naprzeciwko, rozmowy o pracy i wspolpracownikach);
– ignorowac swiat zewnetrzny (Wrocilas do DOMU? Czytalas KSIAZKE? Zjadlas KOLACJE? Z FACETEM? Piliscie WINO i sluchaliscie “JAZZ CAFE”??????) – no CHYBA, ze FIRMA STAWIA!

A, i jeszcze mam taka prosbe: GDYBY komus wpadl w oko sklep, który się nazywa SKLEP – to bardzo proszę o kontakt. Bo może gdzies jakis zostal jeden! Może ja zle patrze, albo co – ale wszedzie MARKETY z przedroskami (mega-, hiper-, giga-, extra-), a także SALONY, STUDIA, CENTRA, DYSKONTY, BUTIKI, LABORATORIA, GALERIE…

A zasadniczo mam dzis na sobie TEN golf od Marksa i Engelsa. W kolorze sniadaniowego, angielskiego dzemu pomaranczowego. I wyjde z pracy przed piata.