Snil mi się PAJAK, wiec o pajakach będzie.
– Czy ty – mowi do mnie swego czasu Mloda Zebra – tanczysz merengue, czy odmawiasz “Zdrowas Mario” w indianskim jezyku migowym?
Prawda była taka, ze wynosilam na szufelce PAJAKA i rzeczywiscie było to cos w rodzaju SYNCHRONIZED DANCE: on krok w przod – ja sus w tyl, szufelka na podloge, nabranie pajaka, kawalek do przodu i da capo… Moglo wygladac jak “La Cucaracha” z odskokiem do tylu.
Bo JAKIZ TO PAJAK BYŁ! W zasadzie raczej OGNIWO POSREDNIE pomiedzy pajakiem a owczarkiem podhalanskim – moglam go wyprowadzac na smyczy i szczotkowac mu siersc na nogach.
Po trudnej eksmisji Mloda Zebra opowiedziala mi o biciu rekordu Guinessa, który polegal na trzymaniu w USTACH pajaka ptasznika (jak najdluzej) przy jednoczesnym puszczaniu baniek mydlanych. Czy ja już mowilam, ze niewiele jest mnie w stanie zdziwic, a pomyslowosc ludzka to już NAJMNIEJ?… Pomylilam się.
Kaszel – dalej. Jakos NIC NIE POMOGLA na kaszel wczorajsza wycieczka (380 km w jedna strone, lejacy deszcz i wystapienie w PRZERAZLIWIE zimnej sali). Ciekawe dlaczego. I ciekawe, czy na zapalenie pluc pomaga kapiel w cieplym morzu!
Niezrównana jesteś 🙂
[a]
śmiem przypuszczać, że doceniana jest. Tylko cholerne kasy chorych nie pokrywają kosztów leczenia. Bue
Dobrze, ze nie BIALE MYSZKI 😉
Wlasnie. Kapiel w cieplym morzu jest w dzisiejszych czasach NIEDOCENIANA jako lek i antidotum… Ach 🙂
oj pomaga, pomaga w zasadzie na wszystko:)
a mi bialy kon ;)))