N. dziś w delegacji. Dzwoni z drogi, to odbieram (flanela, polarek, skarpetki oraz gorąca herbata): “Może byś tak poszła dziś z pieskiem na spacer?”.
Się uśmiałam. Siorbnęłam herbatki i poprawiłam polarową bluzę.
Opowiedziałam ten dowcip Szczypawce; też się śmiała.
Ustaliłyśmy, że spacer przewidujemy gdzieś tak w maju.
Co do kolorowanek – to nie dla mnie; zawsze miałam problemy z dobraniem kolorów słupków na wykresach w Excellu, a jak było więcej niż cztery serie danych, to już masakra. Zostaję przy serwetkach. I dyskusjach na forach (zwłaszcza o teściowych).
PS. Dostałam od koleżanki zakładkę do książek – taką metalową, z przywieszką; bardzo się ucieszyłam, bo a) one są śliczne, b) już raz taką dostałam i zgubiłam, bo mi się wysunęła. Po czym okazało się, że wysunęła się, bo była źle założona! Trzeba je zahaczać tym zagiętym uszkiem o grzbiet, a ja zaczepiałam o okładkę, no widzieli państwo? CAŁE ŻYCIE ROBIŁAM TO ŹLE.
Szczypawka bajecznie neguje:)
Człowiek uczy się całe życie. W ogóle nie wiedziałam, że takie zakładki się zahacza. Uznałam kształt za niepotrzebnie fikuśny i gardziłam nimi. Teraz biję się w pierś i uznaję, że jednak cwany to wynalazek i sprytny też.
A jak Szczypawka slicznie zarosla i sie zloczkowala! (ostanie zdjecie dalas jak byla na krótko, obrazona zreszta)
O, ja to bym też chętnie wyszła na spacerek w maju. Ale to się nie uda. Nie dość, że muszę dojeżdżać do pracy do Karpacza ( po śniegu i lodzie!), to jeszcze za karę za narzekania na zimę padł mi akumulator i teraz trzeba korzystać ze środków komunikacji publicznej!!!! Strata czasu ponad dwie godziny!!!!
:))))))