Szczypawka ma spuchniętą dolną powiekę. Biedna psina wygląda, jakby z kimś zadarła na dzielni (z gangiem młodocianych, rozwydrzonych Hell Bitches w czarnych skórzanych obrożach z ćwiekami). Nie wiem, od czego – może od rycia w ziemi, może się na coś nadziała, a może kocisko ją drapnęło – diabli wią. Przemywam rumiankiem i martwię się o tego małego, upartego, nieustraszonego czorta.
Teściowie moi nareszcie podjęli decyzję, co chcą na Gwiazdkę: Sweterki!… Wspaniale po prostu, bo to oznacza, że JEDNAK ZNOWU czeka nas wycieczka do Mordoru. A miałam już cichutką, malutką nadziejeczkę, że nie. W zeszłym tygodniu, kiedy się tam wyprawiłam po odzieżowe podarunki, było jeszcze dość spokojnie i pustawo. Widocznie świątecznozakupowe orki dopiero się hodowały. Ale już się wykluwają, już z dnia na dzień przybywa samochodów na parkingach, już nie ma co liczyć na spokojny spacerek po sklepach. UGH.
Do mojej (ciągle jeszcze, bo pilnuję!) czystej, posprzątanej lodówki, gdzie nawet sery udało się spacyfikować i pozamykać w pudełkach, mój niezawodny mąż wrzucił torebeczkę kiszonych ogóreczków na półeczkę jedynie w foliowej torebuni. Super, naprawdę świetnie, teraz nawet ketchup i zafoliowany twaróg śmierdzą kiszonym ogórkiem.
A na dodatek od północy nadciąga huragan Aleksandra! Podobno dziś już rozrabia w Trójmieście.
GRUDZIEŃ SRUDZIEŃ – że tak sobie pozwolę podsumować całokształt.
lubie odwiedzac ten blog, pozdrawiam serdecznie !
No tak… grudzień to czas kiedy rusza wielka machina marketingowo sprzedażowa i wszyscy ślepo biegną pokupować sobie prezenty za cały rok. Oszołomieni ideą, w którą nie wierzą a raczej możliwością uzasadnienia ponadprogramowych wydatków nakupują masę niepotrzebnych rzeczy, zapełnią lodówki, barki z wódką, whisky i piwem. A potem będą siedzieć rozpakowywać prezenty i tyć, żeby zaraz po sylwestrze zacząć się odchudzać opalać, przestaną palić papierosy i z okazji 2015 będą obiecywać sobie poprawę i samodoskonalenie. Aż do pierwszego potknięcia… po czym sięgną po fajki, wieczorne piwko i tak będą kisić się do Wielkanocy itp. itd.
Pięknie napisałaś o “Mordorze”. Odzwierciedliłaś w ten sposób moje myśli.
Aleksandra od dwóch godzin daje się we znaki! Nie takie jednak huragany przeżyliśmy!
Psu kolezanki systematycznie wrastaja rzesy w powieke i za kazdym razem wybiera sie z psina na zabieg kosmetyczny do weterynarza.
Witam,
mojej psince często pomaga na spuchniętą powiekę przecieranie wacikiem nasączonym kroplami do oczu dla ludzi – Visine. Weterynarz mi polecił i przynosi suczce ulgę i znika opuchlizna. Pozdrawiam.
Łączę się w bólu w kwestii Mordoru. Wybierz się z jakąś psiapsiuła, mnie pomaga 😉
Ogórki kiszone to dezodorant w porównaniu z kanapeczką ze śledzikiem (śledzik z cebulka oczywiscie) jaką moja latorośl zostawiła sobie na później wczoraj w lodówce. Na talerzyku. Bez przykrycia…
wyślij teściów na strunę internetową tego sklepu co się reklamuje że 100 dni można oddać sweterek;) niech sobie wybiorą i podeślą ci linki… i wycieczkę do mordoru masz z bańki:))
A tam zaraz rozrabia, odrobinę wieje (no ale tu zawsze wieje) i tyle. Orkan srorkan. Mnie bardziej martwi brak śniegu (tak!), bo co to za święta bez śniegu. A potem oczywiście spadnie, o tak, tonami, i będzie leżał do kwietnia.
O. Od Ciebie się dowiedziałam, że jest jakaś Aleksandra. Mieszkam w Trójmieście i od środy miałam uczucie, że się przyjemnie ociepliło, nie zauważyłam żadnego wiatru większego niż zwykle. Zastanawiające.
No mam tak samo Marta. Tak sobie pomyślałam…może jest jeszcze jakieś inne Trójmiasto na tej planecie? Właśnie zmiatane z powierzchni ziemi? Ale…inne Trójmiasto? Podobno Zabrze, Gliwice i Bytom kiedyś tam pretendowały….