TGIF, TGIF – ciesza się anglosasi. Thank God It’s Friday 🙂 – dzien na dzinsy i kaszualny nastroj 🙂
Wczoraj w pelnym umundurowaniu uczestniczylam w HISTORYCZNEJ uroczystosci (jak jodlowali wszyscy MOWCY)
Mój Boze – myslalam smetnie, siedzac za stolem prezydialnym (nienawidze, jak sa otwarte z przodu i publika swobodnie oglada moje nogi, zaplecione w skomplikowana makrame) – ja tu, a tam Rubinsztajn sam przy fortepianie i parasole…
Potem była awantura, bo piec minut spoznil się szampan. Biedne dziewczyny biegaly z wypiekami na policzkach – ja uprawialam slalom gigant miedzy kanapkami i tropilam te z lososiem – rabnelam dwie dla kierowcy (fajny gosc – przy 170 opowiada kawaly, gestykulujac oburacz).
Dzieki strategicznemu przemieszczaniu się wyrabalam trzy lampki szampana, zanim Dyrekcja wywlokla mnie z imprezy.
W samochodzie – moje blyskotliwe wypowiedzi, elokwencja, celne komentarze i generalne bujanie klapka na palcu spowodowaly, ze Dyrekcja porozumiala się wzrokiem z kierowca i powiedziala:
– TO MY JUŻ DZIS DAMY PANI WOLNE…
HA!
Zebym ja wszystkie interesy TAK umiala zalatwiac 😉
Przeczytalam koszmarna ksiazke o kobietach. Beznadziejna. TRAGICZNA! Z happy endem. Straszna nuda. Brak realizmu. Dialogi niedobre 😉
…Polecilam ja Hani 🙂
Prosze ja Ciebie… TORZ TO ZWYKLA WYWLOKA, PANIE!
Tak książka to Bridget Jones, czy coś takiego?
[a]
W morde i nozem… ty sie umiesz w morde ustawic! kanapki z lososiem, szampan i “tej pani juz damy wolne”
JA wiedzialem, ze tak bedzie, ja wiedzialem… yhy-yhy