Snilo mi się dzis, że koniec roku szkolnego się zbliza, a ja nie mam oceny z historii.
I ze musiałam biegać za panią od historii i okazało się, że ja w ogole nie mam żadnych stopni i trzeba mnie będzie przepytac.
MATKO BOSKA.
Dobrze, ze się obudziłam.
PYTANIE Z HISTORII to najgorsze, co może mi się przyśnic. Wole już chyba nawet rozentuzjazmowany tłum zombie – kanibali (potwornie zdeformowanych).
Przy czym najbardziej w historii bola mnie daty (naprawdę są ludzie, którzy na wyrywki pamiętają wszystkie daty narodzin, śmierci, zaborów, wojen i królewskich małżeństw?… I PO CO?…), a w geografii – geografia fizyczna ze szczególnym uwzględnieniem cieków wodnych.
Po prostu UWIELBIAM, kiedy jedziemy z N. w trasę i zbliżamy się do jakiejś rzeki. I tu następuje nieuchronne – N. mnie pyta „KOCHANIE, jaką rzekę za chwile będziemy mijac?”.
Mam na to taki sposób, że wymieniam po kolei wszystkie rzeki, jakie mi przyjdą do głowy, i modle się, żeby w końcu trafic na właściwą. Przy czym rzadko zaczynam od Wisły, bo mniej więcej Wisłę potrafię zlokalizować (oprócz Trójmiasta, gdzie Wisłę przecina się jakies 40 razy).
– Odra… Nysa… San… Bug… Warta… Bzura… No mówiłam, że Bzura!…
Przy czym to jest oczywisty sadyzm z jego strony, albowiem zna on moją miłość do geografii fizycznej, a i tak nigdy nie odmówi sobie pastwienia się.
W ogole wypraszam sobie takie sny. Nie po się zestarzałam, żeby mnie historyczka po nocach straszyła, no.
Uczta z kasztanami była zasługą Borgii (aczkolwiek nie Lukrecji, tylko Rodriga, papieża Aleksandra VI). Na jednej ze swoich hucznych uczt rozsypano po podłodze jadalne ksztany i nagie… kurtyzany (powiedzmy) chodziły na czworakach jedząc sobie owe kasztany, a kto chciał, ten chędożył. Na tego, który padł z wycieńczenia ostatni czekała sowita nagroda.
philippy gregory bardzo fajne jest earthly joys. o Johnie orgodniku, ktory staje sie ulubieńcem dworu Karola I.
No właśnie, i co z tymi kasztanami? Bo nic nie wyguglałam.
A ja właśnie wsiąkłam w romans historyczny takiej pani od romansów historycznych, co na podstawie jej książki “The Other Boleyn Girl” film teraz robią. Dostałam na pożegnanie z pracą jej powieść “The Constant Princess” o Katarzynie Aragońskiej i całkiem mnie wciągnęła.
Philippa Gregory niejaka.
To i tak miałaś sen całkiem w porządku. Mnie się śniło, że unieważnili mi maturę i musiałam na DWA LATA wrócić do liceum! Chodziłam jak błędna z przerażeniem w oczach wiedząc, że nie pamiętam NIC, na czele z fizyką i ciekami wodnymi również. Ba! Nawet gramatyka angielska spakowała tobołki i poszła sobie!
A tak nawiasem – smak historii odkryłam po studiach, kiedy to nie musiałam uczyć się dat, królów, powiązań Lotaryngii z Anglią, Francją i Włochami etc.
Czytałam sobie spokojnie o modzie kobiecej, o skandalach średniowiecza i innych epok, o polowaniach na czarownice i uczcie z kasztanami (kto wie odlaczego ta uczta do historii przeszła, niech naciśnie enter:-))
Jasne, uczą się też rachunkowości żeby umieć liczyć diamenty w naszyjnikach.
I liczbę drobinek sreberka w brokacie.
A pamiętacie Bridget, która nie wiedziała gdzie leżą Niemcy? 🙂
Ciupaga, czy jakos tam – nie wiem, czego uczą się suki. Powiesz?….
oj ja to nienawidziłam matematyki i zostało mi do teraz:)
ale za to odgryźć się porządnie może 😉
Lilly a ty czego nienawidzilas w szkole?
Pewnie przedsiebiorczosci.
Tylko suki ucza sie przedsiebiorczosci!!!
Jednak zasadnicza róznica między nami a Szczypawką jest taka, że ona GUPIO nie odpowie.
A ja nienawidziłam geografii (która sprowadzała się to wykucia na pamięć ilośc wydobywanego wegla w Chinach w 1967r.), za to historia 🙂 Tak, znam wszystkie daty powstan, rocznic itp. Teraz pamiętam daty urodzin kazdego członka rodziny blizszej, dalszej, wszystkich znajomych, wszystkich pracowników i ich żon :}}}}} Tylko po co mi ta wiedza? 😉
Ja mysle, ze ich to bawi.
Czują się wtedy tacy… SUPREME.
To nawet nie jest złośliwe z ich strony. To tak, jak ja bym stała nad Szczypawką i mowila do niej “Powiedz, ile jest dwa razy dwa?… No?… Ile jest?”
Ty to bys chciala akademie pana kleksa!
Nie ma lekko!
Siostro!!!:)
Dlaczego oni to uparcie robią: przpytują, no dlaczego? Hans jest historykiem, a przepytuje uparcie z geografii bo tu jestem nieskończonym debilem. Na co on kurde liczy? Ze sie dokształcam wieczorami z Altasem? Wredna belferska satysfakcja – odpytywanie nieprzygotowanych. Frustracje kurna leczą????
toż to koszmar a nie sen!
NIENAWIDZĘ geografii. od zawsze. historia ujdzie. pod warunkiem, że ma smaczki, fakt 😉 nie rozumiem “poradników” dla uczących się – jak nauczyć się historii – zainteresuj się strojami, zwyczajami w tamtych czasach bla bla… kiedy ode mnie wymagają dat, przebiegu wojny i jakie ziemie się komu dostały (no i znów gegra, bosh…)
Hahaha, dobrze, ze profesorowie, co kasiazki do historii med. pisza wzieli pod uwage, ze jakby zawierala ona same suche fakty typu: Krol (ten i ten) zmarl tego i tego roku po ciezkiej chorobie, objawiajacej sie…..
Bujali by sie ze studentami i warunkami z tego przedmiotu do 6-tego roku chyba 🙂
W sumie racja, ja np. zapamiętałam na całe życie, kto przeniósł stolice do Warszawy dopiero po pikantnym opisie, jak to dwór królewski płynął na tratwach i wietrzył sobie syfilis.
Oraz poezja tez jest dobra na zapamiętywanie:
“Za to, że miał Kraków w dupie,
Posadzili go na słupie!”
Boze, wez. Dla mnie historia, to bylo cos najstraszniejszego na swiecie. Ale teraz z pespektywy zcasu, to mi sie wydaje, ze sposob nauczania historii jest do bani. Suche fakty, zadnych smaczkow. Bo juz jak sie do egzaminu z historii medycyny uczylam, to z wypekami na twarzy. No ale tam to i opisy jak to sie balowalo (az do zlamania nogi) albo histerie w zakonach albo o chorobie koltunowej – CZAD. Nawet daty pozapamietywalam 🙂