O FRYZJERZE I BIGOSIE

U fryzjera byłam – odczułam taką potrzebę, ponieważ mop do wycierania Manguścinych kałuż zaczął mnie przewyższać atrakcyjnością. Chociaż trzeba przyznać, że już od dłuższego czasu nie było wpadki w domu (tfu tfu – odpukać w niemalowane), dziewczyna się cywilizuje. Gdyby jeszcze tylko nie brała do gęby wszystkiego, ale to WSZYSTKIEGO, co uda jej się podnieść z gleby… ale to zupełnie inna historia.

Odkąd mam indywidualny tok fryzjerowania, to nawet polubiłam wizyty – bo salon, a raczej butik fryzjerski jest pojedynczy, tylko czasem się trafi klientka na zakładkę, ale zwykle nie muszę słuchać pani obok, która neguje szczepionki albo płucze jelita kawą. Z fryzjerką też gadamy, bo pasemka jednak długo trwają, ale jakoś niekontrowersyjnie. Tym razem było o trwałej (że wraca, gdyby ktoś tęsknił), botoksie (ja się boję, a ona sobie życia nie wyobraża bez) i wpadaniu dzików na samochody w naszej okolicy. Wielu znajomych już zaliczyło bliskie spotkanie z dzikiem, z różnym efektem – nam tylko wgniótł drzwi, ale czasem samochód do kasacji. Co zrobić – wycinają okoliczne lasy, żeby w nich stawiać chałupy, to gdzie te biedaki mają się podziać? Przecież to ich mieszkanie. 

W każdym razie – jak już siedziałam z głową w myjce z nałożonym czymśtam, to pani fryzjerka włączyła mi masaż fotelowy (na szczęście łagodny), przygasiła światła i poszła coś załatwiać. A ja sobie tak siedziałam, fotel mnie kołysał i prawie usnęłam, nawet myślałam przez chwilę, czy mnie tu zostawiła na noc i co mój mąż na to, bo on się zawsze dziwi, że tak długo siedzę u fryzjera i CO JA TAM ROBIĘ (czeszę się pół godziny, a później gramy w rozbieranego pokera – tłumaczę mu). Ale wróciła, a ja w międzyczasie zdążyłam sobie zalać plecy (i teraz kicham), bo sięgnęłam po telefon, żeby pograć w Tetris. No cóż, za głupotę się płaci. 

A jeszcze miałyśmy wymianę zdań, bo postanowiłyśmy wypróbować inny odcień tonera i ciekawe, czy mąż ZAUWAŻY. U niej raz mąż ZAUWAŻYŁ, jak obcięła sobie grzywkę i ufarbowała na najbardziej jaskrawy rudy z możliwych. A u mnie – wyszłam się i pytam „No i jak?”.

– Bardzo ładnie – odpowiedział N., w ogóle nie patrząc.

I była ładna pogoda w weekend i chodziłam z Mangustą na spacery, a teraz znowu ohyda i wieje. A internet podsunął mi propozycję chipsów o smaku BIGOSU. Dość mocny akcent narodowy.

A jedna pani wytatuowała sobie na nodze wiersz Szymborskiej „Nic dwa razy”. Właściwie to może go sobie wytatuować na drugiej nodze i wykazać w ten sposób, że jednak czasem coś dwa razy. Ale nie wtrącam się – jej noga, jej życie.

10 Replies to “O FRYZJERZE I BIGOSIE”

  1. O, a ja u fryzjera bardzo lubię siedzieć (nie siedzę długo, 2h raz na 3 miesiące, pasemka i cięcie). Mam swojego zaufanego od 15 lat i wreszcie przestałam się stresować

  2. Przeczytałam: “U niej raz mąż zauważył, jak obcięła sobie głowę” i nawet mnie to nie zdziwiło. Podejrzewam, iż to jest właśnie ten kaliber zmiany wizerunkowej, od którego mężczyźni zaczynają podejrzewać, że coś się zmieniło i może lepiej o tym wspomnieć.

  3. Uwielbiam Tetris ( i arkanoid), cieszę się, że jeszcze ktoś poza mną w to gra 🙂

    A dziki u nas spacerują nad ranem po chodniku przy ogrodzie.

  4. W kwestii „jak wyglądam” – najbardziej kojarzy mi się urywek z „The Nanny” : pan Sheffield czeka na Fran, ona schodzi po godzinie i pyta: „How I look like?” – Sheffield odpowiada „Fine, Please lets go!” – na co Fran zawraca z powrotem z krzykiem: „ooooh no! I must dressed! Fine?! I need gorgeus!” 🤣🤣 a chipsy bigosowe to gdzie można dostać? Koleżanka pyta 😉😉😉

  5. Kiedy pierwszy raz po covidiwych lockdownach i innych ograniczeniach, w koncu zebralam sie na odwage i poszlam do fryzjera, mialam dwukolorowe wlosy do polowy plecow (od gory odrost, naturalny szatyn, a od polowy wyblakly blond, koszmar), moich dwoch facetow w domu nie zauwazylo, ze pewnego dnia wrocilam po pracy i mialam boba o kolorze naturalny braz. Kiedy zapytalam sie syna, wtedy lat 6, czy zauwazyl zmiane w moim wygladzie, najpierw spojrzal na mnie, o stwierdzil ‘your hair is different’ (po angielsku, bo on tylko tak umie); moj parter zyciowy nic wiec kazalam na siebie spojrzec nastepnego dnia, spojrzal i zapytal ‘what?’ (tez tylko tak umie). Za to w pracy zauwazyli WSZYSCY od razu, bez wzgledu na plec (biologiczna czy przyswojona) Ehhh…

  6. Instrukcja zachowania się faceta spytanego “no i jak (wyglądam)…?” kiedyś była we “Friends”… Pod żadnym pozorem nie można spojrzeć, tylko natychmiast i stanowczo, z całą mocą odpowiedzieć coś w stylu “świetnie!!!!!!!” .
    Dziki się plenią jak dzikie, raz dojeżdżając do domu (bloku, na Sadybie), zastanawiałam się jakie to duże psy lecą tak z naprzeciwka, a to były dwa młode dziczki W KROPKI!
    Tak czy siak – idzie wiosna!

  7. chipsy bigosowe są super, w dodatku wegańskie! Co jest ciekawostką. Jadłam również chłodniczkowe- też pyszne, koperkiem mocno lecą- i kebabowe kupiłam, ale to szwagier dostał w prezencie. W ogóle ta firma [Chazz] robi różne dziwne chipsy, np. o smaku marihunaen [komu to potrzebne?], grzybków halucynków czy kutasków [tak, tak]. Tylko drogie są jak pieron.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*