Wczoraj był bardzo, ale to bardzo satysfakcjonujący dzień. Siedziałam przyklejona do komputera, skakałam po serwisach informacyjnych i rechotałam bardzo niechrześcijańsko, no bo chrześcijanie nie pragną flekowania oprawców. A ja owszem, więc miód satysfakcji zalewał moje czarne serduszko. Z tego wszystkiego zbyt długo nie wychodziłam z Mangustą, więc psina z nudów i rozpaczy zjadła aloes z doniczki. No ale przecież podobno aloes jest bardzo zdrowy.
Przeczytałam ostatnio artykuł o pani doktor, która prowadzi bardzo popularny na jutubie kanał, na którym transmituje wyciskanie pryszczy. Po obowiązkowym WTF oraz „Co jest nie tak z tym światem – zaznacz na obrazku” oczywiście kliknęłam, bo może to jakaś przenośnia albo coś. To nie była przenośnia. Filmiki z wyciskaniem pryszczy maja MILIONY wyświetleń. Mało tego – jest MNÓSTWO takich kanałów i to w dodatku specjalizujących się – pryszcze, wągry, cysty, trądzik… I na każdym z nich setki filmików. Moja pierwsza reakcja to było oczywiście – I don’t want to live on this planet anymore. Ale po głębszym zastanowieniu – co bym wolała oglądać? TVPIs czy wyciskanie wagrów? No oczywiście, że wyciskanie wągrów. Czyli znowu wychodzi na to, że wszystko jest relatywne i liczy się kontekst.
Pozostając w tej atmosferze – podobno na wybiegach lansowany jest trend fryzjerski na przyszły rok pod nazwą ”brudne włosy”. Maja być oklapnięte, ulizane i z połyskiem (w domyśle – tłuste). No proszę, pani poseł Beata Kempa okazała się trendsetterką – co prawda niechcący, ale jednak. Ale nie będę krytykować, ponieważ zdarza mi się taki look, nie ukrywam. Zwłaszcza w fazie cyklu „życie nie ma sensu, a moje zwłaszcza, i kamieni kupa” – w końcu ogląda mnie tylko pies, to po co marnować wodę i zanieczyszczać kulę ziemską detergentami.
Trochę zamiast tak zwanej magii świąt mamy w tym roku aurę rodem z Kill Billa – ale to dobrze. Pierwszy raz od wielu, wielu lat nie jestem przygnębiona i zdołowana.
PS. „1670” – są fajne teksty, są dłużyzny, są żarty przewidywalne ale są i zaskakujące – generalnie to pierwszy polski serial od NIE PAMIĘTAM KIEDY, który oglądam bez gęsiej skórki zażenowania. Ale jeśli chodzi o humor, to zostałam rozłożona na łopatki przez „Niebezpiecznych dżentelmenów”. Czapki z głów i mogę sypać kwiatki przed scenarzystą i reżyserem.
Muszę w końcu obejrzeć “1670”, jesteś już kolejną osobą, która to poleca.
„życie nie ma sensu, a moje zwłaszcza, i kamieni kupa” – U mnie to też kiedyś była cyklicznie powracająca faza, ale jakieś kilka lat temu przeszła w stan przewlekły.
A wyciskanie pryszczy na jutubie to już kilka lat temu odkryłam, mało tego – czyszczenie uszu u zgrzybiałych staruszków i prezentowanie do oka kamery wyciągniętej z tych uszu zawartości też ma swoich zagorzałych fanów, tak jak i pedicure (ale nie że jakieś ładne stopy i wzorki na paznokciach, nie. Chodzi o pedicure paznokci zdeformowanych, zgrzybiałych, szponiastych… Może już skończę).
NIC mnie nie dziwi, wszystko mi lata (włącznie z powieką, ale to pewnie efekt zaburzeń gospodarki wodno-elektrolitowej, a nie ze wzruszenia).
Niebezpieczni dzentelmeni byli wspaniali!
To chyba najelpsze okreslenie: ulga.
A Maciej z chłopskiej wymiany w ramach Erazmusa w “1670” jest super. Podobnie jak Bogdan 🙂
My z przyjaciółkami zaczynamy oddychać. I codziennie dzwonimy do siebie po update, kto z szarańczy znika z horyzontu. Ulga.