Rozwój wydarzeń jest taki, że N. mnie bardzo prosi, żebym ograniczyła przeklinanie. A ja bym bardzo chciała, ale nie potrafię – co kliknę jakikolwiek portal informacyjny (wiem – głupio robię), to przez następne czterdzieści minut nie mogę powstrzymać się od bluzgów w systemie ciągłym, a później – o charakterze incydentalnym (np. myję jabłko i znienacka mi się przypomina, co te matoły przychlasty debile znowu wymyśliły). Obiecałam mu, że postaram się nie kląć w niedzielę… No co tu dużo gadać – nie udało się.
A wczoraj byłam w biurze, bo koniec miesiąca i rachunki niestety nie zając, i byłam tak niesamowicie wyrafinowana, że pojechałam w UPRASOWANEJ KOSZULI. Uprasowanej żelazkiem. Żeby mieć odskocznię od codziennej dzianiny dresowej w towarzyszeniu polaru. O właśnie – apropos polaru – dlaczego DO KURWY NĘDZY znowu się zrobiło tak zimno? Mróz w nocy – teraz, jak wszystko kiełkuje i są już pączki kwiatowe – a wczoraj u nas była regularna zadymka śnieżna, i jak ja mam nie kląć? NO JAK???
Na pocieszenie zamówiłam sobie książki, otóż do paczkomatu. Niedawno po raz pierwszy zamówiłam przesyłkę do paczkomatu i ogólnie byłam zachwycona – nie trzeba wyglądać na kuriera i mieć wyrzutów sumienia, że biedaczysko dźwiga albo nie miał gdzie zaparkować. Poza tym ja lubię maszyny i urządzenia, naprawdę nie wiem, dlaczego przez tyle czasu nigdy nic do paczkomatu nie zamówiłam. Zaćmienie jakieś.
Nasz znajomy z Hiszpanii myje wszystkie zakupy wybielaczem na tarasie, mówi, że owoce też. W ogóle nie wychodzą z domu i są załamani sytuacją. U nich rządzący idioci pozwolili na zorganizowanie demonstracji z okazji 8 marca, po których liczba zachorowań wystrzeliła w kosmos. Czyli mniej więcej to, co nasi geniusze chcą nam zafundować przy okazji wyborów.
Dobra, bo znowu zacznę kląć i się zakrztuszę herbatą.
N. się uparł jak guziec na te seriale skandynawskie i oglądamy teraz „Karppi”. A JA JUŻ NIE MOGĘ patrzeć na ŚNIEG, sinoniebieskie światło i zamarznięte skandynawskie zwłoki. W dodatku Karppi mnie wkurwia, bo nie nosi chusteczek i cały czas pociąga nosem. Zapowiedziałam N., że następny serial ma być z akcją, temperamentem i w ciepłych krajach. Więc albo „Narcos”, albo „Casa del papel”. Cholera jasna.
Czy są gdzieś jakieś pozytywne informacje?…