Następnego dnia po powrocie z wyjazdu N. natychmiast wybył z domu, podobno zwiększać PKB, przy tej wersji się upiera. Oczywiście rozumiem, że musiał ode mnie odpocząć po tylu dniach RAZEM. Jasna sprawa.
Natomiast dość sympatycznie by było, gdyby się jednak od czasu do czasu do mnie ODEZWAŁ. Na przykład, kiedy go o coś pytam jedenaście razy. W związku z tym przedstawiłam mu postulat, że JEŚLI jedna osoba pierze gacie drugiej osobie, to ma prawo oczekiwać od tej osoby jakiejś MINIMALNEJ interakcji społecznej. I nawet się z tym zgodził, z tym że dopiero za piątym razem, bo wcześniej nie słyszał albo robił coś WAŻNIEJSZEGO.
A najlepsze ze wszystkiego, że dziś ZNOWU Sylwester i koniec roku! Nie pojmuję tego – to poprzedni Sylwester nie był jakoś ze trzy tygodnie temu?… Chyba nawet zaczęłam się zastanawiać nad postanowieniami noworocznym (na TEN rok) (ten co właśnie się dziś skończy), ale chyba nic nie wymyśliłam. Nie nadążam za czasem i za moim mężem. Teraz też miałabym w zasadzie tylko jedno postanowienie – postarać się nie zgnić (również intelektualnie).
Do zobaczenia w Nowym Roku, ale w starym składzie.