O SMUTNYM LOSIE PYTONA

Kilka ostatnich dni nie było tańcem po płatkach róż, ponieważ mój stary poszedł na wojnę. On niestety ma krótki lont i łatwo go zdenerwować, przy czym nawet jeśli zdenerwuje go jedna osoba, to później walczy ZE WSZYSTKIMI, z całym światem. Ruiny, pożoga i radioaktywna galareta.

(Przy czym kiedy nie jest wkurwiony, to najmilszy człowiek na świecie – w dwie minuty zaprzyjaźnia się w barach z nieznajomymi, a ludzie przynoszą mu nowonarodzone jagniątka do pogłaskania i ciasto drożdżowe, żeby na nie popatrzył swoim ciepłym spojrzeniem aby wyrosło. Ma tylko dwa stany energetyczne i nic pośrodku. Można oszaleć).

No i od kilku dni miałam w domu i w biurze szalejące tornado i doprawdy niewiele poza tym. Na pocieszenie trafiła się wizyta w hurtowni papierniczej, która jako już rzekłam jest moim odpowiednikiem świątyni buddyjskiej. Mogłam się oddać medytacjom przy regale z chusteczkami jednorazowymi w pudełkach. (Do czego jest papier ryżowy w arkuszach z nadrukowanymi obrazkami? Bo zawsze myślałam że do sajgonek, ale po co komu kolorowe sajgonki?).

A pyton znad Wisły podobno nie żyje, co mnie bardzo zasmuciło. Chociaż oczywiście mam nadzieję, że wyrobił sobie lewe dokumenty, przelał kasę ze SKOK-u i śmignął do Panamy pod przybranym nazwiskiem, czego mu życzę z całego serca. Za to w Wirginii w USA grasuje dwugłowy mokasyn, czy też raczej – grasował, bo już go złapali i badają. Wyszło im, że lewa głowa jest dominująca.

Już dwie osoby powiedziały mi, CO CHCĄ NA GWIAZDKĘ. Płakać mi się chce.

 

8 Replies to “O SMUTNYM LOSIE PYTONA”

    • Ja się boję drożdży i nawet się nie wygłupiam z zaczynaniem (zaczynianiem).
      Jedyne drożdżowe jakie miałam przyjemność gościć pod dachem przynosiła koleżanka. Wyrośnięte i gotowe do obróbki termicznej (na bułeczki albo pizzę).

  1. Papier ryżowy z nadrukiem jest do decoupage. Bierzesz,wyrywasz motyw dekoracyjny i za pomoca kleju specjalnego i pedzla nanosisz na co chcesz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*