O MOJEJ SYMPATII DO WĘDKARZY

 

Przeczytałam wczoraj, że we wsi pod Gostyninem zatrzymali jednego faceta, który chodził po wsi z zakrwawioną siekierą. Nieskromnie powiem, że za kilka dni mogę podzielić jego los – za każdym razem, jak wychodzę z domu, słyszę jak gdzieś w okolicy wyje PIŁA SPALINOWA. Po prostu któregoś dnia nie wytrzymam, wezmę największą siekierę z garażu i pójdę się zemścić za wszystkie zamordowane drzewa.

W dodatku N. podsyca moją wewnętrzną miłość do świata, bo zaczął się rozkładać ze sprzętem wędkarskim – przewija żyłki, układa woblery, a nawet zaczął wywijać wędką w okolicy mojego ulubionego żyrandola. Kilka razy dziennie odpalam przemówienie o tym, jak wędkarze będą się smażyć w piekle w kotle odrobinę tylko chłodniejszym, niż ten przeznaczony dla myśliwych, bo to tacy sami zwyrodniali mordercy padalcy ciemiężcy, a w dodatku pijacy. Na co N., że dlaczego ja się go czepiam, przecież on płaci składki na koło wędkarskie, po czym niczego nie łapie, bo nic mu nie bierze, więc w sumie płaci tylko za zarybianie, czyli przyczynia się do przyrostu naturalnego. Ryb przyrostu. I czy chcę, żeby kupił humanitarną pałkę do ogłuszania ryb. Niech kupi, przyda mi się – niekoniecznie do ryb. Od razu mi się przypomniało, jak kiedyś kupił w wędkarskim kilka pudełek ŻYWYCH ROBAKÓW na przynętę, po czym zostawił mnie z nimi i wyjechał na delegację na kilka dni. Nie glizdy, glizd się nie brzydzę i bym wypuściła, tylko larwy much, kurwa jego mać. NIGDY. WIĘCEJ.

A i jeszcze jest nowość wśród tych plastikowych przynęt – do tej pory moimi ulubieńcami były „duży teodor” albo „odwrotny francuz”, ale uwaga, jest coś lepszego: GŁÓWKA DO MARTWEJ RYBKI. Sztuczna główka (w wielu jasnych, optymistycznych kolorach do wyboru!), do której doczepia się mięso martwej ryby, żeby imitowało rybkę. CZY TO NIE CUDOWNE? Jak w filmie o tym mordercy seryjnym, co zszywał sobie ludzi z kawałków.

W prognozie pogody zapowiadają śnieg z deszczem na nadchodzący tydzień. Wypatrujcie baby z zakrwawioną siekierą.

11 Replies to “O MOJEJ SYMPATII DO WĘDKARZY”

  1. a w którym kotle będą się smażyć ci, co się zajadają ogonami cieląt czy tam jakichś wołów, ozorami i małymi rybkami, hm? :>

  2. O mordowanych drzewach nie wspomnę. Ale przypomniał mi się incydent z larwami much. Otóż miałam kiedyś w sanatorium romans z Frankiem Drozdem…hmmm…
    Przygarnęłam nieboraka bo nielot był, ledwo opierzony. Potrzebował białka, niebożę, więc karmiłam go rybią przynętą. Część larw z pudełka z białych zmieniła barwę na brązową, mogło Frankowi zaszkodzić to wyrzuciłam do kosza owinąwszy szczelnie woreczkiem foliowym. Ale wylazło toto z kosza i się rozpełzło na korytarz. Uuuu, się działo, komisja po pokojach chodziła, Franka nakryli, kazali wyrzucić. Do dzisiaj za nim tęsknię… wzdech… Tak, że o, na wszelki wypadek nie otwieraj tych pudełek z larwami.

  3. Gdy już zaspokoisz się siekierowo w swojej okolicy i szukałabyś czegoś na deser, to zapraszam do mnie. Dziś zauważyliśmy, że wycięto mnóstwo drzew tuż obok tzw “Obszaru Natura 2000”. Chyba zgodnie z dewizą, że rok 2000 już minął i teraz ciąć można…

  4. Chodź z tą siekierą, tylko szybko. Mój sąsiad po lewej tnie piłą codziennie i to nie spalinówką. O nie, osiąga wyższy level używając piły zwanej krajzegą, echo niesie wizg, że hej. Natomiast sąsiadka po prawej nabyła kaczki. Wychodząc rano na taras czujesz się jak na wsi niespokojnej i wesołej. Nadmieniam, iż mieszkam w mieście. Powiatowym, ale zawsze. Siekierę też posiadam, więc będziemy we dwie siać grozę, gdyż na warzywa za wcześnie.

  5. jak byłam mała, to moje koleżanki przywoziły sobie z wakacji muszle i przykładały do ucha, żeby usłyszeć szum morza
    pffff
    amatorki!
    ja otwierałam lodówkę, wyciągałam plastikową puszkę z larwami much i przykładałam TO do ucha
    każde morze może się schować ze swoim szumem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*