O BUTACH, STATKACH, LAKU, KAPUŚCIE I KRÓLACH

 

Ja się Drogi Pamiętniku bardzo, niezwykle cieszę z tej pięknej pogody, tylko dlaczego koniecznie musi mnie tak łeb w międzyczasie boleć? Chodzę z głową jak bańka pełna niestabilnego izotopu, obijam się o meble, a pies patrzy na mnie podejrzliwie, czy aby nie trzeba będzie za chwilę wypełniać formularza o transporcie zwłok. Więc to miło, że skumulowane masy ciepłego powietrza nas objęły, ale niech do cholery się ciśnienie zdecyduje, bo pęknę i będą flaki NA WSZYSTKIM.

W dodatku w tygodniu musiałam pojawić się w ważnej instytucji, a tym samym ubrać jak poważny (a przynajmniej NORMALNY) człowiek w moim wieku. Wyskrobałam jakieś spodnie niebędące dżinsami rurkami oraz białą bluzkę (chociaż nie wiem, po co ją prasowałam, skoro kiedy tylko przypięłam się pasem w samochodzie, bluzka wróciła do stanu opisywanego jako wyjęte z gardła przysłowiowemu psu, mimo że zaiste nie wiem, po co pies miałby trzymać w gardle damską odzież), natomiast z butami było już gorzej. Trochę musiałam się naszukać jakichś niemających frędzli, tiulowego żabotu, pomponów, koralików, naszytego pająka, kocich uszek, niebędących kowbojkami, meliskami albo krwistoczerwonymi balerinkami. W dodatku kiedy wieczorem wróciłam powłócząc nogami, to okazało się, że zgubiłam jeden fleczek. Widocznie jedną nogą powłóczyłam bardziej. Nie wiem, jak ludzie sobie radzą na co dzień w czółenkach. Ja po jednym dniu byłam jak rozjechana walcem (bynajmniej nie Straussa).

Natomiast byłam wczoraj z koleżankami na drinku (-kach, właściwie, no tak wyszło) i pomijając już jakieś nieistotne detale o noszeniu czy nienoszeniu majtek to wyszło nam z intelektualnego dyskursu, iż ludzie dzielą się na dwie grupy:

– tych, którzy umieją kupować w TK-Maxie, oraz

– tych, którzy kompletnie nie umieją kupować w TK- Maxie.

Ja kompletnie nie umiem.

I co teraz?

17 Replies to “O BUTACH, STATKACH, LAKU, KAPUŚCIE I KRÓLACH”

  1. a swoja droga, to jak sie czyta nazwe tego sklepu? te-ka-maks? ti-kej-maks? te-ka-em-aks?
    ten sam problem mam zawsze z HM, w kazdym kraju wymawia sie inaczej, u mnie (Czechy) to jest Haemko 🙂 a w stanach ejcz-end-em

    • Ja słyszałam ti-kej, ale moim zdaniem nic złego nie ma w tym, jak się czyta zgodnie z wymową w danym kraju. N. w Hiszpanii mówią na Lidla “LIDEL” i bardzo mi się to spodobało i też mówię Lidel 🙂

  2. Ja też nie umiem w Tkmaxie kupować, ale mój mąż zawsze coś wyszpera. Szczegół, że nie to po co przyjdzie… Jakoś tak 8 lat chodził w jednej bluzie, szok, że tyle wytrzymała, choć w sumie wspomagał się polarem. Poszliśmy do TKM po buty – kupił 3 bluzy!!! Przez 8 lat nic mu się nie podobało, a tu raptem 3!! Poszliśmy po spodnie, wyszliśmy z kurtką… Ja mam tylko śliczne trzewiczki na obcasie które za każdym razem jak je ubiorę, drą mi rajstopy – mąż wybierał 🙂

    Ja dziś poszłam kupić (w polskiej sieciówce) upatrzoną w necie granatową torebkę-szoperkę, żeby laptoka na delegację zabrać – nie znoszę tych wielkich i ciężkich walizek na laptoki! Granatowa torebka chodzi za mną od 2 lat… I co? wyszłam z 50tą czarną torebką… ale w tej przynajmniej laptop się zmieści 😉

  3. TK Maxxa nie umiałam, dopóki nie znalazłam się przypadkiem służbowo w Kielcach. Poszłam zabijać czas go galerii handlowej i okazało się, że tamtejszy TK ma normalne oświetlenie, wszystkie rozmiary i zasadniczą zaletę – nie ma w nim żywego ducha. Od tamtego czasu wpadam tam przy okazji i bardzo sobie chwalę za każdym razem. Warszawskich nie odwiedzam wcale.

  4. Chcę zaprotestować. Wg tytułu miało być coś więcej niż o butach. Domagam się uzupełnienia o w/w statki, lak, kapustę i króli. Bo nie można tak robić – nas czytelników – w dytkę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*