Jakaś przytruta jestem od dwóch dni, JEŻELI SIĘ OKAŻE, że zaraziłam się półpaścem, to nie wiem. Niech mnie N. sprzeda do cyrku obwoźnego albo owinie folią bąbelkową i wywali na strych (nieużytkowy). W dodatku w nocy obudziłam się spanikowana, że serce mi przestało bić. To możliwe, żeby serce przestało bić, a człowiek tego nie zauważył?…
Z cyklu “a myślałam, że nic mnie już nie zdziwi”: dziecko koleżanki z pracy wróciło do domu z rekolekcji z kamykiem na sznurku.
Po co ten kamyk, zapewne zapyta ten i ów (np. ja zapytałam). Ano się okazało, że były rozdawane i teraz – jak dziecko ZGRZESZY albo się źle zachowa, to ma ten kamyk włożyć sobie w usta i odmawiać określoną modlitwę. Kamyk na sznurku jest usankcjonowanym narzędziem pedagogicznym, w dodatku moczył się w mocno poświęconej wodzie (pan wie, kto po nim stąpał).
Jak mi to opowiadała, to się zastanawiałam, czy w Warszawie zaczęli dodawać do wody z kranu jakieś psychotropy czy po prostu ktoś tu ma ciężkiego pierdolca?
Może to jakiś głęboki zabieg psychologiczny, którego JA NIE ROZUMIEM (przestałam rozumieć świat jakieś 4 minuty po narodzeniu), bo chyba nikt się nie spodziewa, że jakakolwiek matka pozwoli wkładać dziecku do gęby kamienie, które CHOLERA WIE gdzie były? Naprawdę nie wiem, co bym zrobiła w takiej sytuacji. Wywaliła od razu czy jednak odniosła katechetce (w gumowych rękawiczkach) z sugestią, że jak ktoś sobie ma coś gdzieś wkładać na sznurku, to może ona.
(Albo w ogóle bym nie dyskutowała, tylko zawlokła ją do piwnicy i przez trzy dni polewała zimną wodą z węża, bo do niektórych docierają tylko proste środki przekazu. Najgorzej, że nie mam piwnicy. Muszę wynająć coś na mieście).
“Fortitude” – chyba najlepszy serial w tym sezonie. Co prawda dostaję gęsiej skórki nawet na jajnikach, jak pokazują te lodowce pokryte śniegiem, ale klimat i akcja – ach. Tego mi było trzeba.
O, jak mi we łbie dzwoni.