Wypuściłam się wczoraj na zakupy prezentów niewirtualnie, a mój mąż sobie buszował w Juli. To jest, też szukał prezentów gwiazdkowych. W Juli. Jakoś znowu mam wrażenie, że podczas gdy ja latam jak kot z wywieszonym pęcherzem, to on się świetnie bawi, ale taki już jest świat.
Szło mi tak sobie, bo wizytę w każdym sklepie zaczynałam od działu flanelowych piżam, do których się przytulałam, aż mnie jeden ochroniarz zaczął obserwować dość wnikliwie (“Baza, tu się jedna od kwadransa owija we flanelowe gacie, czekam na instrukcje, over”). Na dodatek okazało się, że złośliwi producenci odzieży dziecięcej stosują raz wiek, raz wzrost, a raz nie wiadomo co i się pogubiłam. Akurat ładne sukieneczki były na wzrost, więc wyliczyłam wzrost metodą ekstrapolacji, zakładając przyrost roczny i zaczynając obliczenia od mojej siostrzenicy. Okazało się, że kupiliśmy kieckę dwa razy za dużą, bo może być tak, że dzieci nie mają tyle samo wzrostu w danym wieku (bez sensu). I tak się przekonałam empirycznie, że moja siostrzenica jest wysoka jak na swój wiek, pierwsza w naszej rodzinie, gdzie kobiety były zwykle kurdupla… znaczy, DROBNE I NIEWYSOKIE, chciałam napisać. Jeszcze tylko brakuje, żeby wyrosła z niej wysoka sportsmenka – świata koniec, powiadam Państwu!…
Moda damska mnie niestety nie porwała, w szczególności sukienki w takim fasonie, że nawet jak wiszą na sklepowych manekinach, to tym manekinom odznacza się brzuch. MANEKINOM. To ja nie wiem, jak to ma wyglądać na LUDZKIEJ istocie. Zapewne przepięknie – jak baleron w siatce, coś a la Sophie w “Dwóch spłukanych dziewczynach”. Jak w tym można chodzić i nie zwariować? Przecież to musi uwierać, ograniczać ruchy i ja bym się wściekła po minucie. To już wolę zwisające wszędzie oversize, chociaż tak naprawdę to chciałabym kilka sukienek z planu “Mad Men”. Właściwie to prawie wszystkie (oprócz kiecek Christiny Hendricks, bo ona też się lubuje w “do figury”, chociaż figurę to akurat ma – dwieście procent kobiety).
I mam takie spostrzeżenie, że najsmaczniejsze, najsłodsze mandarynki to są te, które mają największy cellulit na skórce. W związku z tym, kobiety z cellulitem też muszą być najfajniejsze i najmilsze, prawda?
Ogólnie zakupy jeszcze jako tako przejdą przez moją naturę :p tak już Panie ekspedientki biegające za mną od samego progu sklepu już mniej. Nie cierpię jak nie mogę na początek po prostu rozejrzeć się pośród asortymentu. Od razu te nagminne i nachalne pytania “w czym mogę Panu pomóc?”.
Człowiek już nie może się w spokoju rozejrzeć nigdzie 😉 Niedługo ktoś będzie nam oferował swoją pomoc w kiblu 😀
Ja z żoną tydzień temu pojechaliśmy na zakupy prezentowe i też nie wyszła zadowolona. Stwierdziła, że połowa tych ciuchów się do niczego nie nadaje, a druga połowa nadaje się do d… no tam 😛 Raz, że cena, dwa – właśnie fasony, trzy – wszystko to jakieś takie nijakie… No i wyszliśmy z niczym. A co do mandarynek, przeprowadziłem badania, i wyszło mi, ze tak – te z cellulitem są słodsze 😉 A takie udko ze skórką 🙂 Ideały nie istnieją 🙂
Prawda!
I właśnie dlatego nie lubię okresu roku ze względu na nieustające kolejki, pośpiech ….. itp;)
A ja nie cierpię zakupów, bo wszystko na mnie za duże! Węszę spisek producentów odzieży damskiej – skoro 10 lat temu s i xs były na mnie ok, to dlaczego teraz, gdy mam takie same wymiary, są za duże? Spisek i tyle!
Kiedy szukam prezentów, to strasznie wkurzają mnie łażący smutni panowie, rozumiem, ze to ich praca ale dyskrecji mogliby się trochę poduczyć.
Ładnych, kobiecych sukienek szukam w necie i tam je znajduję. Lubię podkreślić moją talię, pokazać kawałek nogi/lub piersi, nie cierpię olbrzymich oversizowych płacht, niby sukienek, nie lubię też ścisku, ubranie ma na mnie leżeć, nie mnie więzić, brrrrr.
Moja kuzynka, z nadwagą, z lubością chodzi w potwornie obcisłych ciuchach, nie wygląda to dobrze ale jakie to musi być niewygodne! Jak rozbierze się do bielizny (często także “ściskowej”) to ma pełno krwawych odcisków z noszonych ciuchów, jeszcze raz, brrrrrrr!!!
Za mną zaczął chodzić ochroniarz jak buszowałam w biustonoszach i szłam przymierzyć już chyba dziesiąty. W końcu łaził za mną między regałami z bielizną w odległości metra dosłownie! Dobrze, że za mną do przebieralnie nie wlazł ale… jaką mam mieć pewność, że tam nie było zainstalowanej kamery?
Nie lubię obecnej mody. Właściwie nigdy nie byłam za tym, co trendy. Po co ubierać się jak wszyscy? Powiedz mi błagam, order za to wręczę, gdzie można kupić normalne dżinsy – nie rurki? Przecież w tym usiąść się nie da!! a wcale nie jestem przy kości, mam normalny rozmiar.
Hexe- tez szukałam i okazało się, że są wszędzie 🙂 nazywają się Straight zazwyczaj. Ja kupiłam cross jeans model carmen, ale można też wydać 400 na levisy 🙂
tak, prawda, jestem najmilsza i najfajniejsza
Wszystkie jesteśmy najmilsze i najfajniejsze 😉
To ja sie wpisuje do tego klubu mandarynki. Wymagania posiadam. 🙂
ja też! ja też! jestem sama SŁODYCZ chodząca!
cytując klasyka (-czkę):
“Cellulitu nie mam chyba tylko pod oczami aktualnie”
I ja, i ja!
I też mi się to chyba z powietrza bierze. Jak wspomnianemu klasykowi (-czce).
A wolałabym mieć cellulitu trochę mniej, a za to być trochę mniej miła i fajna…
no gdzie wam do mnie – jestem the best mandarynka – wy jestescie za mlode zeby to JUZ miec :)))