No więc, podsumowując, Ciotka Dobra Rada ma dla wszystkich wiewióreczek spostrzeżenie: KUPUJCIE PIEC Z JEDNYM GUZIKIEM WŁ/WYŁ – może być w obcym języku, ale żeby był jeden guzik. JEDEN. No dobra, ewentualnie – jeden guzik i jeden pokręcieł do temperatury. Niech nikogo nie skusi rozdzielnia z przyciskami jak na statku ENTERPRISE oraz zapewnienia subiekta, że OHO HO! Czego ten piec nie robi – śpiewa, tańczy, jodłuje, stawia bańki, prasuje obrusy, uczy japońskiego, wyrabia ciasto na obwarzanki kaliskie, strzyże owce i wyciąga pierwiastek trzeciego stopnia z jajka na miękko. Nigdy. Więcej. Viessmana. Z. Milionem. Czujników. Albo od razu niech dorzucają polisę ubezpieczeniową z zagwarantowanym leczeniem nerwów na Kanarach.
Wspominałam niejednokrotnie, że na uspokojenie robię na szydełku, a jak jestem wściekła, to zasuwam trzy razy szybciej. W wyniku zmagań z pomarańczowym sukinsynem uwiłam o taki:
Nazwę go “Owoc Mojego Wkurwienia”. Prawda, że to brzmi muy Almodovar?…