(Zaraz napisze notkę, tylko zabiję męża. Momencik).
Z powodu, że dziś Światowy Dzień Jajka, to przypomniał mi się program o Casa Lucio. Albowiem w Hiszpanii oglądam telewizję. Jak w Polsce nie mogę – zaraz po włączeniu rzucam słowami powszechnie uznawanymi oraz przedmiotami – to tam mi się podoba. Być może dlatego, że niewiele rozumiem i wydaje mi się ciekawsza, niż w rzeczywistości jest, jak te średniowieczne przydymione obrazy, które po odnowieniu okazały się jarmarcznymi landszaftami. Na pewno też, chociaż lubię tamtejszą bezpretensjonalność.
Był na przykład program o gwiazdorze rocka, niejakim Raphaelu. Trochę się zdziwiłam, dlaczego gwiazdor Raphael przyjmuje ekipę telewizyjną w hurtowni dywanów, ale okazało się, że to jego salon (po co jednemu człowiekowi tyle dywanów i to w jednym pokoju? Dude Lebowski miał jeden dywan, który nadawał wnętrzu charakter i wystarczyło; ja nie mam żadnego i żyję). Prezenter cały czas mówił do Raphaela per „legenda” i porównywał z Mickiem Jaggerem, a Raphael skromnie spuszczał oczka spod świeżo transplantowanej czupryny i wyprowadził ekipę z hurtowni dywanów nad basen. Prezenter zadawał pytania w stylu „Co pan czuje, kiedy na koncert przychodzą razem babcia, mama i wnuczka?”, a Raphael może i czuł, ale nie mógł tego po sobie pokazać, bo twarz miał jakby z ceraty. Ale do brzegu -miało być o jajkach!
NO WIĘC.
Pokazali reportaż o sympatycznym starszym panu o imieniu Lucio. Ten Lucio od ponad czterdziestu lat prowadzi w Madrycie knajpę „Casa Lucio” (przechodziliśmy obok niej, bo jest na Cava Baja). U Lucia aktualnie jada cały hiszpański bonmond z królem na czele; trudno tam się dostać, bo rezerwacja na stoliki schodzi jak ciepłe flaki po madrycku. Lucio wyciągał z wielkiej teczki zdjęcia z Cloneyem, Shwarzennegerem, jakąś bardzo słynna hiszpańską tancerką o imieniu Lola (nie znam, ale miała fantastyczną kieckę) i mówił, że wszyscy sobie z nim robią zdjęcia. Że codziennie ludzie robią sobie z nim sto zdjęć! Codziennie!
I ten pan Lucio twierdzi, że to on wynalazł jajka na frytkach. To jest sztandarowe danie „Casa Lucio” – cztery jajka na domowych frytkach kosztują 12 euro i zamawia je prawie każdy. Teraz wszyscy robią te jajka – mówi pan Lucio – i stały się bardzo popularne, ale to ja je wymyśliłem i tylko u mnie smakują tak, jak powinny. Pokazano wywiad z kucharzem, który od czterdziestu lat jedną ręką rozbija u Lucia po cztery jajka na patelnię z oliwą – potwierdził, że prawdziwe jajka na frytkach tylko u nich.
No cóż. Spróbować jajek u Lucio pewnie nie będzie łatwo (chyba, że nasi madryccy znajomi pomogą z rezerwacją), ale powiem od siebie, że odkąd spróbowałam sadzonego jajka na oliwie, to już ich nie robię inaczej. W ogóle, jajko jest fantastycznym daniem, które nigdy się nie nudzi i zawsze smakuje. Niech żyją jajka i niech żyje Lucio i je smaży przez następne czterdzieści lat!
A Kartaginę należy zburzyć, a N. uduszę własnoręcznie.
Jeśli chodzi o jajka to osobiście uwielbiam tylko i wyłącznie jajecznicę. Jednak kiedy ją przygotowuję musi być tam dwa lub trzy ząbki czosnku, pokrojone pomidory, kiełbaska posiekana na drobno, cebula i oczywiście jajka. Nie wyobrażam sobie innego rodzaju jajecznicy jak ta.
Witam widzę, że wszystkie komentarze są o jedzeniu. Szczerze powiem, że kulinaria zawsze są, na czasie, a wracając do tematu ja najbardziej lubię szpinak, jajecznicę, a także pierogi z serem czyli tak zwane ruskie. Pozdrawiam wszystkich świetny blog trzymajcie się.
I ta Kartagina na końcu… Wzruszyłaś mnie!
Jajka lubię, choć sen z powiek mi spędza fakt, że moja wątroba lubi jajka na twardo, a na miękko nie. Że niby mam jeśc na miękko, tak piszą. Skąd wątroba WIE?
Kupił WĘDKĘ.
Nie dość, że ma cały las wędek w garażu, to jeszcze były OKOLICZNOŚCI TOWARZYSZĄCE transakcji. Oraz, ja za cenę tej wędki bym wykupiła pół Mango (sklepu, nie owoca).
Ja to nawet go spokojnie ogarniam, bo fajne są kluski wczorajsze z nowymi jajkami.
ale co on tym frytkom robi? oblepia je tymi jajami? czy tak separatystycznie, osobno?
Pozdr.
Dzięki Barb, jest 20:21, a ja właśnie oglądam menu Casa Lucio…jak ja mogłam sobie to zrobić…
ja myślę, że N nabył drogą kupna TAKĄ mysz
http://ohlookhoney.com/998/spider-mouse/
Nie, raczej wymienił jej flamingi na takie:
http://ohlookhoney.com/3084/zombie-lawn-gnomes/
😉
ps. kurczę, siedzę i przeglądam te głupoty zamiast sałatkę robić.
O, tak mi sie robi jak patrze na te krasnoludki: :))))))) rewelacja!
Nie trzymaj nas w napięciu – zdradź, co mąż przeskrobał.
Czuje, ze nie majac zdjecia z Luciem nie wpisuje sie w aktualne trendy i w ogóle calkowicie odpadam, w przedbiegach… a bylo nie czytac.
Ale, ale, skoro notka gotowa, czys juz wdowa? 🙂