(Trochę jestem przeziębiona, bo a) N. nie chciał napalić w kominku, mimo, że miałam bardzo zimny nosek, bo twierdził, że zimny nos to zdrowy, oraz b) goście mi wyłazili do ogrodu w te i wefte, a ja za nimi, przypilnować, żeby mi czegoś nie wynieśli, na przykład kreta albo doniczki, no i teraz mnie telepie. APSIK!).
Nawet nie było tak strasznie, tzn. dla mnie, bo ja dostawałam śliczne prezenty – rękodzieło artystyczne, biżuterię, Freddy’ego Krugera z dodatkową głową oraz porcelanowego R2D2 w postaci słoika na ciasteczka (na JAKIE CIASTECZKA! W moim wieku to już tylko glony, ziółka i proszki na wątrobę!). Ale N. przeżył chwilę grozy, kiedy to moje koleżanki ze szkoły wypiły mu całą wódkę. Ha! Minę miał, jak ja, kiedy oglądałam zza kanapy “Haunting in Connecticut”.
Ale i tak całą imprezę ukradł TORT.
N. zamówił tort w cukierni w Żyrardowie, chociaż prosiłam, żeby nie, mówiłam i tłumaczyłam, żeby nie. Niestety, jak wiadomo, z samcem ALFA nie da się przeprowadzić żadnej dyskusji na argumenty.
No i tort zaistniał. Zaraz po wyrzutniach confetti (następnego dnia rano: “Jezu, kochanie, jak my to teraz posprzątamy?…”). Podobno, PODOBNO miał być śmietankowy. Ha. Na moje, to była silikonowa pianka do uszczelniania okien wymieszana z dezodorantem Old Spice. Naprawdę wrażenia z jego konsumpcji były porównywalne z jazdą tyłem na koniu. (Choć dziś, jak sobie to wspominam, to raczej bym stawiała na męski dezodorant BAC)
A później działy się straszne rzeczy. Zapomnijmy o nich.
Nic to, jak mawiał Mały Rycerz. Weszliśmy w wieki średnie, a wiadomo, czym się one charakteryzują: Wyprawy Krzyżowe, płonące stosy i Hiszpańska Inkwizycja. Przynajmniej nie będzie nudno. Zawsze powtarzałam, że młodość jest przereklamowana.
No popacz, nam też tort nie wyszedł. Jak robię sama, jest przepyszny, tylko wygląda jak zwietrzała krowia kupa, więc tym razem, TYM razem, zamówiłam w cukierni. (Z napisem “Kalorie nie istnieją”, który jednak w końcu wydał mi się trochę nie na temat – chociaż w sumie… – więc zadzwoniłam do cukierni w ostatniej chwili, telefonem powstrzymałam rękę cukiernika trzymającego tę szprycę do malowania zawijasków i kazałam dać “Mężczyzna się nie starzeje, PRZECINEK, tylko mądrzeje, oczywiście przecinka nie dali, oczywiście NMSIE zauważył to od razu).
Ta cukiernia była świetna, kiedy się pobieraliśmy, zrobili nam genialny tort z czekoladą, tym razem więc zażyczyłam sobie takiego samego, ale niestety cukiernia poszła z duchem czasu i teraz robi torty ładne. Tylko ładne. Żeby czekolada na torcie wyglądała ŁADNIE, stosuje się tzw. czekoladę plastyczną. Która smakuje jak czekoladopodobne toffi. Najpierw czujesz tłustą warstwę bez smaku, potem żujesz przez chwilę i na końcu pojawia ci się blada nutka jakby, jakby czekolady.
Kochana Barbarello, życzę Ci dużo płonących stosów, żebys miała przy czym sie ogrzewać przez kolejne pół życia.
Pies zdrowy jak nos zimny 🙂
Mój szanowny wybranek przez kilka dobrych lat kupując słodkości na moje święta z oślim uporem kupował sernik i to w kilku rodzajach… Nic w tym dziwnego, tyle że ja nie lubiłam wtedy sernika;) pozostało mi tylko polubić i tak też się stało;)
Zacytuję znaną trenerkę, panię Ewę Cha – już po krzyku!
Oj przesadzasz z tym tortem! Nie ukradł imprezy! Pogromcy balonów wymiatali! A N. został cały zapas RUMU!