Siedzi w piecu.
Skończyłam "Trupią farmę" i mam trochę niedosyt. Za mało o samej farmie – książka to głównie opis spraw, które były przełomowe dla autora i stanowiły kamienie milowe w jego badaniach nad rozkładem zwłok. To niesamowite, ale w sprawie, która dała początek Trupiej Farmie, Bill Bass pomylił się w stwierdzeniu czasu zgonu o ponad sto lat. Miałam nadzieję na więcej informacji na temat samych badań nad zwłokami – ile ciał rocznie, w jakich warunkach je trzymają, jakieś statystyki. Ale oczywiście pozycję zaliczam do obowiązkowych dla każdego wielbiciela kryminałów z trupem.
Co do "Zaraza i ja" Betty MacDonald nie mam uwag ("The plague and I"). Jest to książka o tym, jak stwierdzono u niej gruźlicę i spędziła prawie rok w sanatorium. W latach 20-stych XX wieku gruźlica była jak rak, a może nawet gorsza dla pacjenta, bo izolowano go od rodziny. Przez pierwsze kilka miesięcy leczenia autorka leży. Mam na myśli – LEŻY. Nie wolno wstawać nawet do łazienki, nie wolno czytać, pisać listów, rozmawiać. Chodzi o to, żeby zwolnić funkcje życiowe organizmu, puls, tempo oddychania i dać płucom maksymalnie odpocząć. Raz na tydzień można wstać na kąpiel, raz na miesiąc – na mycie włosów. W sanatorium jest ciągle zimno (lepiej się leczy gruźlicę w zimnie, niż w cieple), nawet jedzenie jest zimne (choć są go potworne ilości i wszyscy rokujący pacjenci tyją). Oczywiście, czytając o tym u Betty, płacze się ze śmiechu, bo gruźlica gruźlicą, ale sąsiadki, pielęgniarki i szpitalne zwyczaje, opisane z jej bezlitosnym poczuciem humoru, są po prostu ucztą (sama też nie była najłatwiejszą pacjentką, co radośnie przyznaje).
Wieeeelkie uznanie dla księgarni ABE-IPS, która wytropiła mi wszystkie powieści Betty MacDonald, bo się ich nie wznawia, więc przetrząsnęli magazyny chyba na całym świecie i mam komplet. Choć niestety, napisała ich zaledwie cztery (z czego na język polski przetłumaczono tylko "Jajko i ja", za to wszystkie literackie kupy Danielle Steel i tym podobne – jak najbardziej).
No i Muppety są po prostu wspaniaaaaałe, dowiedziałam się na przykład, że muzyczka z "Żądła" to piosenka z tekstem – "The Entertainer" ("Żądło" to chyba mój ulubiony film) (oprócz Gwiezdnych Wojen) (i Aliena) (i Indiany Jonesa) (NO DOBRA – mój ulubiony film, który w całości dzieje się na Ziemi, aktorzy grają ludzi i nie ma elementów science fiction). A dowcipy z Muppetów powinny być w Sevres ("Zakończył się spór o spadek po śmierci pani Mary Jakiejśtam pomiędzy jej synem Charlesem i kotem Cutykitty. Wygrał Charles i odziedziczył cały spadek: dziesięć tysięcy gumowych myszy").
Ten w piecu zaczyna pachnieć. Nie ukrywam, że dość bosko. Hm.
słodki rodzinny wieczór pt.czytamy sobie w łóżku-ja i moje 4,5 i 8,5 potomstwo. Jedno Scooby Doo, drugie Monster High, mamunia “Trupią Farmę”. SIelanka uwazam ;p
o tu m.in.
http://www.tvn24.pl/0,1738849,0,1,trupia-farma-ciala-po-prostu-sie-tam-rozkladaja,wiadomosc.html
hej 🙂
jakiś czas temu był na tvn 24 bodajże program dokumentalny właśnie o trupiej farmie i autorze tej książki i pokazywali co jak, gdzie, ile i te zwłoki w różnym stadium 😉 może jest gdzieś w necie
pozdrawiam
..o blasze falistej 😉
Ależ właśnie od MAry Roach się u mnie zaczęło polowanie na “Trupią farmę”! I mam jej wszystkie cztery książki, które u nas wyszły. I czekam na następne.
Jest taka urocza, w sumie popularnonaukowa książka Mary Roach:
“Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków” i tam jest mnóstwo ciekawych faktów. 🙂
Mam tak samo po Trupiej farmie, czego innego sie spodziewalam. To juz Mary Roach podała wiecej szczegółów w swojej książce
pięknych świąt życzę i smacznych a sądząc po tym co w piekarniku to tak właśnie będzie ))
Muzyczka z “Żądła” mojego ulubionego też, to ragtime’y Scotta Joplina. Wielce hopsaśne. Dobrze się przy nich truchta wokół domowych spraw 🙂
pachnie idnyk?
a co z pawiami? skubiesz czy juz faszerujesz?