Proszę sobie usiąść wygodnie, bo będę się napawać, bo WYSZŁO NA MOJE. Lubię się napawać. To nieładna cecha charakteru. Wiem. Drugą moją nieładną cechą charakteru jest to, że lubię kląć. Mam jeszcze wiele nieładnych cech charakteru, ale to nie o nich będzie. Więc proszę sobie odwinąć krówkę z papierka i podążać za białym królikiem.
Mój mąż od wielu lat namawia mnie na spędzenie urlopu na jednostce pływającej. Najlepiej na jachcie. Będzie kochanie super, zobaczysz, ty się będziesz opalała a ja będę łapać ryby. I atakuje mnie tym tematem kilka razy w roku.
Ja się na początku okropnie wściekałam, a teraz już mniej, tylko go wyśmiewam. Tak kochanie, to by były wspaniałe wakacje. Połączone od razu z rozwodem. Na jachcie. Szczególnie odkąd rozmawialiśmy ze znajomymi, którzy właśnie wrócili z rejsu po Atlantyku, jak było. No więc ona ma chorobę morską i powiedziała tak: "Trzy dni się rzyga, a później już się człowiek przyzwyczaja". Fantastycznie. Po co mi plaża, wino w barze czy wycieczki do muzeów, skoro mogę sobie porzygać przez trzy dni na bujającej się skorupie.
W dodatku taki jacht ma same plusy, bo tak:
a) nie ma się na nim jak wyprostować, cały czas się chodzi w kucki, w dodatku rzuca na boki, więc trzeba się rozpaczliwie czegoś uczepić;
b) jest na nim mokro, ślisko i śmierdzi wilgocią, ale najgorzej śmierdzi spalinami;
c) nie ma szans się porządnie umyć;
d) śpi się na półce – czasem się z niej spada, w dodatku ta gąbka na której się śpi, też śmierdzi wilgocią;
e) pod nogami ma się kilkaset metrow zimnej wody, na mnie to nie działa uspokająco, NAPRAWDĘ NIE WIEM CZEMU;
f) toaleta…
Toaleta zasługuje na osobny akapit. Na tych Kanarach, kiedy się uparli, że muszą wypłynąć na ryby, ja też się uparłam na jakiś standard życiowy, więc N. dzwonił wynająć ten jacht i pierwsze pytanie zadawał takie, czy jest na nim banjo (w sensie, nie BANDŻO, taka mandolina, tylko po hiszpańsku banjo = łazienka). Banjo było i ja tam do niego zeszłam na siku i przeżyłam nie ukrywam jedną z większych przygód mojego życia. To banjo było całe jak taka plastikowa wytłoczka, wilgotne i śliskie, a w dodatku bujało się we wszystkich kierunkach jednocześnie, jak to urządzenie, do którego się wsadza kandydatów na astronautów. No więc byłam bardzo zajęta przytrzymywaniem się rękami i nogami czego się dało, w rezultacie jakby zabrakło mi kończyn do hm, modus operandi. Na koniec usiłowałam spuścić wodę i prawie dostałam histerii, bo trzeba uruchomić taką zmyślną pompkę, wcale nie jest to oczywiste. Wyszłam na pokład jak wkurwiona strzyga i oznajmiłam N., że NIGDY. WIĘCEJ. TAKIEGO. PONIŻENIA.
No więc on mnie zaczął atakować z innej flanki. A gdybyśmy tak popłynęli kochanie takim dużym wycieczkowcem na rejs. Na przykład po Morzu Śródziemnym. Tam by cię nie bujało, mogłabyś się wyprostować w łazience no i wiesz, one są SUPER BEZPIECZNE.
HA.
HA HA HA. HA HA HA HA!
Od dwóch dni poruszam ten temat jakieś trzydzieści razy dziennie. Super bezpiecznych wycieczkowców, na których się nie rzyga. Słabo mi, jak pokazują tych pasażerów. I ten statek, kokieteryjnie leżący na boczku na mieliźnie.
N. wygląda na lekko przybitego, ale temat wakacji na pełnym morzu jakby zdechł. Oj wiem, że za jakiś czas zaatakuje ponownie, ale chwilowo jest spokój. Morze sobie poogląda z promenady w Świnoujściu i też wystarczy.
A "Drwal" Witkowskiego – FAN TAS TY CZNY.
jak dobrze buja i się jest na końcu albo początku to i rzygać się da ;P
Kochana Barb, a do tej pory myślałam, ze tylko ja jedna na świecie mam ten “krzyż pański” ze swoim J.
:).
Bo meska rzecz byc daleko, a kobieca wiernie czekac
W którejś z szant jest o tym, że wiało i bujało tak, że sikali w sztormowe spodnie. I im to się podoba!
wszystko do zniesienia na takim jachcie czy czyms tam, ale nie toaleta, o nieeee.
Poplynelam 2 razy i nigdy wiecej!
To rozrywka wymyslona wylacznie dla mezczyzn
Też wróciłam z Kanarów i wiem coś na temat toalety…siniaków od obijania sie po kajucie i messie ale poznałam też cudowny lek, który opanowuje błędnik..BIODRAMINA z cofeiną…dostepna w Hiszpanii za drobne EURO..to na wypadek gdyby jednak N. nie odpuścił….
pomijajac aspekt superbezpiecznosci wycieczkowcow, to jeszcze tak (to co znam ze slyszenia):
– srednia wieku wspolpasazerow: 70 lat
– dostepne rozrywki: alejka z drogimi sklepami i knajpami (nudy), sale do sportu (a fuj), a na wieczor sredniej jakosci program sceniczny (tancerki z piorami w tylku i wokalista w srednim wieku w srebrnym garniturze)
– oraz (to z mysla o N.) raczej nie mozna wystawiac za burte wedki i lowic ryb 🙂
No wypasiona impreza po prostu =D
…dopiero teraz przeczytałaś DRWALA ?!
ale lepiej późno niż wcale:):)
tym u których DRWAL
LEŻY I CZEKA,
gorąco polecam audiobooka
Autor swoje książki czyta sam, a jest to absolutne mistrzostwo!
http://www.michalwitkowski.pl/pl/content/michaska-czyta-slynny-monolog-jadzi-parszywej
Drwal – tak
Nielegalni – tak, tak
przybijam piątkę za “Drwala” 🙂
ja tam co roku spędzam minimum tydzień na skorupce, niczym nie śmierdzi, najwyżej winem, jak mi się rozleje. A od dwóch lat dobił do nas jeszcze jeden członek załogi, dość nieletni. I nadal jest fajnie.
Uwielbiam spać, kołysana łagodnie przez fale 🙂
Mój mówi, że wycieczkowce i jachty motorowe się nie liczą.
Musi być żagiel (bom, spinaker i jeszcze coś chyba).
Najlepiej na Morzu Północnym. Chętnie w kwietniu.
Ja mu na to, że płótno ok, ale leżak, Morze Śródziemne, najlepiej w sierpniu.
I tak się bujamy jakieś 6, czy 7 lat.
A “Drwala” dziś oglądałam, ale odłożyłam.
Będę musiała po niego wrócić, bo za późno Cię przeczytałam.
Wstręt do wilgoci, śliskości i bujania, a także ruszających się toalet (nawet w pociągu) popieram w całej rozciągłości. Ale tak ja ty z jachtami, mam z bandżi (nie bandżo). Ludzie przekonują mnie, że to bezpieczne, sprawdzone, atestowane itd. Ostatnio widziałam filmik w sieci, jak się to ustrojstwo urwało. Na początek jest pierdut z całej siły w taflę wody i połamanych kilka ważnych kości. Potem wpadasz pod wodę z nogami związanymi liną i zaczynasz się topić, a rzeka wartko unosi cię coraz dalej od tych, co mogliby pomóc. Co prawda mimo wszystko kobiecinę odratowali, ale i tak mnie nikt nigdy do tego nie przekona.
po trzydziestu razach dziennie przez dwa dni, to trzeciego dnia na miejscu N. wysłałabym Cię priorytetową paczką na ten własnie leżący na boczku rejsowiec-wycieczkowiec 😉
iście anielską cierpliwość posiada Twój małżonek
JA! JA JA JA! WYBIERZ MNIE!
Od ponad trzech lat namawiam męża na wakacje na jachcie (namawiałabym dłużej, ale dłużej nie jest mężem) i on reaguje, kurde, prawie jak Ty 😛 (twierdzi, że reaguje identycznie, tylko 8 dni wcześniej, bo o tyle jest starszy).
Pojadę za Ciebie, szczegóły uzgodnimy, bo nie wiem, czy zależy Ci na tym, żeby N. się nie zorientował, że ja to nie Ty. Jeśli tak – będzie trudno, ale damy radę
Jetem pewna,że ten wycieczkowiec się gibnął właśnie po to..
Barbarello, jesteś wielkaaaaa!!! (nie w sensie gabarytów, oczywiście, zwłaszcza jednej części ciała, o czym tu było już kilkakrotnie 😉
Odwinięcie krówki było jak trzęsienie ziemi u wiadomo kogo, a potem już coraz piękniej 😉 Bardzo mi ten tekst zrobił dobrze w kontekście ogromu roboty na dziś, a najlepiej przedwczoraj, jaki mam do wykonania.
Na marginesie – wiedziałam, że odniesiesz się do nieszczęsnego wycieczkowca, no po prostu wiedziałam! I tak mi się coś wydaje, że N. tak łatwo nie odpuści i temat powróci, choć może się mylę.
A na drugim marginesie dodam jeszcze, że obie nieładne cechy Twego charakteru z lubością i smakiem podzielam, o tak!, drugą nawet bardziej 🙂 Pozdrawiam!
Dostałam “Drwala” od aniołka i leży,bo jakoś tak nie wygląda….A tu znowu się okazało,ŻE nie po okładce:-)
Jebitna zima u mnie,ma czas do środy,potem won!!!!
Ciekawam,co N będzie mówił,na temat bezpieczeństwa waszego statku rejsowego,bo na bank coś wymyśli:-)
Padłam ze śmiechu!! :-)))))
Bo przecież zawsze i tak wychodzi na nasze…
Mój mąż mógł się tylko wybrać BEZE MNIE w rejs po Solinie i na dzień dobry z tej euforii utopił nieprzymocowaną kotwicę. Czym także pewien procent nieomylności jakby stracił.
A “Drwal” czeka grzecznie u mnie na półce i jest następny w kolejce, jupi!