Uff. Popołudnie miałam zupełnie jak u Moniuszki: "U prząsniczki siedzą jak anioł dzieweczki, odpruwają sobie od gaci meteczki". Tak własnie było, jak również – miałam kilkanaście zawałów w drodze do Łodzi i tyleż samo z powrotem (N. wyprzedzał OSŁÓW! OSŁOW! KOCHANIE TO SĄ OSŁY, BARANY, A NIE KIEROWCY – i zzzzzziu!… na gazetę z tym z naprzeciwka… o losie mój losie!!!!), a jutro wypada nam Genewa. No raz człowiekowi wypadnie plomba, raz fleczek, a raz Genewa.
W dodatku przez Zurich, więc może spotkam Kwinto.
Przyszedł "Tasiemiec księżnej pani" oraz "Rozważania psa Mafa i jego przyjaciółki Marylin Monroe". Kończę "Co widział pies i inne przygody" Gladwella (o Gladwellu innym razem) – coś mi literatura na psy zeszła.
JESTEM GRUBA DROGI PAMIĘTNIKU.
(Ale za to posmarowałam nogi samoopalaczem, w tym roku nie dam się zaskoczyć! Ha! HAHAHAHAHAH!…)
Czy tylko ja przeczytałam, że raz człowiekowi wypadnie plomba, a raz flaczek? I jeszcze na dodatek wcale mnie ten flaczek nie zdziwił, pasował wręcz, tak jak gąski ładowane do słoików.
Oboje jesteście zboczeni.
Zamówiłam. PRZEZ WAS!…
:-)))No, dobra, dobra. Też tamtędy chodze, nie dziwne, ale uśmiałam sie nad tymi kanapkami. nad tym fryzjerem, chodziłam tam moze to moja krew, a potem nie do Irenki, ale Lucyny. :-))) Ale u Lucyny nie jest taniej. :-))Oj, Kłamco.Juz po tym przeczytanym fragmencie czuję się zachęcona. :-))
Oczywiście, że ta ksiązka jest pełna uproszczeń i oczywiście, że chłonąłem ją na zasadzie “na bezrybiu”. Oczywiście w dużym stopniu kalka ze “Złego” i “Dobrego”. Ale przy okazji znalazłem też w niej wiele celnych i cennych obserwacji współczesności. Poza tym książki dziejące się tam, gdzie sam chodzę i patrzę traktuję z dużą taryfą ulgową.
“Miał dwie supermoce: nic do stracenia i pistolet Glock 17.”
O Boże, naprawdę wciągające.
Niezłe też było o kanapkach.
Niektóre rzeczy oparły się zmianom, na przykład salon fryzjerski Hest, z prastarym
neonem, pokazującym nożyczki i pukle włosów, wśród których pojawiają się czerwone kółka, przypominające krople krwi z pokaleczonej czaszki. Nigdy tam nie był, może szkoda, że dzisiaj poszedł do salonu Irena. Pewnie w Heście byłoby drożej.
Nagle zrobiło się ciemno. Spojrzał na niebo.
Może księżyc jednak był za blisko?
Tramwaj linii 24 powiózł go w stronę lepszego świata na drugim brzegu Wisły. Rzeka była tego dnia jak płynny ołów, odbijała płaszczyzny nisko wiszących chmur. Potem tramwaj zjechał z mostu, Aleje Jerozolimskie, Muzeum Wojska Polskiego z czołgiem na dziedzińcu,Muzeum Narodowe z nudnymi wystawami dla szkół. Reklamowe płachty, zasłaniające
całe kondygnacje budynków.
Centrum Warszawy wyglądało jak kolorowy magazyn dla pań, z którego ktoś wyrwał
wszystkie strony z treścią i zostawił same reklamy.
Tramwaj stanął przy rondzie de Gaulle’a, ale drzwi nie otwierały się. Jakaś
zdezorientowana babcia pokręciła się w miejscu, wychyliła się w lewo i w prawo i dopiero
w ostatniej chwili ktoś wskazał przycisk. Nacisnęła go i drzwi otworzyły się. Zanim
wysiadła, rozejrzała się nienawistnie po świecie.
– Guziki i guziki! – krzyknęła.
;>>
Ale czytasz ze zrozumieniem?
Potrafię również czytać brzydko 🙂
Brawo kamco! Barwo! Jak Ty ładnie i szybko czytasz! 🙂
Dopiero co skończyłem:
Anioł śmierci Scarrowa
Dzienniki Kisiela
Strażnik parku Dzikowskiego (w 1 dzień).
W związku z tym zacząłem:
Pożegnanie smutnej gwiazdy Deavera
Klęska Suworowa (Suworow to napisał).
Nie pamiętam już czy Stirlitz bywał w Genewie czy w Zurychu, ale pamiętam że ujrzawszy na parapecie okna na pierwszym piętrze 33 żelazka zrozumiał, że w mieszkaniu jest kocioł.
Samoopalacz? Chyba grube skarpety i kalesony jakieś co najmniej! Podobno jeszcze tylko do jutra, bo Kuźniar na tefaenie24 obiecywał przyjemną wiosnę od poniedziałku;) (nie wiem z czego się cieszę, tak jakby kiedyś im się te prognozy sprawdziły…)
właśnie!! dobrze ze mi przypomniałaś!! to już czas na samoopalacz na nogi!!!
Appenzellera lepiej spotkaj 😉
A dawnymi czasy można było do Genewy, Genf, Geneve, Ginebry:) –
bezpośrednio, czyli direkt!
Ale przecież Auto Salon już jest vorbei…
Pozdrawiam i życzę dobrej pogody w kotlinie genewskiej:) Cokolwiek tam robisz, zajrzyj do Bon Genie!
dżizas. ja w wieku 33 lat TAK TAAAAAK, odkryłam rano gigantycznego pryszcza na czole. na środku. czad. myślisz, że samoopalacz da radę.
aaaaaaaaaaaaa
Też wpadałam na chwilę do Genewy przez Zurich. Kwinty (?) nie zauważyłam.
http://zapiskizdrogimlecznej.blogspot.com/2011/03/moze-do-genewy-na-chwile.html