O SASZETCE


Nigdy się nie przewidzi, z której strony pierdolnie nas życie. Nigdy.

Można sobie wyobrazić milion katastrof i z grubsza przygotowac się na nie, a i tak jebnie z milion pierwszej.

Ponieważ wczoraj wypiłam ostatnią reszteczkę rozpuszczalnej kawy ze słoika, to dziś wyskrobałam jakieś próbki w saszetkach. Następnie przez 10 minut próbowałam otworzyć tę jebaną saszetkę i się poryczałam, bo nie mogłam. Zębami nawet nie dałam rady. Następnie wysmarkałam nos w ścierkę i odkryłam, że szarpałam ze złej strony.

A w dupę z takimi rozrywkami.

N. udało się wylecieć z Madrytu, gdzie tkwil od wczoraj. Mówi, że interesy bardzo w porządku, ale opera ich wykończyła. Ledwo dobrnęli do hotelu. Potrafi człowieka wytarmosić taka opera, naprawdę.

Prawie jak saszetka rozpuszczalnej kawy.

0 Replies to “O SASZETCE”

  1. Rozumiem Cie.

    Nozyczki sa podstawowym elementem w szufladzie w mojej kuchni od czasu przeciecia skory (i bodajze dziasla) saszetka z zupki chinskiej w czasach studenckich.

    Trzeba sie szanowac. Nie bedzie saszetka psula nam humoru. Kup nozyczki, tasak, siekiere, itp. i trzymaj pod reka. Nie wiadomo, kiedy sie przydadza.

    Trzymaj sie!

  2. Anka ja juz jade. nic sie nie boj. rozumiem kod. to obcy czy psychole? DAJ ZNAC.

    ps
    ty nigdy nie pijesz kawy, wiec jak piszesz KAWA, to jak w tych serialach, kiedy bohater dzowni i mowi TAK POZDRAWIAM CIE PAMIETASZ JAK BYLISMY U CIOTKI KORNELII? kiedy tak naprawde nie ma ciotki korneli, niegdy tam nie byli, zazwyczaj sie nie pozdrawiaja. WIEC TO ZNACZY – MAJA DOPADLI MNIE, HELP. kumam.

  3. A mnie opowiedziano historię o tym, jak grupa znajomych dostała propozycję spędzenia Sylwestra w hotelu. Czasy były siermiężne – peerelowskie, hotel wydawał się luksusem i w zasadzie na swój sposób luksusowy był – miał jakąś niesłychanie elegancką wannę. Po paru drinkach jedna z uczestniczek imprezy oświadczyła, że koniecznie musi się wykąpać w tej wannie, bo kto wie, czy to nie ostatnia okazja, żeby się tak światowo wymoczyć. I poszła. I nie było jej dwie godziny, tymczasem zaczęła się zbliżać północ, więc towarzystwo się zainteresowało. Zaczęli się dobijać do drzwi łazienki, ale bez skutku. Jedyne, co do nch dobiegło zza tych drzwi, to był płacz. Spanikowali i wyłamali zamek. Co się okazało? Dziwczę chciało skorzystać z szamponu w saszetce, zabrało się do tego tak, jak Ty i złamało sobie przednią jedynkę.

    Luksusy szkodzą.

    K

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*