Od dwóch dni oglądam „Alicje w Krainie Czarów”. Obejrzałam trzy razy plus powtórki i materiały dodatkowe (boleśnie mało!) i dziś tez planuję. Liczyłam na Tima Burtona i nie zawiodłam się.
Nie wiem, dlaczego niektóre recenzje zarzucają Alicji, że jest disnejowska, a nie burtonowska. Bohaterowie sa tak burtonowscy, że bardziej już nie można. Nie wiem, co ten facet ma, że w każdym filmie musi oszpecić swoją żonę – ale Czerwona Królowa jest „perfectly horrid”, jak mówi Alicja. Biała Królowa jest, smiem twierdzić, dokładnie tak samo nawiedzona (tylko nie zabija, bo slubowała) i ma trupi koloryt Gnijącej Panny Młodej. Alicja skacząca po obciętych głowach, żeby się dostać do zamku. No i Kapelusznik…
Wcale się nie dziwię, że Alicja odrąbała łeb Jabberwocky, żeby Kapelusznik zatańczył. Dla Kapelusznika sama bym przejechała na bandersnaczu Krainę Czarów wzdłuż, wszerz i dookoła i wytłukła wszystkie potwory. I wszystkie konkurentki. I mogłabym spędzić życie w imbryku na kolanach Kapelusznika. Nie wiem, czy Johny Depp i Tim Burton będą w stanie wymyślić postać, która przeskoczy Kapelusznika.
Bardzo podoba mi się dziewczyna, która zagrała Alicję. Świetnie zrobione są sceny jej rośnięcia i kurczenia się. W książce wiktoriańsko przemilczano, co się wtedy działo z sukienką. W filmie sukienka zachowuje się przyzwoicie i nie zmienia wymiarów, dzięki czemu Alicja nosi coraz to nowe stroje w kolorze błękitu Alicji (Alicja od błękitu, nawiasem mówiąc, to była córka Roosevelta, a nie Lidellówna).
Zachwycałabym się kotem z Cheshire, ale całe miejsce w moim sercu ukradł Kapelusznik.
A najlepsze jest to, że przyszłam do pracy taka nieprzytomna, cała w Alicji, wyjrzałam przez okno, a po trawniku na patio kicał królik.
Myślałam, że zemdleję.
Oczywiście, że okazało się, że to królik sąsiada, bo trzyma je na patio i mu spierdzieliły z klatki, w dodatku był rudy i nie miał kamizelki. Ani zegarka z dewizką. Ale nie mogę przestać myśleć, co by było, gdybym za nim pobiegła.
Taaak, masz rację,Kapelusznik rządzi. A Twoja notka zmobilizowała mnie do obejrzenia. W końcu. Pozdrawiam.
Jak mnie ten taniec rozczarował. Aż mi się zrobiło przykro. Był najgorszą paskudną (choć popularną) sztampą, którą można byłoby w tym miejscu wstawić. Naprawdę, lepiej byłoby gdyby złapał się za nos i zakwiczał.
Czerwona Królowa była super, scena kry w krykieta flamingami i jeżem jest tysioncpincet razy lepsza w animowanej wersji, takiej strasznie starej, co to do połowy jest czarnobiała, potem kolorowa.
Jakoś ta scena z tym smoczyskiem mnie rozczarowała – nie pasowała mi w ogóle do filmu. A kapelusznik – i owszem.
No naprawdę!
Lewis Caroll by chyba oszalał ze szczęścia, gdyby obejrzał scene gry w krykiera flamingiem i jeżem. Albo Czerwona Królową, która przesłuchuje żaby na okoliczność pożarcia ciastek i każe sobie podac prosiaka pod nogi.
Tak piekne jak muzyka Ketil Bjornstad z Samotnosci w Sieci i jak Magda C.
Alicja rewelacja zachwiciłam się produkcją. Ta inność własnie burtonowska mnie urzeka 🙂
Jakem Alicja, mam tej burtonowskiej coś do zarzucenia. A mianowicie właśnie tę burtonowskość. Lubię go, ale to równie dobrze mógłby być jakikolwiek inny jego film, a brak tu więcej alicjowatości właśnie.
ostanie zdanie… piękne!!!
o ,to to
http://www.syfy.com/alice/
no i zacheciłas mnie do oglądnięcia :0 mnie sie podobała inna Alicja, zresztą taki był tytuł,,Alicja” ,ale nie pamietam kto co i jak,w sensie pordukcji
Mnie się nader.
było pobiec. druga okazja się już nie przydarzy.
Alicja spoko. I Parnassuss też.