Nie lubię gotować, ale jak słyszę „to ty sobie kochanie odpocznij, a ja zrobię obiad”, to mi się robi słabo.
W te sobotę ja sobie odpoczywałam, a mój N. robił dorsza po biskajsku z przepisu Karlosa Arguinano. Czyli:
– przez tydzień studiował wszystkie ksiązki kucharskie;
– wybrał przepis;
– sporządziliśmy listę zakupów;
– kupił zakupy.
Po czym:
– wstałam rano i bardzo drobno posiekałam kilogram czerwonej cebuli;
– wypatroszyłam i upiekłam kilogram czerwonej papryki oraz obrałam ją ze skóry;
– po tych wszystkich mało znaczących wstępnych czynnościach przygotowawczych chciałam się położyć pod kocem, tak, jak planowałam, ale zasypano mnie gradem pytań, jako to: „Myślisz, ze powinienem bardziej podgrzać tę cebulę, bo cos słabo się smaży?”; „Zobacz, wrzucać już paprykę czy jeszcze chwilę?”; „A my mamy czym zmiksować ten sos?”; „Tak? A gdzie to mamy?”; „Zobacz, to by była ta końcówka?” oraz „A mamy jakieś naczynie, w którym mógłbym przetrzeć ten sos?”.
Właściwie to prawie się położyłam, kiedy ustaliliśmy już, którym narzędziem, końcówką i w którym naczyniu odbędzie się miksowanie sosu. Zwizualizowałam sobie jednak, JAK BĘDZIE WYGLĄDAŁ blat po tym, jak mój ukochany skądinąd małżonek dokona tej prostej kuchennej czynności, zwlokłam się z sofy i sama zmiksowałam.
Po czym N. w 10 minut udusił dorsza na oliwie z czosnkiem, polał sosem i oznajmił, że ugotował obiad.
Naprawdę bardzo smaczny, nie ma się do czego przypierdolić.
Następnym razem, kiedy będzie miał ochotę gotować, spróbuję jakoś tak po cichu WYJECHAĆ. Na miesiąc.
Właśnie przeczytałam coś w dechę 🙂 Wypisz wymaluj sytuacja z mojej kuchni, nerwy miałam napięte do granic niemożliwości. Basiu wyobraź sobie swojego mężczyznę gotującego obiadek i piszącego smsy z “przyjaciółkami” Normalnie można za to zabić 😉
Gorąco pozdrawiam.
Boże, jaka piekna, PIĘKNA JATKA. Normalnie jakbysmy sie cofneli do 2004 roku co najmniej. Chyba pol forum gazety i onetu sie zlecialo 🙂
Rzuc go Baska, rzuc tego niedojde.
Albo nie, N. rzuc zone co ci skrzydla podcina. Albo ja zastrzel z luku 🙂
ZDECHLAM 🙂
No własnie chyba ominęła mnie jakas niezła imprezka?…
O, co ja widzę, zlot trolli pszenno – buraczanych 🙂
Ech… Barbarello ja Cię kocham, możesz nic nie gotować, tylko pisz, pisz, pisz!!!!
Mawia się, że liczy się pamięć, a nie sam prezent… Czy w tym przypadku nie liczą się dobre chęci ??
Żona mówi:
-kochanie dzisiaj ja poprowadzę, a Ty sobie odpocznij..
Mnie się robi słabo, mimo iż po pierwszym mln km nienawidzę prowadzić..
Przecież nawet w bagażniku nie jest bezpiecznie, zahamuje gwałtownie jak sobie przypomni, że jeszcze do solarium musi wstąpić i ktoś wjedzie w kufer. 7 poty mnie zalewają jak po 100m po przejechaniu skrzyżowania pyta kto miał tam pierwszeństwo i cały czas pyta co to za znaki…
Żona mówi do mnie:
-kochanie obejrzymy jakiś film?
Mnie chce się wyjechać, conajmniej na miesiąc!
Przecież muszę przygotować całe kino, wybrać się do wypożyczalni i nieważne co wybiorę, a i tak będzie źle. Ustawić sprzęt, wyszukać piloty do całego zestawu, a potem biegać kilka razy przekładając płyty, bo po 10min minutach żadnego nie da się obejrzeć…-podobno
Wstałem rano, podrapałem się po worki i stwierdziłem że jeszcze nie będę wstawał, pierdłem, odwróciłem się na drugi bok i znowu zasnąłem. Po jakiejś godzinie obudził mnie nacisk na pęcherz. Potem kawa, klocek i można zaczynać sobotę. Uwielbiam te weekendowe poranki.
NO CÓŻ DROGIE PANIE…PODOBNO FACECI GOTUJĄ LEPIEJ OD KOBIET…JA W KAŻDYM BĄDŻ RAZIE LUBIĘ GOTOWAĆ I GOTUJE SAM….ALE CHĘTNIE POGOTOWAŁBYM WSPÓLNIE Z KOBIETĄ….ONA BY SOLIŁA, A JA BY PIEPRZYŁ….TO MOGŁOBY BYĆ CIEKAWE DOŚWIADCZENIE !
O rany! Ja to znam! Mój mąż świetnie “gotuje” ale w taki właśnie sposób!! Ucieczka w tylko sobie znane miejsce, kiedy On próbuje mnie “uwieść” w ten oto kulinarny sposób to rzeczywiście jedyne dobre rozwiązanie!!! Życzę powodzenia! Mam nadzieję, że niezbyt często będziesz musiała “uciekać się” do “ucieczek”:))
, fajnie sie czyta ten artykól
pozdrawiam i milego gotowania
:)))))))))))
po baskijsku (euskera) Karlos, na codzień też Karlos, w książkach jako autor – Karlos – jak zmieni narodowość na kastylijską będzie Carlos ale nie sądzę :). W Hiszpanii funkcjonują 4 oficjalne języki: gallego, esukera, castellano, catalan. Wiekszość dobrych kucharzy pochodzi z Kraju Basków i używają euskera.
Carlos Arquińano 🙂
skoro Twój mąż chciał sam ugotować obiad, dlaczego Ty wykonałaś “czynności przygotowawcze”???? Albo gotuje sam od początku do końca albo wcale. Według mnie Ty popełniłaś błąd.
skoro Twój mąż chciał sam ugotować obiad, dlaczego Ty wykonałaś “czynności przygotowawcze”???? Albo gotuje sam od początku do końca albo wcale. Według mnie Ty popełniłaś błąd.
czynności, które sama wykonałaś wymagały minimum wysiłku… po takim komentarzu nie spożyłbym nic w Twoim wykonaniu. Za duże ryzyko niestrawności
Boskie!!!:) Popłakałam się ze śmiechu. Głównie dlatego, że mój ukochany skądinąd małżonek również dzisiaj postanowił oddać się natchnieniu i szalał w kuchni – gotował znaczy się:). Muszę przyznać, że choć małżonek o wiele bardziej samodzielny od Twojego, to jednak odbyło się wszystko podobnie:)Może tylko mocniej zacisnęłam zęby i powiedziałam sobie: “Męcz się sam, nie pomogę! Nie wiem, nie potrafię, nie znam się, nie orientuję się, koniec i kropka!”. Nie powiem jak wyglądała moja kuchnia po zakończeniu działalności małżonka… Ale obiad był bardzo dobry, “nie było się do czego przypierdolić”:):):) Pozdrawiam
E.
Barbarella
Jedyna rada,zmien meza,to kompletna pierdola.Wspolczesny facet,ktory nie umie sam nic ugotowac to kompletne zero.
Dwa,zeby mu to uswiadomic,wyjdz zanim zacznie cokolwiek gotowac-jesli raz ,czy drugi mu sie nie uda przestanie cudowac.Bo gotowaniem nazwac tego nie mozna.
Barbarella, z ust mi wyjęłaś. Boszszsz , to inne TEŻ tak mają?
Dlatego,napisałam że są wyjątki,tak naprawdę jak mężczyzna pracuje całymi dniami to nawet jak lubi gotować i “sprzątać potem”to zwyczajnie nie ma siły.
Złosnico,masz rację:)))
Złosnico,masz rację:)))
Złosnico,masz rację:)))
Dlatego,napisałam że są wyjątki,tak naprawdę jak mężczyzna pracuje całymi dniami to nawet jak lubi gotować i “sprzątać potem”to zwyczajnie nie ma siły.
ale takie jest życie:) mój tez tak robi po 10 latach małżeństwa, w sumie jak ma mi co chwila przerywać bo nie wie gdzie co jest wole go wywalić z kuchni i zrobić to sama a jak mu nie pasi coś w garach to nie jedz i gotowe,a co do tego “jak sobie nauczyłaś tak masz” to bzdura, faceci się już tacy rodzą, jedni gotują inni przeszkadzają w kuchni pozdrawiam
bardzo dobry tekst. jestem męzczyzną od wielu lat głową rodziny i czasem coś steram się upichcic . moje gotyowanie wygląda inaczej , staram sie po sobie posprzątac , nie jestem niemotą w kuchni, wiem gdzie co jest ( w końcu od 16tu lat tu mieszkam) przyprawy to moja specjalność i nawet pozmywam po kolacji co oczywiście powinno byc normalne.Jestem 100% samcem kocham żonę i ona nie traktuje mnie jak downa ani ja jej jak niedorozwinietej umysłowo.Nie wydaje mi sie że mężczyzna nie potrafi poradzić sobie w kuchni.Bądźmy normalni i nie szukajmy na siłę problemów.
Ryhoc,masz trochę racji,nie powinna wstawać,nie kroić,tylko ta kobieta nauczona doświadczeniem -sam zresztą czytałeś że co chwilę o coś ten facet ją pytał,dlatego wstała.
jak ci zle to znajdz sobie innego a nie placz na blogu.
Ryhoc,masz trochę racji,nie powinna wstawać,nie kroić,tylko ta kobieta nauczona doświadczeniem -sam zresztą czytałeś że co chwilę o coś ten facet ją pytał,dlatego wstała.
boskie
boskie
Jesteś nędzną żoną. Zrobiłaś ze swego męża niemotę, ktora nie umie nic sama do konca zrobić, albo jestes hererą, która nie pozwoli rozwinąć skrzydeł. Przepraszam, ze tak mocno, ale po kiego grzyba wstawałas i kroiłaś? “Kochanie, ja cos ugotuję” – oznacza – kupię, ugotuję, podam i posprzątam. Inaczej jest “my ugotujemy”. W sumie żal mi Twojego męża i Ciebie, bo wydajecie się takim dobrym małżeństwem, a tu żona traktuje chłopa jak niedorozwoja. Pogadaj z nim, może zrozumie, a sama wyluzuj. Piszę z własnym bagażem podobnych doświadczeń. Uda się wam! 🙂
I tylko nie wiem, płakać czy się śmiać. Wydaje mi się, że to chyba jakaś zmyślona historia. Kto jest beznadziejny bardziej?
Podejmowanie odpowiednich decyzji w życiu to chyba jest wysiłek?
Znam to ….
Jak sie poznalismy twierdzil ze uwielbia gotowac i przyrzadza pyszne potrawy a ja nie bede wyrobnica w kuchni….
A teraz …. Jak on robi obiad to prosi mnie o pomoc w wiekszosc spraw i wyglada to tak ze ja robie prawie wszystko on tylko doprawi pomiesza i nazywa sie ze ugotowal pyszny obiad.
A zupa z mrozonki z marketu-koszmar … jakby nie mozna kupic czegos w warzywniaku obrac i pokroic.
Ciagle slysze ze inne kobiety powinny mi zazdroscic takiego mistrza kuchni i ze ja tak dobrze trafilam.
A te jego teksty pt. Co mi dzisiaj dobrego ugotujesz? albo Zrob mi dzisiaj to co lubie najbardziej. moga
wyprowadzic z rownowagi.
Dobry tekst,tak właśnie”gotują”mężczyzni,ja jestem żoną z długim stażem i nikt mi nie powie że jest inaczej,oczywiście parę wyjątków się znajdzie:)))
Dobry tekst,tak właśnie”gotują”mężczyzni,ja jestem żoną z długim stażem i nikt mi nie powie że jest inaczej,oczywiście parę wyjątków się znajdzie:)))
piekny poczatek.. zalosne zakonczenie.. sama jestes sobie winna. on nigdy sie nie nauczy jesli bedzie wiedzial, ze zawsze po nim posprzatasz itd. ale fajnie sie czyta, smiesznie napsiane 😉 jednak takiego faceta to nie chcialabym miec… 😉
Ludzie, co was tak bulwersuje 🙂 dziewczyna opisała wszystko z humorem, no może niepotrzebnie “przypierdoliła” na sam koniec, bo dodało to troche za dużo mocy, ale przecież tekst nie miał na celu nikogo urazić. Zwłaszcza męża 🙂
i zgadzam się z opinią części internautów – po 2-3 takich obiadach zostaw go samego z kuchnią, będzie już miał podstawy i niech szuka sam i eksperymentuje… 🙂 a i satysfakcja większa.
LICZĄ SIĘ CHĘCI I WAŻNE, ŻE SMAKOWAŁO…WAM KOBIETĄ CZASEM TRUDNO DOGODZIĆ…BO SAME NIE WIECIE CO CHCECIE !
Przed sylwestrowym szaleństwem przyrządzałam sałatkę. Naturalnie sama wszystko kupiłam i przyrządzałam – trzeba było trochę pogotować.
Mój chłopak wrzucił wszystkie przygotowane przeze mnie składniki do miski i wymieszał.
Kto zrobił sałatkę? On. A jaka była pyszna! 😉
Pozdrawiam 🙂
ale jaja, zupełnie jak bym to ja gotował i wołał co chwila do żony Ela, a czy to tak będzie dobrze ?
To jak piszesz wzmaga moje pragnienie poznania Cię fizycznie! Ukaż się!
To jak piszesz wzmaga moje pragnienie poznania Cię fizycznie! Ukaż się!
A nie lepiej aby sam wszystko zrobił (bo jak inaczej ma się tego nauczyć?) a potem posprzątał (a wtedy się nauczy tak nie brudzić), szukając garnków w kuchni bardzo szybko się nauczy gdzie co leży. Wystarczy trochę cierpliwości i tyle.
Barbarello, zachowałaś się jak pospolita matka-polka nie obrażając matek Polek). Może lepiej było by na czas kiedy Twój mąż robi obiad wynieść z domu, jeżeli już tak boli cię fakt, że blat może być brudny po pracy? Masz jak w banku, że dzieci będą takie same jak ty. Czas na zmiany!
A wy co z tym przypierdalaniem? Odbilo wam?
To jakis szpan czy “wyszukany” zarcik?
Reszta fajna , dzieki.
ale z Ciebie zołza. wyjedż. nie zasługujes na niego!!!!!!!!
Nie potrafisz docenic staran meza? Oczekujesz, ze ugotowalby wszystko i przyrzadzil sam, skoro jego matka zapewne miala nastawienie do mezczyzn w kuchni dokaldnie takie samo jak Ty? Wyjedz. Niech sobie znajdzie kobiete, ktora doceni jego starania.
fajnie piszesz. prawdziwie. ale są też inne okazy. kuchnia po moim gotowaniu przypomina ścieżkę wędrówki tornada i mój “N” strasznie się musi napracować, żeby doprowadzić ją do stanu używalności (oraz nawyrzekać na sprawczynię!)A jego gotowanie nie wymaga mojego udziału (choc to może dlatego, że gotuje głównie wodę na herbatę a w wersji full wypas – parówki)
Tak czy owak – milo czytać 🙂
absolutny hit!
Mam 42 lata i to ja gotuję, równiez sprzątam po tym zabiegu.Wiem gdzie leżą garnki, miseczki etc etc, dzieci wołają żeby to tata zrobił ten sos albo pyszne sphagetti wiec nie generalizujcie kochane panie bo po co drażnić tych którzy też mają co napisać przeciw kobietom.
Pierwszy podobny przypadek, jak mniemam, miał miejsce, gdy po chłop do swej dziewki rzekł: “daj ać ja pobrusze, a ty poczywaj”. Kolejne pokolenia mężczyzn po prostu pielęgnują starą dobrą tradycję.
domagam się opowieści o militarnych wędlinach
Rotfl
Zajebiste!
Barbarello, macham do Ciebie zmarźnięta, jak sopel. Wiem, że to masz w nosie, ale i tak macham. Pozdrawiam….
N., i Wy TAKĄ WAŻNĄ rybę polaliście sosem i zjedliście???? 🙂
Coś mi za dużo wyszło “po wszystkim”:))
Wszystko pięknie i z pewnością smaczne. Nie omieszkam sklonować w swojej kuchni.
Przeraża mnie kurcze tylko te 45 minut stania i mieszania tej cebuli z czosnkiem?! Na siedząco też można mieszać?
Mój gotuje bardzo smacznie. Lubi wydziwiać w kuchni. I wyobraźcie sobie po wszystkim w kuchni jest po wszystkim posprzatane!!!
No nie ma się do czego przypierdolić:)))
Pozdrawiam.
dodam, jako ryba, zadnej ryby nie wyluskuje i nie zabije, mowy nie ma….tak wiec, w tej kwestyji jakiegos kata odrazu , no chyba ze eN jest taki lord wader czy cus kolo tego…..
no i moj Yot bedzie pompowal motylki na raczki i inne krokodylki i rozniecal ogien pod paleniskiem….co ty na to? canada to raj dla wedkarzy i jakby to powiedziec narodowy sport….hihihihi
ja ci powiem baska,ja cie z eN zapraszam do canady, on bedzie mial raj wedkowania a my opalania i lezenia do gory brzuszkiem i jak tam zechcemy a pozniej to na powietrzu poprzyrzadzamy w sensie ze eN a my tylko geby do jedzenia i gadania co i jak i tak jakos
to nie dorsz to życie.
a właśnie to ten dorsz w moim tłumaczeniu to po baskijsku bo oficjalnie to po biskajsku. dorsz – bacalao, ryba o której napisano książki i toczono wojny, inni mówią że w pogoni za nią odkryto amerykę.
N. chyba jednak otrułeś Barbarellę tym dorszem. Nie pisze… Za krótko się moczył…
Taki naprawdę świeży nie cuchnie. Ostatnio przed świętami udało nam się takiego kupić i w domu w ogóle nie było czuć, że ktoś smażył rybę.
Niestety to przywilej mieszkających nad morzem. Nawet w Szczecinie często zdarzało mi się kupować rybę trzeciej świeżości.
pytanie podstawowe czy to moczenie dorsza to po to zeby tak strasznie nie capił? bo i bardzo zdrowy i smaczny jest ,ale o rany jak cuchnie
Ślina mi właśnie pociekła. Na klawiaturę. Wyślę jutro Damiana po dorsze do gdyńskich rybaków:)
Poza tym – dobry taki mąż, co chce cię wyręczyć. Od tego zaczyna a skończy – wspomnisz me słowa – na skomplikowanych krewetach w oliwie czy cudownych zapiekankach mięsnych. I sam mięso zmieli (jako i mój mieli):))
Poza tym to zawsze miło Cię czytać. Z nutką humoru, który jest tak potrzebny, bo trzyma nas przy życiu.
Dorsz po biskajsku wg Karlosa Arguińiano
składniki:
1. 8 kawałków dorsza najlepiej sztokfisza tj. suszonego na marcowym wietrze 6 tygodni i następnie solonego. można też użyć mrożonego lub świeżego. ja użyłem dorsza atlantyckiego mrożonego.
Sztokfisza nalezy wymoczyć ok 40 h w wodzie, 3 razy ją zmieniając.
2. oliwa
3. 3 łyżki przecieru pomidorowego
4. główka czosnku
5. 1 kg czerwonej cebuli
6.1 ostra papryczka
7. 1 kg czerwonej papryki
8. 1 zielona papryka
przygotowanie sosu:
pokroić drobno cebule i polowę główki czosnku a nastenie dusić ją na wolnym ogniu przez 45 min., cały czas mieszając.
Paprykę sparzyć lub upieć tak aby łatwo zdjąć skóre i wybrać nasionka i ścianki z środka.
kiedy cebula będzie gotowa (szklista) dodać pokroją paprykę i 3 łyżki przecieru pomidorowego. Zwiększyć nagrzewanie tak aby się smażyła przez następne 10 – 15 min. jeżeli konsystencja sosu będzie zbyt gęsta rozcieńczyć najlepiej rosołem rybnym lub wodą.
przygotowanie dorsza
na osobnym rondlu podgrzewamy oliwe i drugą polówę główki czosnku z ostrą papryczką. Smażymy na niej dorsza skórką do góry przez 6-8 min. posolić jesli świeży lub mrożony. 2-3 min smażymy drugą stronę. Smażymy na średnim ogniu tak aby uzyskać miękkie mięso rybie.
sos przetrzeć malakserem na pewno nie ścierką.
ułozyć na talerzu po 2 kawałki dorsza na osobę, skórką do dołu i zalać sosem.
W międzyczasie usmażyć osobno pokrojoną w paski zieloną paprykę służącą także do udekorowania talerza. ja ją nasepnie zjadłem.
ps.
ząbki czosnku do smażenia dorsza dodać cale można obrać lub nie z suchych łupin.
Życzę smacznego -Kucharz.
Well, jak to mowia Rosjanie, ja ostatnio przywyklam do bycia podkuchenna i jest to ogromnie meczace zadanie. Oj bardzo, ale to bardzo. Nie dosc, ze sie pomaga, to na koniec trzeba ogarnac ten caly kuchenny chlam. Przeciez artysta kucharz raczek sprzataniem kalac sobie nie bedzie? Ale jakos i tak lubie, jak na razie przynajmniej 😉
u nas podobnie,dziś obiad mial robić J – internet,pzrepisy,jota w jote jak u Ciebie, pytania, co gdzie,czym i kiedy, poczym kotleciki mielone w sosie wykonał (tzn podsmazył na masle cebulke, uformowal z mięsa mielonego kotleciki i rzucil na patelnie )
ja robilam zatem i wegatarianska wersje obiadu- penne ze szpinakiem, oraz sos do kotletów ,plus w wolnej chwili pzrewracalam kotleciki na patelni.:)
ale ogólnie to lubie jak gotuje,czy piecze,bylebym miala wtedy cos do roboty po za domem:)
Haha, skad ja to znam, ale przeciez faktycznie nie ma sie do czego przypierdolic, wszak taki chlop co POMAGA to skarb 😛
Trudne dobrego początki. Mój Tata tak zaczynał, kuchnia, jak po tornadzie, a potem pysznie gotował i piekł chleb. 😉
Uściski 🙂
daj ten przepis, bo w tym linku to jakoś nie potrafię nic odszyfrować
“nie ma się do czego przypierdolić” – zapłakałam 🙂
“nie ma się do czego przypierdolić” – zapłakałam 🙂
Bo najważniejsza przy gotowaniu jest logistyka!! Świetny jest! I obiad CI w 10 minut ugotował ;-)) Pozdrawiam
Ja też myślałam,że o wędlinach będzie:-(
Przed wiekami luby wykonał dla mnie kanapkę(kromka chleba z serem)Stał nade mną i wykładał-czy zwróciłam uwagę iż masło zostało równomiernie rozprowadzone od skórki do skórki warstwą jednakowej grubości,czy zauważyłam,że ser został profesjonalnie przycięty w kształt owej kromki itd…
Nie grzesz!!!! więc 🙂
…ja w kwestii formalnej…znaczy opowiesc o MILITARNYCH WEDLINACH najbardziej bym chciala uslyszec..
piękny przykład kultywowania średniowiecznej tradycji : daj ać ja pobruszę, a ty pocziwaj.
Nie wiem, jak i kiedy to się stało, ale ustaliliśmy zasady wspólnego gotowania. Nieustannie wychodzi na to, że gotuje mój mąż. Ja jestem… sekcją sprzątającą :).
W każdej kuchni jest kucharz i kuchareczka. Czasami są małżeństwem :)))))
ojoj! to niczym u mnie i z moim drogim tatą!… obie z mamą narzkeamy, że nic nie robi, nie ugotuje i czeka aż samo pod nos podejdzie, ale jakby nawet miał coś zrobić to my i tak wybudzimy się i nawet ze śpiączki byleby temu zapobiec i nie oglądać potem kuchni w stanie totalnego pobojowiska :D…
ha, skąd ja to znam. mój chłop właściwie to potrafi zrobić jedynie dobre latte. przy czym i tak upierdoli całą kuchnię.
ech. przydałby im się staż w kuchni gordona ramseya, czy jak mu tam.
“nie ma się do czego przypierdolić” piękne 🙂
Przez ten miesiąc to wszystko na blatach zaschnie, i co wtedy?
świetne! :))) N. jest kochany, że ugotował :))