(Przepisu na gulasz nie będzie, ale – jeśli takie będzie życzenie społeczne – mogę podać przepis na peklowaną w słoikach wołowinę. Z czasopisma wędkarskiego. Tego samego, w którym dają artykuły zatytułowane „Duży Teodor” albo „Odwrotny Francuz”, ale ja podobno nie mam się czego czepiać, bo to poważne branżowe czasopismo jest).
Ale ta nasza blondyneczka pieprznęła tym młotem, nie? Mój mąż twierdzi, ze to dlatego, że organizatorzy jej nie chcieli wpuścić na stołówkę na obiad. Tak się zawzięła za ten rosół, że walnęła rekord świata.
W Świnoujściu oczywiście LAŁO w piątek wieczorem; ponieważ zawsze leje, kiedy tam jedziemy, to może będę wywieszała grafik, żeby było wiadomo, kiedy nastąpi oberwanie chmury.
Wyjąwszy deszcz i teściową ze szwagierką (obie z gatunku „Everybody’s Darling”, naprawdę jedyne w swoim rodzaju), to było milutko. Np. wino w barze na plaży, które podano mojemu mężowi w CZYSTYM kieliszku. Ogrzanym parą wodna i wypolerowanym. Bardzo to przeżywał, że proszę, jakich się w kraju dorabiamy standardów, niby zwykła plażowa buda, a kieliszki do wina czyste, zupełnie na odwrót, niż w takim Madrycie. Duma narodowa z niego wprost tryskała.
Ponadto był mecz, w związku z czym na promenadzie przez nieustraszonych Peruwiańczyków przebijały się porykiwania kibiców, jakichś takich energetycznie niestabilnych. Ewidentnie cos im nie pasowało, tylko nie wiedzieli, co, ale energicznie się rozglądali, komu by tu przypierdolić za swoje niezdecydowanie. Stanowczo zostało mi zabronione zaśpiewanie „Czekam na wiatr co rozgoni te kurwy z szczecińskiej Pogoni” – że niby mogą mnie zlać, zanim zdążę wytłumaczyć, że chciałam się pochwalić, ze znam nazwę klubu „POGON SZCZECIN”, a nawet poezję o tejże Pogoni, podczas gdy generalnie inne kluby sportowe zlewają mi się w szarą masę. Podobno kibice mogliby to odczytać po swojemu.
Następnie piątka zawodników spadła z wielkiego banana wprost do Morza Bałtyckiego, a ja dostałam ochrzan, bo na polecenie „Kochanie, jaka woda?” zamoczyłam palec u nogi i wydarłam się „O cholera! Ałaaaaaa!… Niech to szlag! Zimna jak lód!”, na co przechodząca obok plażowiczka „A co pani wygaduje! Ciepła woda przecież jest!”, no i tak o. W kwestii temperatury wody zeznania świadków pozostały rozbieżne.
Jest jeszcze mnóstwo tematów, na które nie mam zdania, ale nie wiem, czy chce mi się je poruszać tak od poniedziałku. Zastanowie się i dam znac.
A w Gdańsku nie lało. Ani w Gdyni. W Sopocie nie wiem, Sopot ostatnio się popsuł to nie sprawdzam. A do Gda/Gdy zapraszamy – tu mikroklimat jest, odporny na odwiedzających;D
P.S. Kod “yvopx” – brzmi jak plaśnięcie deszczówki o chodnik. To pewnie w Ś-ciu tak plaskało.
Ciekawe zjawisko, już myślałam, ze tylko gdy ja wyjeżdżam nad morze to zaczyna lać.
a ja w piątek też byłam w Świnoujściu. Mogłyśmy się gdzieś być może minąć i nawet nie wiedzieć……
Byłam kiedyś nad bałtykiem w kwietniu…
Ekstremalne przeżycie. Zwłaszcz, że pojechałam ta z mamusią.
” Bałtyk to ZIMNE morze i dlatego miłość nad morzem udać się nie może!” No co?! To nie ja wymyśliłam!!! A jak miałam 7 lat, to ta woda też wydawała mi się ciepła i generalnie nie mogli mnie z tego morza wygnać!! Myślę, że na starość skóra się wydelikaca i mamy inne odczuwanie zimna…….. Mmmmmmmmmmm a takie Morze Czerwone………..mmmmmmmm Pozdrawiam
Bo z tą temperaturą wody w Bałtyku, to zależy do czego się odnosić.
Jak do Bałtyku w sierpniu 1999 r (do tej pory jeszcze pamiętam ból szpiku kostnego, gdy odważyłam się wejść do pół łydki), to rzeczywiście – w tym roku może być ciepła. Ale jak do M. Śródziemnego w lutym – to już nie za bardzo 😉
Baśka, chłop Cię chciał zabić! ^^
Świnoujście powoli staje się moim nałogiem, w ubiegłym roku pojechaliśmy pierwszy raz, w tym kolejny…rozglądam się za apartamentem przy plaży dla siebie, na zawsze, nie na wynajem.. :))
Nie wiem dlaczego we wszystkich rankingach popularności przegrywa z koszmarnymi Międzyzdrojami..
I polecam Zinnowitz po niemieckiej stronie Uznamu, na końcu pięknego dwustuletniego molo można sobie zjechać w specjalnej kapsule na dno morza i oglądać podwodność przez okno:))
Pogoń Szczecin to miernota, na Pomorzu rządzi Flota!
Z tymi kibicami to w ogóle trudna sprawa. Oni się czują w obowiązku udowadniac światu wyższość swojego ukochnego timu nad wszystkimi innymi. Jakby byli przy rozumie, toby sobie do uwielbiania wzieli jakiś Manczester Junajted, a nie Polonię Bytom ani Naprzód Kozia Wólka.
Chodzą, czują dyskomfort, a nawet nie wiedzą, że to własnie to i dlatego są tacy sfrustrowani.
Piosenka o Pogoni śliczna, będe ją śpiewać pod prysznicem.